Prof. Rybiński: "Wyliczenia Balcerowicza to dolna granica długu, z którym będziemy się musieli zmierzyć. Polskie państwo częściowo zbankrutuje." NASZ WYWIAD

Fot. FOR
Fot. FOR

wPolityce.pl: Leszek Balcerowicz zaprezentował dziś nowy zegar długu publicznego. Według oficjalnych danych wskazuje on na wysokość długu przekraczającą 57% PKB, a wraz z tzw. długiem ukrytym nawet 193% PKB. Jesteśmy bombardowani sumami: ponad 3 biliony złotych ogółem, ok. 80 tys. złotych na głowę. Czy to realne zagrożenia, czy jedynie żonglerka liczbami?

CZYTAJ WIĘCEJ: Balcerowicz ostro krytykuje politykę gospodarczą rządu i mówi o greckim scenariuszu. Wraca też licznik długu, który wskazuje już na biliony złotych

Prof. Krzysztof Rybiński: To jest stan faktyczny. Na dzień dzisiejszy możemy powiedzieć, że takie są znane zobowiązania państwa polskiego wobec przyszłych pokoleń wynikające tylko z faktu, że państwo ma im wypłacać emerytury według znanych formuł. Do tego dochodzą zobowiązania dotyczące leczenia tych ludzi, dlatego ten dług będzie w przyszłości jeszcze większy, bo nie bierzemy pod uwagę tych kosztów. To co pokazał Balcerowicz to dolna granica długu publicznego, z którym będziemy się musieli zmierzyć w przyszłych.

 

Może nie jest tak źle? Minister Jacek Rostowski przekonywał w trakcie debaty nad budżetem, że w innych krajach wskaźnik długu publicznego jest o wiele wyższy. A mimo to mieszkańcy tych państw jakoś sobie radzą.

Zgadza się, choć wszystkie te kraje będą musiały się zmierzyć z długiem publicznym. Warto jednak pochylić się nad tym, jak minister Sami Wiecie Który pierze mózgi swoimi teoriami. Dla przykładu zadłużenie Włoch na poziomie ok. 130 % PKB może się wydawać bardzo duże, ale by spłacić ten dług wystarczy zabrać Włochom 10% depozytów z ich banków. Bogaty kraj może mieć wysoki dług publiczny, a nasze państwo – by spłacić 900 mld, o których się mówi – musiałoby zabrać mieszkańcom wszystkie depozyty. Jesteśmy ciągle biednym społeczeństwem, które już ma spore długi. Dlatego dług, o którym wiemy, to o wiele większy problem niż zadłużenie Włochów czy Francuzów którzy są bogaci i łatwiej mogą sobie z tym poradzić. Nie można porównywać długu Polski do Francji czy Niemiec dlatego, że jesteśmy biednym społeczeństwem. Kraje zamożne mogą sobie pozwolić na większy dług publiczny. Polska znajduje się w gronie krajów umiarkowanie bogatych w Europie i ma wśród nich drugi dług publiczny, zaraz po Węgrzech. Ale nas to uderzy dużo wcześniej, bo mamy demograficzne problemy.

 

Jak będzie wyglądało to uderzenie i kiedy można się go spodziewać? Państwo przestanie być wypłacalne?

Ten dług mocno uderzy w nasze społeczeństwo, zwłaszcza że demograficzne tsunami już się zbliża i już za pięć lat zacznie wykańczać nasz kraj. Praktyka nierespektowania umów społecznych, którą zapoczątkował obecny rząd, oznacza, że część tego długu nie zostanie spłacona – Polacy, którzy liczą na emerytury mogą być przekonani, że ich znaczna część nie zostanie wypłacona, a państwo po części zbankrutuje, nie wypłacając emerytur. Takie będą skutki polityki fiskalnej prowadzonej przez ostatnie kilka lat.

Trzeba też pamiętać, że dług, o którym rozmawiamy, to zaległości długoterminowe, nie trzeba ich spłacać w ciągu jednego roku. Po części trzeba robić reformy, które sprowokują polską gospodarkę do szybszego rozwoju. W ostatnich sześciu latach takich reform prawie nie było, a dodatkowo część z posunięć rządu doprowadziła do dewastacji polskiej innowacyjności. W pewnych kwestiach wręcz cofamy się w rozwoju.

 

Opozycja alarmowała dziś o planowanej prywatyzacji spółki PKP Cargo. Widzi pan w takich decyzjach rządu

Prywatyzacja jednej czy drugiej spółki niewiele zmieni. Prywatna własność jest bardzo pożądana, ale to, że zawsze radzi sobie lepiej nie jest regułą. W Polsce mamy na przykład banki z częściową własnością Skarbu Państwa, które są dobrze zarządzane. Problem leży gdzie indziej; cały model rozwoju Polski postawiony jest na głowie, jesteśmy traktowani rezerwuar taniej siły roboczej, która ma zasilać firmy prowadzone przez zagraniczny kapitał. Musimy zrobić z Polski kraj, gdzie będą rodzić się nowe przedsiębiorstwa, które stać będzie na globalną ekspansję. Potrzeba zupełnie nowego spojrzenia i nowego modelu rozwoju dla Polski. Dłużej nie możemy pracować w fabrykach zagranicznego kapitału, bo takie społeczeństwo rozwijać się nie będzie i wpadnie w to, co się modnie nazywa pułapką średniego dochodu.

 

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Marcin Fijołek

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych