Nie wstydzę się tego, że przez cztery lata kierowałem służbą, w której pracowali fachowcy!
- mówił w RMF FM gen. Marek Dukaczewski jeden z szefów paramafijnych struktur, jakimi były WSI.
Generał kolejny raz tłumaczył, że kierowana przez niego formacja była profesjonalna i fachowa. No i oczywiście służyła interesom Polski oraz pełna była patriotów. Jednym z nich – jak wynika z wypowiedzi Dukaczewskiego - ma być płk Aleksander Makowski, jedna z najbardziej lansowanych ostatnio „gwiazd WSI”.
Zdaniem Dukaczewskiego Makowski, oficer komunistycznych służb jest „asem polskiego wywiadu”.
Pułkownik Makowski jest oficerem wysoce profesjonalnym. Realizował zadania na najtrudniejszych kierunkach. Jego działanie było niezwykle owocne
- tłumaczył Dukaczewski.
Rzeczywiście, można przyznać, że działania Makowskiego były owocne. Najpierw owoce te przynosił on komunistycznej dyktaturze rozpracowując opozycję, a potem głównie sobie naciągając WSI i państwo polskie na znaczne pieniądze, w ramach operacji „ZEN”.
Skąd profesjonalizm płk. Makowskiego, gen. Dukaczewskiego i innych ludzi WSI? Właściwie były szef WSI mówi wprost, komu zawdzięcza swoją wiedzę, a WSI rzekomą skuteczność działania.
Korzystaliśmy na moskiewskich szkoleniach, dzięki nim mogliśmy ocenić zachowania nam nieprzyjaznych służb w sytuacjach pewnych przedsięwzięć operacyjnych
- tłumaczył Dukaczewski.
O jakie przedsięwzięcia chodziło nie wiadomo. Dziwi jednak, że były szef WSI przyznaje, iż Polska wyzwolona spod jarzma sowieckiego kierowała się wytycznymi Kremla już w czasach III RP...
Z jednym jednak nie można polemizować. Rzeczywiście trudno odmówić takim służbom jak GRU czy KGB profesjonalizmu. One profesjonalne były. Dowodziły tego również w czasie organizowanych m.in. dla Polaków kursach. Jak wskazują historycy kursanci jeżdżący do Rosji na szkolenia byli obejmowani nie tylko procesem kształcenia, ale również rozpracowywania. Na każdego zbierano materiały, rozpracowano go i inwigilowano. I tak zapewne było również w przypadku Dukaczewskiego, gdy on brał udział w szkoleniach w Moskwie.
On sam pytany o promoskiewskie sentymenty odpowiada, że „każdy ma jakieś sentymenty”.
Jak widać sentyment do Rosji do dziś pozostał u Dukaczewskiego silny. Jednak zdaje się, że pan gienerał zapomniał, że w Polsce doszło do pewnych zmian.
Szkolenia w Rosji, organizowane i zabezpieczane przez GRU i KGB mogły uchodzić za powód do dumy, ale w czasach sowieckiego zniewolenia, gdy awanse i kariera zależała od sowieckich towarzyszy z Moskwy. W niepodległym państwie takie epizody są dyskwalifikujące, na pewno ze służb.
Gen. Dukaczewski twierdzi, że moskiewskie szkolenia są gwarancją fachowości i profesjonalizmu WSI, jednak nie był w stanie wymienić żadnego sukcesu tych służb w rozmowie z RMF FM. Zasłonił się tajemnicą w tej mierze. Trudno się dziwić, na odcinku sukcesów WSI ma przecież tyle samo zwycięstw, co na odcinku wschodnim swojej działalności. Dość powiedzieć, że w ciągu całej działalności nie udało się WSI złapać ani jednego rosyjskiego szpiega...
Czy należy to wiązać z faktem, że tacy ludzie jak Dukaczewski odbyli kursy w Moskwie i do dziś się nimi szczycą? Pytanie zdaje się retoryczne.
Jak widać sentyment, a być może i inne zależności, sprawiają, że Dukaczewski o swoich zagranicznych mocodawcach z PRLu nie zapomina. Ostatnim wywiadem były szef WSI pokazuje, że rację miał zmarły niedawno Konstanty Miodowicz mówiąc: „Ludzie tacy jak generał Dukaczewski powinni straszyć w rezerwatach postkomunizmu”.
Dukaczewski sam się do takiego rezerwatu zaklasyfikował. Dlaczego zamiast w rezerwacie straszy Polaków?
Warto się przyjrzeć kontaktom jego żony, tłumaczki najważniejszych osób w państwie. Osoby będącej świadkiem m.in. smoleńskich rozmów Putina i Tuska...
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/184437-dukaczewski-udowadnia-ze-rzeczywiscie-powinien-straszyc-w-rezerwacie-postkomunizmu-dla-takich-jak-on-miejsca-w-sluzbach-niepodleglej-polski-byc-nie-powinno