Stalinowski prokurator zasłania się stanem zdrowia przed odpowiedzialnością. A sąd nie próbuje nawet zweryfikować opinii lekarskiej

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/ Rafał Guz
fot. PAP/ Rafał Guz

Sąd zawiesił proces Henryka K., byłego szefa prokuratury wojskowej PRL oskarżonego o zbrodnie komunistyczne. Powodem jest stan jego zdrowia, Decyzja wywołała ostry protest byłych opozycjonistów.

Hańba, na Białoruś!, Pan hańbi instytucję sądu

takie słowa usłyszał od publiczności sędzia Michał Żak z Wojskowego Sądu Garnizonowego, po ogłoszeniu tej korzystnej dla oskarżonego decyzji.

I trudno się dziwić - skora wszystko wskazuje na to, że kolejny stalinowski prokurator uniknie odpowiedzialności.

Jak informuje ND uzasadnieniem postanowienia sądu była decyzja biegłego kardiologa, który sprzeciwił się prowadzeniu rozprawy z uwagi na to, że może to stanowić nawet zagrożenie dla życia oskarżonego.

Po rozprawie Żandarmeria Wojskowa próbowała zatrzymać manifestantów, ale ostatecznie odstąpiła od tego.

Nie ma na to zgody

– tak postępowanie sądu skomentował Adam Słomka z KPN-Niezłomni, który skrytykował brak weryfikacji opinii medycznej.

Zastosowano sztuczkę pseudomedyczną, której sąd nie chciał zweryfikować poza służbą zdrowia MSW

– oceniał przewodniczący KPN-Niezłomni. Ubolewał, że kombatanci muszą protestować przeciwko brakowi rozliczenia zbrodni komunistycznych, a organy państwa wcale się tym nie zajmują.

ND przypomina, że Henryk K. został postawiony w stan oskarżenia przez IPN za to, że jako sędzia Wojskowego Sądu Rejonowego w Warszawie w okresie od marca 1952 r. do czerwca 1953 r., bezprawnie pozbawił wolności trojga działaczy antykomunistycznych. Akt oskarżenia trafił do sądu w czerwcu, a we wrześniu odbyła się tylko jedna rozprawa.

Henryk K. pracował w stalinowskim wymiarze sprawiedliwości, m.in. w Wojskowym Sądzie Rejonowym w Warszawie, znanym w tym okresie przede wszystkim z niesławnych sesji wyjazdowych, na których niejednokrotnie wymierzano kary śmierci. Potem trafił do izby wojskowej Sądu Najwyższego. U schyłku PRL zdążył jeszcze w latach 1984-1990 być naczelnym prokuratorem wojskowym, a w latach 1985-1989 sędzią Trybunału Stanu.

Krzysztof Szwagrzyk z IPN wskazuje, że K. trafił do stalinowskiego sądownictwa bez ukończenia studiów prawniczych, a jedynie po ukończeniu fakultetu wojskowego we Wrocławiu (1949-1950). Dopiero dwa lata później został ekspresowo magistrem prawa Uniwersytetu Łódzkiego. W tym czasie był już asesorem wojskowego sądu w Łodzi. Historyk podkreśla, że właśnie tacy ludzie, młodzi, po krótkim przygotowaniu, cieszyli się zaufaniem kolejnych ekip komunistycznych i decydowali o obliczu wojskowego wymiaru sprawiedliwości, i pełnili, jak K., najwyższe funkcje.

- czytamy w artykule.

Gazeta przypomina również, że to właśnie Henryk K w lipcu 1989 r., jako naczelny prokurator wojskowy odmówił uznania rtm. Witolda Pileckiego za niewinnego. „Nie negując zasług Witolda Pileckiego w czasie wojny i aktywnej walki z okupantem hitlerowskim, niestety brak jest podstaw do pełnej rehabilitacji wyżej wymienionego w odniesieniu do jego działalności w latach powojennych” – stwierdził w swojej odpowiedzi.

ansa/ Nasz Dziennik

 

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych