Jacek Sasin z PiS ma przeprosić Bronisława Komorowskiego za stwierdzenie, że dowiedział się, iż ten wraz z Radosławem Sikorskim po katastrofie smoleńskiej mówili, że "Lecha nie ma, ale został ten drugi" i "mamy jeszcze jedną tutkę".
To bezsporne, że w naszym społeczeństwie istnieje przywiązanie do przestrzegania żałoby. Zarzucono Bronisławowi Komorowskiemu dwulicowość i cynizm - a to narusza dobra osobiste. Strona powodowa dowiodła, że naruszono jego godność i dobre imię, narażono go na infamię
- uzasadniła wyrok sędzia Ewa Dietkow.
Jaki to prezydent, który publicznie prezentuje postawę poważną i współczującą, a prywatnie upija się i żartuje?
– pytała sędzia.
Odpowiedź na pytanie, który prezydent publicznie jest poważny, a prywatnie żartuje, jest prosta: to Bronisław Komorowski.
W internecie krąży film, na którym Bronisław Komorowski stoi z Donaldem Tuskiem na Okęciu w oczekiwaniu na przylot samolotu z Moskwy z kolejnymi trumnami z ciałami ofiar katastrofy smoleńskiej. Na zdjęciu obaj „mężowie stanu” rozmawiają rozbawieni od ucha do ucha.
Ciekawe czego dotyczyła ich radosna rozmowa? Nie sposób pojąć podstaw tego rozbawienia w tych dniach.
Patrząc na zapadające w Polsce wyroki w sprawie osób będących pod "specjalną ochroną" wymiaru sprawiedliwości łatwo sobie wyobrazić, że znalazłoby się wielu sędziów, którzy uzasadniliby, że rozbawienie Komorowskiego i Tuska na Okęciu to też „rodzaj żałoby”. Tylko, że taki „nowoczesny” i „europejski”, w którym nie ma miejsca na „martyrologię”. Wszak o żałobie obu panów zaświadcza ich czarny ubiór...
Wystarczy prześledzić medialne wypowiedzi Komorowskiego, aby wyobrazić sobie, że ten polityk tryska humorem w sytuacjach, gdy większości ludziom jest nie do śmiechu. Choćby podczas wizyty na terenach dotkniętych klęską powodzi, gdzie „dowcipnie” wyjaśniał zasady spływania wody do morza.
Czy więc trudno wyobrazić sobie wisielczy humor w dniach żałoby smoleńskiej takiego wesołego człowieka jak Komorowski także poza lotniskiem Okęcie? Wszak za kompana rzekomej rozmowy, na którą powoływał się poseł Sasin, miał Radosława Sikorskiego, specjalistę od „dorzynania watahy”. Jaki problem "dowcipnie" zasugerować „dorżnięcie" jej w ostatniej tutce jaka pozostała?
W sądzie ważne są twarde dowody. Ale jest też coś takiego jak doświadczenie życiowe sędziego. A ono powinno podpowiadać, że obecny prezydent, który nie miał szacunku dla swojego poprzednika za jego życia (oraz dla jego brata), mógł ten brak szacunku kontynuować w wesołej rozmowie z Radosławem Sikorskim, którego także nikt nie może podejrzewać o nadmiar szacunku do obu braci - także po śmierci Lecha Kaczyńskiego. Życie uczy, że działaczy „partii miłości” stać naprawdę na wiele.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/163108-sad-bronislaw-komorowski-nie-zartowal-sobie-w-dniach-zaloby-po-katastrofie-smolenskiej-ho-ho-ho-sad-raczy-sobie-kpiny-urzadzac