Prof. Rońda: "Publikacja >>GW<< to akt bandytyzmu i terroryzmu politycznego. To próba terroryzowania środowiska naukowego". NASZ WYWIAD

Fot. PAP/Tomasz Gzell
Fot. PAP/Tomasz Gzell

wPolityce.pl: jest pan jednym z bohaterów skandalicznego tekstu w "Gazecie Wyborczej", który ponoć miał opisywać zeznania ekspertów zespołu parlamentarnego. Gdy porównuje się tezy "GW" z protokołami widać m.in. manipulacje pańskim życiorysem, jakich dopuściła się red. Kublik. Pan wykazywał, jakie ma związki z lotnictwem, a gazeta pisała, że pan się na tym nie zna. Co pan sądzi o takim manipulowaniu pana biografią?

Prof. Jacek Rońda: Jako obywatel muszę zaprotestować przeciwko objawom bandytyzmu w życiu publicznym i zdziczeniu obyczajów. Atakowanie kogoś personalnie i dezawuowanie jego zasług dla nauki i szkolnictwa, atak personalny w czołowych środkach przekazu - to nawiązuje do epoki, gdy działała NSDAP w Niemczech, to powrót do realiów dzikiego komunizmu z lat powojennych. To próba terroryzowania środowiska naukowego, włącznie z prof. Michałem Kleiberem, który wystąpił ze znakomitą propozycją zorganizowania debaty ekspertów rządowych oraz ekspertów komisji parlamentarnej. Publikacja "GW" to właśnie akt bandytyzmu i terroryzmu politycznego.

Maciej Lasek od razu przystąpił do ataku, mówiąc, że debata się odbędzie, ale po tekście "GW" ma wątpliwości czy z udziałem specjalistów zespołu parlamentarnego. Powtórzył to dziś na konferencji. Boi się pan prób wykluczenia panów z debaty?

Ja w sprawie smoleńskiej nie występuje jako ekspert lotniczy, ale ekspert od balistyki wewnętrznej. Mam w tym zakresie wykształcenie i duże doświadczenie. Przez lata pracowałem w Niemczech, Francji, RPA jako balistyk. Pracowałem również w przemyśle lotniczym, zajmowałem się konstrukcjami lotniczymi, a zwłaszcza silnikami lotniczymi. Ja nie pretenduję do bycia ekspertem lotniczym. Dziś zajmuje się sprawami innymi.

"Wyborcza" kpiąc pisała, że jest pan ekspertem od implantów.

Rzeczywiście zajmuje się obecnie implantologią. To jest moje hobby, któremu poświęcam każdą chwilę. Uważam, że to jest mój obowiązek wobec społeczeństwa. Chcę pomagać chorym. Zresztą często zdarza się, że balistycy, specjaliści od uzbrojenia po latach zajmują się takim rodzajem działalności. Swoją działalność w obszarze implantologii traktuję jako obowiązek wobec mojej ojczyzny Polski oraz wobec mojej drugiej ojczyzny - RPA. Ja jestem dumny z tego, że mam już sukcesy w obszarze projektowania implantów. Mam już dwa potwierdzone patenty, kolejny zgłosiłem. Mam również jeden patent światowy w tej dziedzinie. Poza implantologią interesuję się również informatyką, prowadzę firmę polsko-amerykańską. I jestem profesorem w USA, a w Polsce jestem profesorem pewnej akademii, o której nie mogę głośno mówić.

Dlaczego?

Pan rektor gniewa się, jak ktoś napisze, że jestem związany z tą uczelnią. Ja więc o tym nie mówię, żeby nie stracić pracy i nie być wzywanym przez rzecznika dyscyplinarnego.

To znaczy, że zaangażowanie w sprawę smoleńską ściągnęło na pana kłopoty?

Spotkałem się kilkakrotnie z tym, że jeden z prorektorów personalnie mnie atakował. Niektórzy z kolegów, którzy wcześniej byli agentami SB, pisali do mnie listy. Ktoś, nawiązując do mojego pochodzenia, napisał mi: "ty warszawski naukowcu. Uciekaj stąd do Warszawy". Odpowiedziałem mu, że nie jest hańbą być warszawianinem. Jestem z tego dumny, ale również jestem dumny, że znalazłem miejsce w Krakowie. Bardzo mi się tam podoba.

Rozmawiał KL

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.