Sierpień 1920 – tryumf najbardziej profesjonalnej i przebiegłej strategii wojskowej w dziejach Polski

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
"Cud nad Wisłą 15 sierpnia 1920 roku" - obraz Jerzego Kossaka, 1930.
"Cud nad Wisłą 15 sierpnia 1920 roku" - obraz Jerzego Kossaka, 1930.

Nie czekała na cud Polska w sierpniu 1920 roku. Cudowi pomogła. Niestety w XXI wieku pamięć polskiego zwycięstwa nad Rosją bolszewicką często rozpływa się w martyrologii i sentymentalizmie. Być może będzie wkrótce przytłoczona – jak rocznica Powstania Warszawskiego – przez spory polityczne, ideologiczne, socjologiczne, psychologiczne, kulturoznawcze, filologiczne, ekonomiczne, metafizyczne i inne. Uzasadnione lub nie. Zbyt łatwo odciągające uwagę od strategii wojskowej.

Nawet państwa o najwyższym potencjale materialnym i duchowym giną bez myślenia strategicznego. Przed 93 laty wyniszczona zaborami i wojnami Polska zastosowała strategię przebiegłą, zaskakującą, aktywną, trudną, ryzykowną i skuteczną. Na najwyższym poziomie według profesjonalnych miar 3500 lat światowej myśli i sztuki wojennej. Nigdy przedtem ani potem Warszawy nie broniono w ten sposób – obroną przez atak. Aktywna strategia Józefa Piłsudskiego i Tadeusza Rozwadowskiego nie tylko obroniła stolicę, także zapewniła Polsce niepodległość i zmieniła Europę i świat. Tragiczny wynik dało zapomnienie lekcji sierpnia 1920 roku we wrześniu 1939 roku. Edward Rydz-Śmigły miał więcej wojska, broni i sojuszników, lecz strategię statyczną, przewidywalną i skazaną na porażkę.

Pierwszy krok, aby docenić polski tryumf z 1920 roku, to odrzucić nazwę „Bitwa Warszawska”. Taka nazwa zdradza perspektywę taktyczną, nie strategiczną. W rzeczywistości walka dwóch państw i dwóch strategii rozegrała się jednocześnie na obszarze o szerokości i głębokości kilkuset kilometrów, od Lublina do Torunia i od Twierdzy Modlin do Twierdzy Brześć. Była raczej Bitwą o Warszawę – o strategiczny środek ciężkości Polski w oczach obu stron i reszty świata. Rozstrzygnęła się nie u bram stolicy, mimo że tu głównie jest upamiętniania i rekonstruowana. Centralne Mazowsze stało się polem walk koniecznych w strategicznym planie, dramatycznych i bohaterskich. Ale rozstrzygnięcie zapadło gdzie indziej.

Wynik bitwy i wojny rozstrzygnął się nie w tradycyjnie obchodzonym dniu 15 sierpnia, lecz później. Pojęcie „Cud nad Wisłą” – łączone z datą święta Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny – wprowadził nie Kościół Katolicki, lecz politycy i publicyści zwalczający Piłsudskiego i jego obóz. Przedstawiali Naczelnika Państwa i Naczelnego Wodza jako pozbawionego wiedzy i umiejętności militarnych i politycznych. Chcieli wryć w świadomość zbiorową, że Polskę pod Piłsudskim tylko cud mógł uratować. Przypisując zasługę Opatrzności, czuli się zwolnieni z obowiązku promowania własnej, lepszej strategii.

Gdy 15 sierpnia Wojsko Polskie odbiło miasto Radzymin, położone 25 kilometrów na północny wschód od śródmieścia Warszawy, sukces ten miał znaczenie taktyczne i symboliczne, jednak nie zmienił sytuacji strategicznej. W tym samym czasie na północny zachód od Warszawy, na Kujawach za Włocławkiem, Armia Czerwona zaczynała przeprawiać się przez Wisłę dla powtórzenia „manewru Paskiewicza” z Powstania Listopadowego – okrążenia Warszawy od północy i zajęcia od zachodu. Legendarny kapelan wojskowy ksiądz Ignacy Skorupka zginął 14 sierpnia podczas walk złożonego z harcerzy i uczniów szkolnych oddziału ochotniczej Legii Akademickiej we wsi Ossów w Powiecie Wołomińskim, 20 kilometrów na wschód od śródmieścia stolicy. Mocniejsze oddziały Wojska Polskiego wyparły Armię Czerwoną z Ossowa 15 sierpnia, tego samego dnia, co z Radzymina. Ceną tego taktycznego zwycięstwa były wielkie straty polskie, równe sowieckim – ponad 600 ludzi zabitych lub rannych w walce o jedną wieś. Polska nie przejęła inicjatywy strategicznej. Dalsza, masowa walka na wyczerpanie spowodowałaby zagładę kilku pokoleń obywateli Polski i tak czy inaczej naszą klęskę wojskową, bo Rosja i inne republiki sowieckie miały wielokrotnie więcej ludzi i zasobów do rzucenia na szalę wojny totalnej, a walczyły o rewolucję światową – cel warty każdego poświęcenia.

Nagle 17 sierpnia dowódca sił Armii Czerwonej w Polsce Michaił Tuchaczewski wydał rozkaz odwrotu spod Warszawy i znad Wisły na wschód. Co się stało – zmieniło losy Polski, Europy i świata – między 15 a 17 sierpnia 1920 roku?

Dlaczego harcerzom, uczniom i studentom po krótkim przeszkoleniu powierzano odcinki frontu 20 kilometrów od środka ciężkości państwa? Dlaczego nie walczyła tam większość najlepiej uzbrojonych, wyposażonych i wyszkolonych polskich dywizji? Doświadczone i wypróbowane przez lata wojny dywizje Legionów? Dywizje z Wielkopolski i Pomorza, sformowane w regionach nie zniszczonych wojną, pełne byłych żołnierzy nowoczesnych sił zbrojnych Cesarstwa Niemieckiego, które przegrało z mocarstwami zachodnimi, ale wygrało z Imperium Rosyjskim? Dlaczego ten strategiczny trzon Wojska Polskiego przemieścił się w głębokiej tajemnicy na południowy wschód, daleko od Warszawy i walk, poza Mazowsze, do Dęblina i nad rzekę Wieprz na Lubelszczyźnie?

Dlatego, że dorzucony do statycznej obrony Warszawy padłby ofiarą wzajemnej anihilacji z Armią Czerwoną na liniach okopów. Nie odwróciłby biegu historii. To mógł osiągnąć tylko użyty przebiegle – atakując od południa, przy pełnym zaskoczeniu, sowieckie tyły i linie komunikacyjne na wschodnim Mazowszu. Zaskoczenie miejscem, czasem i sposobem ataku dawało nieskończony mnożnik siły. Wielkie rozstrzygające cięcie skupioną energią przypominało późniejszą strategię wojny błyskawicznej Heinza Guderiana i George’a Pattona z II wojny światowej. Nie skorzystała z tego wzoru Polska w 1939 roku, ani Francja z siłami sojuszniczymi w 1940 roku.

Strategiczne cięcie było przełomowym wydarzeniem 16 sierpnia. Już po 24 godzinach Wojsko Polskie odcięło Armii Czerwonej, oblegającej i okrążającej Warszawę, główną oś komunikacyjną przez Brześć do Mińska Białoruskiego i Moskwy. Głowę drapieżnika odrąbano od tułowia. Jednocześnie siły polskie spod Warszawy i Modlina zaczęły cięcia pomocnicze. Ogólny polski ruch na północ – ku granicy Prus Wschodnich – groził Armii Czerwonej rozcięciem na okrążone części. W ciągu kilku dni groźba została spełniona. Sławny korpus konny Gaj-Chana i wiele innych oddziałów sowieckich ratowało się przekroczeniem granicy i internowaniem w Niemczech. 17 sierpnia Polska całkowicie przejęła inicjatywę strategiczną w bitwie i całej wojnie. Wszystkie siły rosyjskie musiały odstąpić od Warszawy i rzucić się do ucieczki. Uciekające na wschód zatrzymały się dopiero po 400-500 kilometrach.

Polski manewr strategiczny z sierpnia 1920 roku bywa porównywany do klasycznego „manewru kanneńskiego”. Na Bitwie pod Kannami Hannibal wystawił w centrum najsłabsze odziały wojsk Kartaginy. Ich odwrotem wciągnął legiony rzymskie w pułapkę. Wysunięte mocne skrzydła kartagińskie okrążyły i zniszczyły Rzymian. Dla Armii Czerwonej Warszawa i Mazowsze okazały się, zamiast wielką nagrodą, śmiertelnym potrzaskiem.

Zwycięską strategię stworzyli i jej realizacją kierowali Piłsudski jako Naczelny Wódz i Tadeusz Rozwadowski jako Szef Sztabu Generalnego, który wydawał rozkazy. Nie wiadomo, kto z nich wniósł większy wkład. Przed Bitwą o Warszawę Piłsudski złożył dymisję ze wszystkich stanowisk – nie ogłoszoną, więc faktycznie nie przyjętą przez premiera Wincentego Witosa. Zatem Witos ponosił najwyższą odpowiedzialność polityczną. Wcześniej Piłsudski odrzucił ostrożny plan generała Maxime’a Weyganda z francuskiej misji wojskowej. Weygand proponował płytkie uderzenie w bok Armii Czerwonej, zamiast głębokiego na jej tyły. Dowodząc we Francji w 1940 roku zaniechał uderzenia na tyły Guderiana, spowodował klęskę swojego kraju i kolaborował z Hitlerem. Francuzi nie doczekali się cudu. Na wojnie liczenie na cud to grzech i błąd. Który popełnia się tylko raz.

Polscy przywódcy zwrócili się przeciw sobie nawzajem. Gdy Piłsudski obalał zbrojnie kolejny rząd Witosa w maju 1926 roku, Rozwadowski dowodził obroną Warszawy przed zamachowcami. Zemsta Piłsudskiego i Piłsudczyków na Witosie i Rozwadowskim była okrutna i długa. Zawiły bieg wewnętrznej historii Polski utrudnia docenienie wspólnego zwycięstwa. Teraz nazwiska zwycięzców – nie tylko trzech na szczytach władzy, lecz wszystkich setek tysięcy walczących i milionów pracujących na zwycięstwo w sierpniu 1920 roku – powinny widnieć razem na łuku tryumfalnym. Lista obecności przy zwrocie dziejowym. Ale gdzie jest ten łuk tryumfalny?

 

 

------------------------------------------------------------

------------------------------------------------------------

Kup książkę!

"Bitwa Warszawska 1920 o Polskę i Europę"

autorzy:Marek Cisek, Janusz Cisek

 

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych