Jeśli w wakacje nie zdążyliśmy z lekturami, czas to nadrobić. Jest książka, którą czyta się jak bestseller i która mrozi krew, jak najlepszy horror. Najciekawsze jednak w tym wszystkim jest to, że jej fabuła nie jest fikcją, ale rozgrywa się na żywo, wokół nas. Jej różne wątki poznaliśmy już wcześniej lub stale jeszcze do nas docierają w skrawkach telewizyjnych obrazów czy radiowych i prasowych komentarzy.
Autorka książki, Dorota Kania, odrobiła kawał reporterskiej pracy, który wymagał dużo cierpliwości – siedzenia w czytelniach i pochylania się nad zakurzonymi często już aktami prokuratorskich śledztw czy sądowych przewodów. Jednak bardzo się opłaciło.
Autorka – zresztą, nie ona jedna, spostrzegła, że okres po katastrofie smoleńskiej przyniósł serie nagłych śmierci uznanych za samobójstwa. Opisywała je zresztą nie raz w swojej reporterskiej pracy. Zwrócił także jej uwagę fakt, że jak cały okres po roku 1989 przyniósł żniwo w postaci niezrozumiałych nagłych zgonów, nie rzadko brutalnych i krwawych, tak ostatnie dwa lata, przyniosły ich szczególnie wiele. Wszystkie te tragiczne odejścia, często publicznych postaci, mają wspólny mianownik – tajne służby PRL w tle. Służby, które miały pozostać reliktem przeszłej epoki, w rzeczywistości stały się - jak mówi Kania – głównym rozgrywającym w polskim biznesie i polityce po roku 1989.
Dorota Kania zebrała część tych tragicznych historii i powędrowała tropem ich sądowych akt. Odnalazła opis wielu nieznanych szerokiej publiczności faktów i zdarzeń. Co dało skutek piorunujący. W książce nie ma autorskich komentarzy, domysłów czy spekulacji. Są tylko niezaprzeczalne fakty, zebrane w opis ciągów zdarzeń i wypadków. Autorka wydobywa na światło dzienne nieznane detale, trafia na ślady nieopisanych spotkań, czy przedmiotów. Podaje zbiegi dat, opisuje niepublikowane dialogi i działania bohaterów książki, którzy zwykle kończyli tak samo. Śmiercią – zazwyczaj spowodowaną przez wypadek, nagłą zdrowotną śmiertelną niedyspozycję lub samobójstwo. To ostatnie zwykle budziło potem wiele wątpliwości. Choć zwykle ta wersja była ogłaszana przez organa ścigania w niezrozumiałym pośpiechu i jakimś ogólnym zamęcie.
W efekcie mamy opis III RP bez retuszu i zbędnego makijażu. Lakoniczne rejestry zdarzeń mrożą krew w żyłach. Mogą obudzić najbardziej uśpionych czytelników. Z kart książki Polska nie jawi się jako szczęśliwa zielona wyspa. Przypomina już bardziej wyspę straceńców… Autorce udało się dotknąć tajemnicy, która czeka jeszcze na swoją odsłonę. W efekcie wyłania się obraz bezwzględnych służb, których nieobecność - jak mawia jeden z publicystów – jawi się jako stopień szczególnego rodzaju wyższej obecności. Opisane wątki i fakty nie dają spokoju długo po lekturze. Niepokoją i budzą nie tylko wyobraźnię, ale zmuszają do refleksji nad stanem III RP i bezpieczeństwem jej obywateli.
Znajdziemy tu historie zabójstwa małżeństwa Alicji i Piotra Jaroszewiczów, komendanta Policji Marka Papały, ministra sportu w rządzie AWS - Jacka Dębskiego, szefa Ośrodka Studiów Wschodnich - Marka Karpa, Krzysztofa Olewnika, pracownika kontrwywiadu PRL - Andrzeja Stuglika, szefa Kancelarii Premiera Donalda Tuska - Grzegorza Michniewicza, szyfranta - Stefana Zielonki, generała Sławomira Petelickiego, ex-premiera Andrzeja Leppera, czy dawnego funkcjonariusza WSI - Leszka Tobiasza.
Ja czytanie „Cienia tajnych służb” rozpoczęłam od historii Marka Karpa, która mnie z różnych względów, bardzo ciekawiła, a była już stosunkowo zapomniana. Po lekturze jeszcze dziś myślę o szefie i założycielu Ośrodka Studiów Wschodnich. Zdania rozpoczynające całą opowieść: „Marek Karp nie dotarł na spotkanie. Ciężarówka o białoruskich numerach rejestracyjnych wepchnęła jego samochód pod nadjeżdżającego TIR-a. Były szef OSW w stanie krytycznym trafił do szpitala, natomiast jego samochód na policyjny parking. Teczki z dokumentami, którą Marek Karp zabrał ze sobą w podróż, nigdy nie znaleziono” - jeszcze dziś zmuszają do powrotu do tamtego dramatu.
Każda z opisanych historii to gotowy materiał na odcinek filmowej opowieści. Gdyby polska telewizja publiczna była telewizją z misją, to sięgając po książkę Doroty Kani miałaby scenariusz na pełnokrwisty, niebywale interesujący dokumentalny serial. Nie miejmy jednak złudzeń, przynajmniej na razie, nie możemy na to liczyć. Ale jest za to książka. Tylko tyle i aż tyle…
Artykuł ukazał się w miesięczniku „Moja Rodzina” nr 9 (2013)
Dorota Kania, Cień tajnych służb, Wydawnictwo M, Kraków 2013.
***
Dorota Kania, znana dziennikarka śledcza ujawnia nieznane kulisy zbrodni i niewyjaśnionych samobójstw, wśród tematów poruszonych w książce znajdują tak głośne zabójstwa i samobójstwa jak: Alicji i Piotra Jaroszewiczów; Marka Papały; Ireneusza Sekuły; Jacka Dębskiego; Jeremiasza Barańskiego; Marka Karpia; Krzysztofa Olewnika; Andrzeja Leppera; Sławomira Petelickiego.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/166105-rzeczpospolita-sluzb-peerelowskich-czyli-iii-rp-bez-retuszu-i-makijazu-lektura-ktora-mrozi-krew