Były wiceprezydent Opola rzucił legitymacją partyjną Platformy: "Mam swój honor i poczucie godności". NASZ WYWIAD

fot: opole.pl
fot: opole.pl

wPolityce.pl: Złożył pan właśnie legitymację partyjną, po tym jak wcześniej został wyrzucony ze stanowiska wiceprezydenta miasta Opola. Co się stało?

Arkadiusz Wiśniewski, były wiceprezydent Opola: Przez dwanaście lat byłem członkiem Platformy Obywatelskiej i uważam, że to był dobry okres w moim życie. Zostawiam w partii wielu przyjaciół i sporo miłych wspomnień, ale przyszedł czas, kiedy trzeba się pożegnać, aby iść własną drogą.

 

Po dwunastu latach w partii, nie zostawia się jej z powodu kaprysu.

Obecny kierunek działania i wizja Platformy Obywatelskiej pokazały mi, że nie ma w niej miejsca dla takich ludzi jak ja – chcących coś zmieniać, robić dobre rzeczy dla państwa i regionu.

 

Brzmi wzniośle. A co takiego zrobił pan dotychczas jako wiceprezydent Opola?

Wykonaliśmy ciężką pracę, sprowadzając do miasta kilku potężnych inwestorów, takich jak fabryka Polarisa, która zatrudni około 350 osób, ale udało się również namówić do inwestowania kilka mniejszych firm. Wprowadziliśmy dla studentów stypendia prezydenckie, co przez lata było nieosiągalną kwestią, wzmacniając jednocześnie współpracę ze środowiskiem akademickim. Zawsze stawiałem na transport zbiorowy, więc robiłem wszystko aby mieszkańcy jeździli nowymi autobusami – i to się udało, bowiem miasto zakupiło kilkadziesiąt nowych pojazdów. Jednak najbardziej jestem dumny ze współdziałania z biznesem, ponieważ sprowadzając do miasta firmy, mogliśmy dać obywatelom wiele miejsc pracy, co w dobie kryzysu jest bardzo ważne.

 

Czegoś nie rozumiem. Dlaczego zatem PO pozbywa się dobrze działającego wiceprezydenta, który odnosił takie sukcesy?

To jest pytanie do posła Tadeusza Jarmuziewicza, który sam został wyrzucony z ministerstwa transportu. To on złożył wniosek o wyrzucenie mnie z partii i cofnął partyjną rekomendację na stanowisko wiceprezydenta. Jestem osobą, która nie pcha się tam, gdzie jej nie chcą, dlatego hołduję starej dobrej zasadzie „boso, ale w ostrogach”. Cieszę się, że odchodzę z powodów partyjnych, a nie merytorycznych.

 

Chce pan powiedzieć, że w PO nie jest ważne, czy ktoś odnosi realne sukcesy?

Tak właśnie to odbieram. Nie ma miejsca dla młodych społeczników, lokalnych patriotów, którzy chcą działać dla swojego regionu. Ja mam swój honor i poczucie godności i widząc, że komuś przeszkadza moje działanie, nie będę na siłę pchać się, tam gdzie mnie nie chcą.

 

Powiedział pan, by pytać posła Jarmuziewicza. Czy mam rozumieć, że były wiceminister - czując, że w Warszawie jego kariera jest spalona - szykuje sobie grunt wyborczy w Opolu, pozbywa się konkurenta? Pan w lokalnych sondażach zdobywał więcej głosów od niego.

Całe szczęście polityka nie tylko odbywa się w zaciszu gabinetów partyjnych, ale również przy urnach wyborczych. Opolanie sami ocenią obecną sytuację podczas najbliższych wyborów samorządowych. Mam za sobą dwanaście lat działania w PO, a dalszej kariery nie muszę wiązać z partią o nazwie Platforma Obywatelska. Ta partia bardzo się zmieniła w ostatnim czasie. Chcę budować społeczeństwo obywatelskie, propagować lokalny patriotyzm, dlatego swoje odejście z partii ogłosiłem na pl. Wolności w Opolu.

 

Jaką partią jest teraz Platforma? Jeśli nie ma w niej miejsca dla młodych patriotów, to dla kogo jest?

Przez dwanaście lat przeszła swoją transformację. Wstępowałem do ugrupowania, które wówczas bardziej przypominało ruch społeczno–obywatelski. Od tamtego czasu wszystko się zmieniło. Jednak ocenę obecnej formy PO zostawiam obywatelom – ewentualnie politologom, którzy często trafnie potrafią ocenić dokąd zmierza Platforma.

 

Rozmawiał Łukasz Żygadło

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych