Premier jak porucznik Borewicz i Władimir Putin (w jednym). Tusk pokazał, jak trzymać rękę na pulsie, gdy za oknem grzmi orkan Ksawery

fot. wPolityce.pl
fot. wPolityce.pl

Po chwilowej „cofce” związanej z kryzysem ukraińskim, Donald Tusk przeszedł do kontrofensywy i postanowił zrobić show, którego nie powstydziłby się sam Władimir Putin. Premier postanowił odebrać meldunki na temat orkanu Ksawery od wojewodów z wykorzystaniem najnowszego dostępnego sprzętu.

Dopomogły telewizje informacyjne, relacja na żywo w TVN24, Polsacie News i TVP Info też była imponująca. Aby pokazać, że premier trzyma rękę na pulsie ruszyli do zdwojonej pracy spece od ramek i infografiki.

Na żywo widzowie mogli śledzić, jak Donald Tusk dowiaduje się, że w zachodniopomorskiem „zmienił się kierunek wiatru zachodniego”, a „ok. 70 szkół zdecydowało, że uczniowie nie podejmą nauki”.

Wydawało nam się, ale może to tylko nasza czepliwa natura, że prezes rady ministrów najbardziej wyczekiwał na raport od wojewody pomorskiego.

Dwa wypadki śmiertelne, siedem osób w stanie średnim

- brzmiał pierwszy meldunek. Potem wojewoda pomorski uspokajał.

Stan wody ma tendencje spadkową, a na lotnisku, panie premierze loty się odbywają, ale są uzależnione od podmuchów wiatru

- zwrócił się do Donalda Tuska wojewoda, szczególnie podkreślając, że loty się odbywają. Nic w tym dziwnego, wszak gdyby nie Ksawery, to premier już byłby w powietrzu, na kursie północnym.

Potem było jeszcze coś o ludziach bez prądu, ale to tak tylko na dodatek. Wyraźnie zafrasowany premier dopytał o „cofkę” na Bałtyku, ale został uspokojony. Pan wojewoda chyba jednak przeszarżował wytykając premierowi, że nie zrozumiał fragmentu raportu, który mówił, że „stan wody ma tendencje spadkową”.

Okej

- odparł premier, pozostawiając wojewodę w niepewności, dobry raporcik, czy nie dobry…?

Następnie niczym porucznik Borewicz, premier zażądał łączenia z wielkopolską.

76 tys. mieszkań bez prądu, port Ławica pracuje normalnie, w miejscowości Święta zawalił się dach szkoły

- relacjonował wojewoda, trochę lakonicznie, jak na tak znakomicie wyreżyserowany spektakl, co natychmiast skontrował premier.

Czy tymi szkołami ktoś się opiekuje?

- drążył szef wszystkich szefów. Dowiedział się, ze „oczywiście kuratorium jest w stałym kontakcie” i zrobi wszystko, co należy.

Uspokojenie przyszło z Łodzi.

Pogoda się poprawia, interwencje dotyczyły powalonych bilboardów i reklam, wszystkie służby są w gotowości, zawaliły się tylko dwa dachy w pomieszczeniach gospodarczych

- relacjonowała wojewoda Jolanta Chełmińska. I to jest postawa godna pochwały! Tak się powinno raportować, kiedy szef rządu marszczy czoło przed kamerami.

Niepokojąco zaczął relację wojewoda Kozłowski z Mazowsza. Dowiedzieliśmy się, że „najbardziej wiało w Mławie” oraz, że „około 16-tej będzie wiało bardzo, ale nie za bardzo”.

Potem, albo nam się wydawało, albo premier chrząknął i wojewoda Kozłowski błyskawicznie zmienił ton.

Od rana bez prądu było 110 tys. gospodarstw - teraz jest bez prądu 56 tys., do wieczora będzie załatwione

- zapewnił włodarz Mazowsza.

Koniec raportów wyglądał już tak, jak rozpisano w scenariuszu.

Sytuacja jest trudna, ale nie beznadziejna

- zameldował szef straży pożarnej, gen. Leśniakiewicz.

Panie premierze, wojsko jest gotowe do udzielenia wsparcia

- dodał gen. Anatol Wojtan, zastępca szefa Sztabu Generalnego WP.

Z tłumaczenia ministra Bartłomieja Sienkiewicza nie udało nam się zrozumieć prawie nic. Mówił, że coś się tam sprawdza znakomicie. Ale nie ma się co nad tym skupiać. Prawdopodobieństwo, że powiedział coś poza scenariuszem jest prawdopodobne równie z ponownym zagrożeniem „cofką” na Bałtyku.

I nie gadajmy już o OFE, ani młodych, którzy z PO idą do Gowina. Lećmy już do Sopotu. Kurtyna! Reklama!

Wuj

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych