Wojciech Kilar: "Za to jestem najbardziej wdzięczny Bogu, że uczynił mnie zdolnym do miłości...". ZOBACZ ZDJĘCIA i posłuchaj utworów Mistrza

Czytaj więcej 50% taniej
Subskrybuj
fot. wojciechkilar.pl
fot. wojciechkilar.pl

Największym szczęściem jest to, że Pan Bóg dał mi kogoś, kogo kochałem. To nieważne czy ten ktoś mnie kochał. Akurat przypadkowo się złożyło, że ona mnie też kochała. Natomiast najważniejszy jest ten dar miłości. Tutaj wracamy do początku słowa Miłość. Za to jestem najbardziej wdzięczny Bogu, że uczynił mnie zdolnym do miłości...

- to jedne z najbardziej poruszających słów Wojciecha Kilara, który niezwykle rzadko udzielał wywiadów. Kiedy jednak mówił, to robił to w sposób przejmujący, jak choćby o swojej żonie w wywiadzie dla Tygodnika „Niedziela”. Jego tytuł to „Basia prowadziła mnie do Boga jak Maryja…”. Kompozytor wspomina, że przyszłą żonę poznał w gmachu obecnej Akademii Muzycznej w Katowicach.

Pewnego dnia szedłem korytarzem na parterze, nagle na zakręcie schodów mignęła mi sylwetka Basi i natychmiast zniknęła. Coś mnie w tej sylwetce zafascynowało i można powiedzieć, że była to miłość od pierwszego wejrzenia. To prawdziwe zrządzenie Bożej Opatrzności porównuję do pioruna, jak w „Ojcu Chrzestnym”… Tak sobie czasem myślę, że była to sprawa kilku sekund lub minut, bo gdybym wtedy tam nie przechodził, to może Basia nigdy by mi nie wpadła w oko. Bardzo jestem Bogu wdzięczny za ten szczególny moment, mający wpływ na całe moje późniejsze życie, które mogłoby potoczyć się w zupełnie innym kierunku, gdybym poznał osobę o innej wizji życia

- mówił.

fot. polskamuza.eu/A.Grygiel

Kilar poruszająco wspominał żonę Barbarę po jej odejściu w 2007 roku.

(...) czasem wstydzę się chodzić sam po ulicach, bo czuję się bez tej najlepszej części jakby gorszy. To nie żadna kurtuazja, ta żeńska połowica małżeńskiego związku jest - moim zdaniem - naprawdę tą lepszą połową. Z drugiej strony jestem Bogu wdzięczny, że odwołał moją żonę do siebie w takim momencie, gdy nie mogła już sama funkcjonować bez pomocy innych, gdy na skutek neuropatii nie mogła utrzymać nawet słuchawki telefonicznej w ręku. Tak sobie myślę, że Bóg oszczędził jej wiele cierpienia i upokorzenia, a mnie dał ogromną łaskę, że to właśnie ja mogę dźwigać krzyż rozstania po tylu latach wspólnego, szczęśliwego życia

- opowiadał Tygodnikowi „Niedziela”.

W szczególny sposób Wojciech Kilar wspominał 2001 rok, kiedy wraz z żoną spotkał się w Watykanie z Janem Pawłem II.

Ojciec Święty Jan Paweł II wysłuchał mojej „Missa pro Pace”, potem bardzo pięknie przemawiał i jeszcze napisał do mnie prywatny list z własnoręcznym podpisem, skreślonym drżącą już ręką. Gratulował mi raz jeszcze. W tym liście jest wiele takich słów, które dla mnie, katolika, są największą i najcenniejszą nagrodą. Po śmierci Papieża i mojej żony jeszcze mocniej jestem zobowiązany do bycia człowiekiem, do dania z siebie wszystkiego najlepszego, do nieustannej troski o to, by moje życie i muzyka były szlachetne i dobre

- mówił Kilar. A o samym Janie Pawle II i postrzeganiu wolności dodawał, że „to niby takie trudne, ale jednocześnie proste”.

To się zawiera tak naprawdę w jednym stwierdzeniu, że Pan Bóg dał człowiekowi rozum i wolną wolę. Więc tak naprawdę to od nas zależy, czy będziemy wolni, jak my te wolność wykorzystamy. I papież Jan Paweł II, jak to Polak, tak, jak my wszyscy, którzy z tą wolnością w znaczeniu dosłownym, wolnością państwową, narodową mieliśmy kłopoty, o wolności myślał także w sensie niepodległości. Nie tylko o niepodległości człowieka i jego wolności od zła, od pokus, od sprzeciwiania się samemu sobie. Papież był artystą, był nie tylko księdzem, ale także artystą. I tak jak wszyscy polscy artyści, jak Mickiewicz i Chopin jakoś nosi na sobie to piętno tej funkcji społecznej, działania na rzecz wolności. Wolność szlachetna to jest właśnie wolność piękna, to nie jest wolność zadośćuczynienia wszystkim swoi zachciankom i żądzom

- mówił dla portalu www.czuwamy.org.pl

W jednym z wywiadów zdradził, że jego miłość do polskich gór zaczęła się po napisaniu Krzesanego, wtedy kompozytor pojechał w Tatry.

Zdaję sobie sprawę, że moja miłość do gór jest dzielona z milionami innych ludzi

- mówił w jednym z wywiadów udzielonym w Bielsku Białej.

O swojej muzyce mówił bardzo rzadko. Poniższe wypowiedzi pochodzą z filmu dokumentalnego „Wojciech Kilar Credo” Violetty Rotter-Kozery i Zdzisława Sowińskiego.

Bieg historii ułożył z trzech moich utworów jakby jeden utwór. Myślę o Bogurodzicy, napisanej w roku 1975, potem Angelus, to jest 1984 i Exodus. Te trzy utwory po raz pierwszy zostały wykonane na Wratislavia Cantans jako jeden utwór. Zdałem sobie sprawę, że to jest taki w sumie optymistyczny skrót naszej historii.

Te dawne czasy, Bogurodzica śpiewana przed bitwą, tryumfy rycerstwa naszego, epoka potężnego państwa… Potem Angelus, jakby błagalny. Na marginesie mówiąc, to utwór napisany bardzo konserwatywnym językiem, ale pomysł zaczęcia utworu od różańca jest awangardowy. Bo tego jeszcze nikt nie zrobił. Angelus mówi o smutnym czasie. Można do tego podłączyć i zabory i okupację niemiecka, potem okupację komunistyczną, az do upadku komunizmu.

Potem jest Exodus, który jest jakby tryumfem. Przejściem przez Morze Czerwone.

Czyli Bogurodzica - wielkość oręża, Angelus - opłakiwanie czasu złego i Exodus - przejście przez Morze Czerwone i, miejmy nadzieję, dobra przyszłość mojej Ojczyzny.

W filmie "Wojciech Kilar Credo" kompozytor opowiada także, że często ma wątpliwości wobec utworów, które napisał:

Wydaje mi się, że ja należę do tej grupy, która jakoś wyczuwa, co się stanie. I to, że Krzesany jest zupełnie inny, to ja tego nie wymyśliłem. Ja byłem przerażony tym, co ja napisałem. Ja się tak strasznie bałem pierwszego wykonania. Jezus Maria! Zwariowałeś! Czyś ty oszalał chłopie?! Cofnij to! Wycofaj, nie pozwól wykonywać.

I było to odebrane różnie, i jako kicz i jako skandal. Ale ja zawsze powtarzam, że obie strony są dobre. Zarówno pochwały, jak i obelgi. ie ma większego powodu do przygnębienia, niż gdy się czyta: „no, interesujący utwór”. Jak ja słyszę, że utwór jest ciekawy, to myślę, wycofać go. Nie da się go ani zbluzgać, ani wychwalić… to nie ma w nim życia. Moje kryterium utworu to, czy jest tam jakiś ślad życia

- mówił Wojciech Kilar.

CZYTAJ: Nie żyje Wojciech Kilar - jeden z najbardziej znanych polskich kompozytorów, twórca muzyki filmowej. Miał 81 lat

Wuj

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych