Platforma snuje mrzonki o stołku dla Tuska w Brukseli, a w kraju słychać: „Jak żyć!?” Oto przykład może niepachnący brukselskimi salonami, ale autentyczny: szalety...

rys. Andrzej Krauze
rys. Andrzej Krauze

Ilekroć mowa o bezrobociu, biedzie i braku perspektyw w Polsce, koronnym argumentem Donalda Tuska (przed którym podobno znów otwiera się perspektywa wysokiego stołka w Brukseli), że jednak da się żyć w jego Drugiej Irlandii, są zapewnienia o wsparciu dla samozatrudnienia i tzw. mikroprzedsiębiorstw. Niestety, gdy zagłębić się w tę skalę"mikro", widać jak bardzo propagandowe pohukiwania rozmijają się z rzeczywistością.

Oto przykład - może niepachnący brukselskimi salonami, ale za to stuprocentowo autentyczny. Przytoczmy list, jaki trafił do posła PiS, Adama Abramowicza. Zrozpaczony autor pisma, 60-letni Andrzej Kot z Białej Podlaskiej (zezwolił na używanie swoich danych osobowych) opowiada jak ZUS wykańcza jego „mikrodziałalność” – miejski szalet…

Zwracam się z prośbą o pomoc. Mam duże zaległości składek w ZUS-ie, prowadzę działalność, ale nie opłacam składek, bo nie mam z czego. Pracuję w szalecie miejskim na Szkolnym Dworze w Białej Podlaskiej, a przychód miesięczny średnio wynosi 1450 zł. W dni robocze średni utarg to 50 zł, a w soboty 26 zł. Z czego mam opłacać składki ZUS?

– pyta zrozpaczony Andrzej Kot.

Moja żona nie pracuje, ja mam 61 lat i nie mogę zmienić pracy (bo jej nie ma) ze względu na stan zdrowia. Miałem dwa zawały i wszczepione trzy bajpasy. Żyjemy na skraju nędzy. Tylko raz w tygodniu jemy obiad z mięsa, a tak raz w tygodniu zupki chińskie z torebki i żona gotuje zupy w pozostałe dni. Często brak pieniędzy na życie i dla mnie na leki. Prosimy o pomoc synów, a oni mają swoje rodziny

– mieszkaniec Białej Podlaskiej opisuje swoją dramatyczną sytuację.

W roli egzekutora, na zimno dobijającego ofiarę, występuję państwowa instytucja...

Synowie wykupili mieszkanie za symboliczną złotówkę, a teraz ZUS chce nam je zabrać. Nie płacę, bo naprawdę nie mam z czego. Z utargu muszę utrzymać szalet i mieszkanie. Więc jak żyć?

– znowu słychać słynne pytanie.

Proszę pozbawić mnie własności mieszkania, a nie je zabierać. To jest mój krzyk rozpaczy

– woła Andrzej Kot.

Ilu jest takich jak on - ludzi, którzy skromną, ale własną przedsiębiorczością, mogliby zarobić choćby na minimum utrzymania, ale wykańcza ich bezwględność przepisów nastawionych na wyduszenie z ludzi ostatniego grosza? Poseł Abramowicz proponuje zniesienia ryczałtowej składki na ZUS dla osób prowadzących własną działalność gospodarczą. Dziś wynosi ona, bez względu na wysokość osiąganych dochodów, blisko 1000 zł miesięcznie.

Przykład pana Andrzeja Kota pokazuje, że jeżeli ktoś ma 1500 zł przychodu, a ja sprawdziłem, rzeczywiście tak jest, nie może opłacać tak wygórowanych składek. W innych państwach składki na ubezpieczenie społeczne nie są płacone ryczałtowo, tylko są powiązane z dochodem. Masz dochód - płacisz, nie masz dochodu - nie płacisz. To są normalne zasady

– argumentuje parlamentarzysta.

I apeluje:

Zmieńmy to, pozwólmy Polakom pracować we własnej Ojczyźnie, uczciwym ludziom pozwólmy normalnie pracować!

Czy premier, który podobno znów buja w obłokach nad Brukselą, usłyszy to wołanie?

CZYTAJ WIĘCEJ: Prof. Staniszkis: "Nie wyobrażam sobie polityka tak niskiego kalibru jak Tusk na stanowisku szefa Komisji Europejskiej." NASZ WYWIAD

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych