Tak panie Waldku, pan się nie boi, dwie trzecie PSL-u za panem stoi. "Jeszcze kilka takich czarnych piątków Janusza Piechocińskiego, a za Waldemarem Pawlakiem stanie nie dwie trzecie, a cały PSL"

fot. PAP/Andrzej Grygiel
fot. PAP/Andrzej Grygiel

Czarny piątek PSL, czarny piątek Janusza Piechocińskiego, tak w skrócie można określić, to co wydarzyło się w sejmie podczas ostatnich głosowań.

Polskie Stronnictwo Ludowe poniosło spektakularną porażkę w głosowaniu nad tzw. ustawą ws. uboju rytualnego. Aż 38 posłów koalicyjnej Platformy głosowało wbrew stanowisku PSL. Wśród nich marszałek Sejmu Ewa Kopacz. Nie dziwi więc, że lider ludowców nie wyszedł spokojnie z sejmu, co z niego po prostu czmychnął.

Kilka godzin później dostał kolejny cios, tym razem od samego premiera Donalda Tuska, który na konferencji prasowej przyznał, że

po tym głosowaniu rozum był smutny, serce się cieszyło.

Donald Tusk cieszył się, że odrzucona została ustawa na której bardzo zależało koalicjantowi.

Cios musiał być mocny, bo Janusz Piechociński potrzebował kilku godzin by się z niego otrząsnąć. Dopiero wieczorem oświadczył, że odrzucenie projektu dopuszczającego ubój rytualny:

stawia pod znakiem zapytania większość koalicyjną w kolejnych, trudnych głosowaniach.

Na tym nie koniec rozbieżności koalicyjnych. Także w piątek głosami Platformy zostało obronione weto prezydenta Komorowskiego do obywatelskiej ustawy o sądach. PSL-owi bardzo zależało na odrzuceniu tego weta i przywróceniu 79 sądów rejonowych zlikwidowanych przez Jarosława Gowina.

Tutaj PSL głosowało razem z opozycją, a wbrew PO. W demokracji parlamentarnej normalne jest, że opozycja przegrywa głosowania, wszak z definicji jest opozycją. Naturalne jest zaś, że partie koalicyjne głosują solidarnie. Ale w sprawie sądów Platforma po prostu zlekceważyła swojego koalicjanta i głosowała za podtrzymaniem weta. Koalicja nie była w stanie wypracować w tej ważnej sprawie wspólnego stanowiska.

Kolejna rozbieżność między koalicjantami, która ujawniła się podczas piątkowych głosowań dotyczy uchwały ws. ludobójstwa wołyńskiego.

PSL opowiadało się za wpisaniem do uchwały sejmowej zdania, że rzeź na Wołyniu była ludobójstwem. Platforma miała inne stanowisko, i nie licząc się z głosem koalicjanta, poprawkę tę odrzuciła.

Piątek był więc czarnym piątkiem dla PSL i Janusza Piechocińskiego. Jednego dnia skumulowały się istotne rozbieżności między koalicjantami. Platforma najzwyczajniej w świecie przegłosowała swojego koalicjanta, lekceważąc jego stanowisko.

Przegrane głosowania piątkowe to porażka całego PSL-u, ale przede wszystkim porażka Janusza Piechocińskiego. Lider ludowców, w ważnych dla jego partii sprawach, nie potrafi uzyskać poparcia Platformy. Nie pierwszy raz Janusz Piechociński został upokorzony rzez Donalda Tuska. Tymczasem został on wybrany na prezesa PSL z nadzieją, że pod jego kierownictwem stronnictwo poszybuje w sondażach, że będzie równorzędnym partnerem w koalicji rządowej.

Coraz częściej z ław PSL-u słychać tęsknotę za Waldemarem Pawlakiem. Także w terenie działacze PSL-u żałują, że zamienili go na nieudolnego Janusza Piechocińskiego. Wielu z nich, parafrazując słowa piosenki Kultu, coraz głośniej śpiewa: tak panie Waldku, pan się nie boi, dwie trzecie PSL-u za panem stoi. Jeszcze kilka takich czarnych piątków Janusza Piechocińskiego, a za Waldemarem Pawlakiem stanie nie dwie trzecie, a cały PSL.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych