Jakie związki na polska policja z brutalnym ukraińskim Berkutem, który walczy na kijowskich ulicach z protestującymi? To pytanie staje się zasadne po historii, jaką ujawnił na antenie Radia Wnet Paweł Bobołowicz, korespondent Radia Wnet z Ukrainy.

Dziennikarz w swojej relacji opowiadał o spotkaniu z jednym z Berkutowców. Zaznacza, że udało mu się porozmawiać z funkcjonariuszem, gdy przedostał się na tzw. ziemię niczyją odgradzającą Berkut od walczących manifestantów.

W pewnym momencie zapytałem go (funkcjonariusza Berkutu – red.), czy był w Polsce. Okazało się, że to pytanie przyniosło lepszy skutek niż się spodziewałem. Okazało się, że tak, że był. Jednak okazało się, że nie był tu turystycznie, ale przyjeżdżał do Polski na wspólne ćwiczenia z polską policją. Prosił, żeby zamieścić jego zdjęcie. Nie miałem jeszcze takiej sytuacji, by Berkutowiec pozował mi do zdjęcia. On chciał, żeby zrobić mu zdjęcie, podpisać, że jest Mykoła i że pozdrawia policjantów z Poznania, pozdrawia pułkownika Leszka. Z rozmowy wynikało wyraźnie, że jeździł nie tylko zresztą do Poznania, ale również był na wymianie doświadczeń z oddziałami polskiej prewencji, czy formacjami antyterrorystycznymi

- tłumaczył Bobołowicz.

W tekście umieszczonym na profilu jednego z portali internetowych dziennikarz wskazuje z kolei, że „po jakimś czasie ktoś do berkutowca zadzwonił” i on „odszedł”.

Bobołowicz informuje, że w związku z informacjami Berkutowca skierował do Policji pytania.

Wystosowałem pytania do KGP czy Berkut był szkolony w Polsce, czy był szkolony i jak to wygląda. Być może ta współpraca trwa. Liczę na odpowiedź w tej sprawie. Taka współpraca byłaby przynajmniej niestosowna

- wskazuje dziennikarz.

KL,RadioWnet