List z Węgier na Święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. "List od Piusa XII zawierał wyrazy solidarności z cierpiącym narodem polskim i odrzucenie niemieckiej propagandy"

Matka Boża Akowska z Powstancem Warszawskim, witraż w kosciele Wniebowziecia NMP Wisła-centrum
Matka Boża Akowska z Powstancem Warszawskim, witraż w kosciele Wniebowziecia NMP Wisła-centrum

Marianne Dobos (Miszkolc): List z Węgier na Święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Pocztą butelkową do Polski

14 sierpnia 1942 r. w Krakowie żołnierze SS, wyznaczeni do strzeżenia rezydencji arcybiskupiej, nie podejrzewali zapewne, od kogo i jaką przesyłkę przywieźli właśnie co przybyli goście. Towarzyszył im oficer Wehrmachtu. Jeden z przybyszów, uśmiechnięty, trzymał w ręku pudełko z napisem Spaghetti, a pod pachą butelkę Chianti. Weszli bez przeszkód.

Wśród przybyłych znajdował się niemiecki kapelan polowy ks. Joseph Kaul. Towarzyszył mu pracownik Pałacu Apostolskiego monsignore Quirino Paganuzzi, który był osobistym posłańcem Piusa XII do arcybiskupa Adama Sapiehy – z tajną wiadomością. Do Polski dotarł jako kapelan polowy Zakonu Maltańskiego szpitalnym pociągiem. Adresat szczęśliwie otrzymał przesyłkę.

Arcybiskup odczytał odręczny list papieża ze łzami w oczach. Później otworzył resztę pakunków, w których było również wiele egzemplarzy tego samego listu do odczytania następnego dnia, w Uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny z ambon wszystkich kościołów i kaplic. List zawierał wyrazy solidarności z cierpiącym narodem polskim oraz jednoznaczne odrzucenie niemieckiej propagandy. Poruszony arcybiskup słowo po słowie zapamiętywał wiadomość. W pewnej chwili list wypadł mu z drżącej dłoni. Wtedy zawołał:

Na miłość Boską! Nie mogę listu Jego Świątobliwości przekazać moim księżom, a tym bardziej nakazać im, by go odczytali. Gdyby choć jeden egzemplarz trafił do rąk gestapo, wszyscy stracilibyśmy życie. To byłby koniec Kościoła w Polsce. Ojciec Święty nie wie, w jak strasznym jesteśmy położeniu? Zaraz musimy to spalić.

Cenna przesyłka spłonęła w kominku. Arcybiskup, widząc zdumienie odważnego posłańca-przemytnika, wyjaśnił:

Drogi Monsignore, proszę z serca podziękować Ojcu Świętemu. Nikt nie może być bardziej wdzięczny za jego wyrazy współczucia niż ja. Nie ma jednak potrzeby, by to współczucie okazywać na zewnątrz, gdyż to tylko powiększyłoby nasze cierpienia.

Arcybiskup zaczął też mówić o krakowskim getcie:

Najgorsze jest to, że nie jesteśmy w stanie należycie pomóc tym nieszczęśliwcom. Oni są całkowicie docięci od świata. Umierają bez jednego choćby słowa pocieszenia. Nic nie możemy powiedzieć, by nie skracać ich dni. Przeżywamy ich tragedię. Próbujemy im pomóc, ale to wszystko niewiele. Dla nas nie ma różnicy między Żydami a Polakami. Niemcy odebrali nam chleb i wolność. Jeszcze darowują nam życie i nadzieję na dotrwanie do końca naszej Golgoty.

Dwa i pół miesiąca później, w liście do Piusa XII, arcybiskup Sapieha tak nawiązał do tej sytuacji:

Wielki ból sprawia nam, że listu Waszej Świątobliwości nie możemy podać do wiadomości wiernych. List ten byłby tylko pretekstem do nowych prześladowań, a już i tak wystarczająco wiele jest ofiar, którym zarzucono utrzymywanie kontaktów ze Stolicą Apostolską.

Na opis tej historii natrafiłam w książce Michaela Hesemanna pt. „Pius XII wobec Hitlera”. Tak więc w uroczystość Wniebowzięcia NMP, 71 lat temu, wiadomość przesłana pocztą butelkową nie doszła do polskiego adresata. Arcybiskup Sapieha zapamiętał treść listu, ale nie ma danych, by ją spisał.

W sierpniu 1942 r. sam Pius XII spalił tekst swojego wystąpienia, które miało ukazać się w L'Osservatore Romano. Odkrył bowiem, że ściąga niebezpieczeństwo na tych w obronie których sam występuje. W jego procesie beatyfikacyjnym trzech naocznych świadków pod przysięgą złożyło o tym zeznanie.

Benedykt XVI w homilii wygłoszonej w 50. rocznicę śmierci Piusa XII, 9 października 2008 r., powiedział:

Często działał w tajemnicy i po cichu, właśnie dlatego, że w świetle konkretnych wydarzeń i w obliczu danej wówczas całościowej sytuacji historycznej, czuł, iż tylko tak można przeciwstawić się najgorszemu, tylko tak można uratować możliwie największą liczbę Żydów.

Proces beatyfikacyjny papieża Pacelliego uroczyście otworzył Paweł VI w 1965 r. Tzw. Positio, zawierające dokumenty o życiu i świętości Piusa XII, składa się z sześciu tomów, razem 3500 stron. Relatorem był jezuita ks. Peter Gumpel. Dnia 8 maja 2007 r. Kongregacja ds. Kanonizacyjnych jednogłośnie stwierdziła, że sprawujący posługę Piotrową czasie II wojny światowej papież praktykował chrześcijańskie cnoty w stopniu heroicznym.

Na prośbę Benedykta XVI dokumentację przejrzała niezależna komisja historyczna. Dopiero po ogłoszeniu wyników jej badań papież podpisał dekret o heroiczności cnót swego poprzednika z czasów wojny i okresu powojennego. W ten sposób proces przeszedł w fazę badania cudu za przyczyną Piusa XII.

700 tysięcy ludzi obecnych było na Placu św. Piotra 1 listopada 1950 r., zaś miliony łączyły się z nimi przez radio, gdy padały słowa:

Mocą autorytetu Pana naszego Jezusa Chrystusa, Apostołów Piotra i Pawła oraz własnego ogłaszamy, oświadczamy i postanawiamy, jako od Boga objawiony dogmat, że Niepokalana Boża Rodzicielka, zawsze Dziewica, Maryja, po wypełnieniu życia ziemskiego, została z ciałem i duszą do chwały niebieskiej wzięta.

Stojący wtedy na placu przed Bazyliką św. Piotra, ponad krzyżem jej kopuły mogli zobaczyć obok słońca księżyc. To był symbol Niewiasty obleczonej w słońce.

Siedem lat później ojcowie założyciele Wspólnoty Europejskiej, Schuman, de Gasperi i Adenauer, zaakceptowali flagę zjednoczonej Europy: dwanaście gwiazd na niebieskim tle – koronę Maryi. Jej opiece chcieli zawierzyć Europę.

Gdy w książce Michaela Hesemanna natrafiłam na opis przekazania listu ukrytego w butelce Chianti narodowi polskiemu, który był jak „ukrzyżowany pomiędzy dwoma łotrami”, postanowiłam tę wiadomość przekazać dalej. Niech butelkowa poczta nie będzie pusta!

Dołączam do niej słowa Piusa XII, wypowiedziane w przesłaniu radiowym do narodu węgierskiego 10 listopada 1956 r.:

Niech imię Boga, które jest znaczeniowo pokrewne z pokojem i wolnością, będzie drogowskazem, zobowiązaniem dla ludzi dobrej woli, dla ludów i narodów, niech będzie znakiem, dzięki któremu bracia i towarzysze wzajemnie się rozpoznają w trudzie wspólnego wyzwolenia.

 

 

Marianne Dobos

 

Dr Marianne Dobos (ur. 1942) jest autorką ok. 20 książek. W ostatnich latach bada życie Sługi Bożego o. Dydaka Kelemena OFM Conv. (1683-1744), pochodzącego z Siedmiogrodu misjonarza północnych Węgier. Studiując jego biografię natrafiła na postać przedwojennego postulatora generalnego o. Wojciecha Topolińskiego OFM Conv., ciekawą postać, łączącą Polskę, Węgry, USA i Watykan.

Topoliński wyruszył latem 1939 r. z Rzymu do swej ojczyzny. Arcybiskup Sapieha zaprosił go jako postulatora generalnego zakonu, który był odpowiedzialny za procesy kanonizacyjne. Także Pius XII liczył na jego polskie kontakty. Niemcy jednak już na początku listopada 1939 r. aresztowali o. Wojciecha w Gdańsku. Ostatnie miesiące jego życia giną w mrokach wojny. Zginął najprawdopodobniej w Sztumie 19 kwietnia 1940 r. Marianne Dobos, przekonana o jego męczeńskiej śmierci, prowadzi w jego sprawie własne śledztwo.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.