„Nowelizacja antydyskryminacyjna jest nieobliczalna, nie da się przewidzieć ilości absurdów, które może wykreować”. NASZ WYWIAD

Fot. Facebook
Fot. Facebook

wPolityce.pl: w Sejmie trwają prace nad niebezpiecznym projektem ustawy nowelizującej polskie prawo antydyskryminacyjne. Podnosi Pan w swoich wypowiedziach dla mediów wątpliwości wobec treści tej ustawy. Dlaczego w Pana ocenie jest ona niepokojąca?

Prof. Aleksander Stępkowski, prawnik, Prezes Zarządu Instytutu na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris: Ustawa w daleko idący sposób ogranicza wolności obywatelskie, a ponad to wprowadza dużą niepewność co do treści obowiązującego prawa. Wnioskodawcy usiłują rozszerzyć zakaz kierowania się indywidualnymi preferencjami obywateli w doborze kontrahentów lub w innych relacjach społecznych, likwidując obowiązujące w tej mierze, precyzyjne dookreślenia cech prawnie chronionych. To będzie oznaczać, że w najbardziej nawet niecodziennych sytuacjach możemy spotkać się z zarzutem pomawiającym nas o praktyki dyskryminacyjne. W efekcie, nowelizacja stworzy, dla środowisk przeświadczonych o swej dyskryminacji, nadzwyczaj dogodny instrument, w oparciu o który, przy użyciu sądów, lub samą tylko zapowiedzią powództwa, będzie można nękać obywateli z powodów, o których nigdy by nie sądzono, że mogą być czymkolwiek niestosownym.

 

Ustawa obejmuje ochroną „tożsamość” oraz „ekspresję płciową”? Co to oznacza? Jakie skutki może mieć zakaz dyskryminacji ze względu na te dwie przesłanki?

Najkrócej rzecz ujmując, jeśli kierować się wyjaśnieniami zawartymi w uzasadnieniu do ustawy, to chodzi o osoby cierpiące na zaburzenia tożsamości płciowej, mianowicie o transseksualistów i transwestytów. Jednak w rzeczywistości, zważywszy, że terminy te są bardzo nieostre, a wyjaśnienia z uzasadnienia nie mają żadnej mocy wiążącej, można sobie wyobrazić, że ekshibicjonista zacznie twierdzić, iż jest dyskryminowany ze względu na sposób wyrażania (ekspresję) swej płciowości. Ta nowelizacja jest nieobliczalna, ilość absurdów prawnych, które może kreować jest niemożliwa do przewidzenia. Nie sposób na przykład wykluczyć, że gwałciciele również zaczną się bronić zarzutami dyskryminacji ze względu na ekspresję płciową.

 

Ustawą zajmowali się już posłowie z komisji ds. rodziny. Występował Pan na tym posiedzeniu. Jakie były reakcje na wątpliwości dotyczące tej ustawy? Czy któreś wątpliwości zostały uwzględnione?

To było ciekawe doświadczenie. Zauważyłem, że szereg argumentów, które przedstawiłem było bliskie członkom komisji, i to nie tylko członkom wywodzącym się z ugrupowań opozycyjnych, ale również członkom Platformy Obywatelskiej, która popiera tę ustawę. Dostrzegłem dość ożywione reakcje poseł Kochan (wiceprzewodniczącej komisji), która zdawała się zwracać uwagę przewodniczącego na zasadność podnoszonych wątpliwości. Jednak gdy przyszło do głosowania, wówczas cała Platforma Obywatelska, (poseł Kochan nie wyłączając) zdecydowała o niezgłaszaniu jakichkolwiek uwag do projektu.

 

O czym to świadczy?

Widać, że doszło do jakiegoś porozumienia między forsującymi projekt posłami skrajnej lewicy (Twój Ruch) oraz lewicy (SLD) z jednej strony oraz Platformą z drugiej strony.

 

Wskazywał Pan również na niepokojące skutki zmian, jakie mogą odczuć media. Niektórzy mówią wręcz o zamachu na wolne media. Na czym polegają zmiany dot. mediów?

Obecnie obowiązujące przepisy wyraźnie wyłączają treści prezentowane w mediach z zakresu obowiązywania przepisów antydyskryminacyjnych. To wyłączenie ma zostać wykreślone. Co więcej, przewiduje się zmianę definicji jednej z ustawowych form dyskryminacji, jaką jest „molestowanie”. Molestowaniem jest każde zachowanie, którego celem lub skutkiem jest naruszenie godności osoby fizycznej i stworzenie wobec niej zastraszającej, wrogiej, poniżającej, upokarzającej lub uwłaczającej atmosfery. Nowelizacja zakłada, że molestowaniem mogą być również treści publikowane w mediach oraz w reklamie.

 

Co oznacza „uwłaczająca atmosfera”?

Trudno z góry określić, tym bardziej, że są grupy osób, które nader łatwo jest dotknąć, bo są to osoby mocno przewrażliwione. Jeśli teraz takie osoby będą mogły pozywać za treści, które pojawiają się w mediach, i to nie w związku ze szkodą której doznały, ale za naruszenie dóbr osobistych, wówczas sprawa zaczyna wyglądać nader poważnie. Już teraz wysyłane są pogróżki do mediów publikujących treści krytyczne względem praktyk homoseksualnych, a nowelizacji jeszcze nie uchwalono. Niedawno środowiska LGBT wystosowały szereg skarg w związku z programem Jakuba Strzyczkowskiego w radiowej Trójce. Programu, w którym nic nie twierdzono, a jedynie zadawano bardzo zasadne pytania. Pod rządami znowelizowanej ustawy posypałyby się masowe pozwy domagające się zadośćuczynienia dotkliwego dla nadawcy (ustalanego w zależności od wysokości obrotów danego podmiotu). Zarówno dla małych podmiotów medialnych, jak i dla dużych, kilka takich skarg oznacza ekonomiczną likwidację. Warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną kwestię. Łatwość, z jaką po nowelizacji będzie można wytaczać pozwy z tytułu dyskryminacji, będzie sprzyjać powstawaniu wyspecjalizowanych podmiotów żerujących na tych pozwach, tak jak to miało miejsce w odniesieniu do prawa konsumenckiego. Podmioty takie wytaczały pozwy oferując cofnięcie powództwa w zamian za opłacenie kosztów zastępstwa procesowego. Nowelizacja stworzy istny raj dla pieniaczy sądowych, jednak projektodawcy uważają najwyraźniej, że w polskich sądach panuje nuda.

Rozmawiał Stanisław Żaryn

 

CZYTAJ TAKŻE: "Ktokolwiek odważy się negatywnie ocenić dewiację, zostanie ukarany". "wSieci" o bardzo groźnym projekcie ustawy

 

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.