NASZ WYWIAD. Jerzy Kalina: starajmy się porządkować Polskę, aby było co przekazać dzieciom

fot. M. Czutko
fot. M. Czutko

Artysta może i ma prawo intersować się tylko swoją sztuką, ale przychodzi czas, kiedy powinien poczuć się obywatelem

- mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Jerzy Kalina – laureat nagrody im. Lecha Kaczyńskiego wręczonej podczas Kongresu "Polska - Wielki Projekt"

wPolityce.pl: W jaki sposób powinniśmy teraz myśleć o Polsce, aby próbować coś w niej naprawić?

Jerzy Kalina: Trzeba zdecydowanie odłożyć emocje, zdecydowanie pozbyć się tego wszystkiego co powstało i narosło w wyniku prasowo - telewizyjno - radiowej szczujni. Ta szczujnia zaczęła się odbywać, kiedy w 2005 roku mocarstwowa Platforma Obywatelska nie mogła znieść porażki w wyborach i parlamentarnych i prezydenckich. Do tego momentu mieliśmy jednego wroga, tę przefarbowaną lewicę. Tę uwłaszczającą się bezczelną grupę, która nie miała nic wspólnego ani z liberalizmem, ani nawet z lewactwem.
Ja nie jestem politykiem, ale siłą rzeczy się tym interesuję i patrzę na te przemiany. No i nie ma innej rady, jak powstanie w tej chwili grupy ludzi, którzy są szczególnymi zdolnościami mediacyjnymi, pojednawczymi. I to nie mogą być ci, którzy teraz serwują nam tę stabilizację.

No właśnie, mówi pan o pojednaniu, a właśnie w takim tonie wykuwał się obecny skostniały układ, czy to dobra droga?

Ja jestem na tym kongresie, bo uważam, że idea "Polski - Wielki Projekt" jest ważna. Bo dominuje w społeczeństwie metoda "odłożonej broni", niby się nie poddaliśmy, ale mamy bardzo uśpioną inteligencję. Albo wręcz głupią, która działa potwornie destrukcyjnie. Wystarczy popatrzeć, co dzieje się w sferze tak zwanej publicystyki kulturalnej. Galerie są likwidowane, teatry zostały rozbite. Ratują się, jak mogą. Wystawiają farsy i kabarety, byle przeżyć. To jest nieprzemyślana transformacja. Wdać to szczególnie w Polsce powiatowej. Warszawa jest zupełnie niereprezentatywna, tutaj poza nielicznymi przypadkami robi się biznes, a nie sztukę.

Patrząc na pana instalację, obrazy zamrożone w wielkich misach, myśli pan, że ci, którzy mieliby sztukę, a w dalszej perspektywie Polskę naprawić, są jakby zamrożeni?

Tak, tak jest... Ja nie jestem specjalistą, ani od polityki, ani od socjologii, ale w przeciwieństwie do tej wody w misach to się samo nie rozmrozi. Ja chcę poddać pod uczucia, pod ocenę ten stan właśnie za taki zamrożony, z którego niewiele wynika. Trochę się to w dziedzinie edukacji, choćby historycznej ruszyło, ale większość dziedzin jest w powijakach.

A czy widzi pan pewną analogię w tym co się dzieje w sztuce, do tego, co się dzieje szerzej, w Polsce?

Oczywiście, sztuka, która jest w tej chwili, to jest tylko i wyłącznie biznes sterowany, manipulowany. To jest promocja ludzi, którzy mają wiele wspólnego z taką sztuką faktu medialnego. To są uniwersalia, które mnie osobiście nie interesują. Bo to jest taki wszystkoizm. Mnie interesują ci, którzy są czułym sejsmografem stanu rzeczy, który tkwi w ludziach, w uczuciach, w odczuciach, w przekazach intelektualnych, emocjonalnych i innych.
Jeżeli z nich wyrosną liderzy, jeżeli pojawią się z ich dzieł takie pączkujące drożdże, to jest jakaś szansa. Ale tego się nie da jakoś organizować sztucznie, to musi wypływać od młodych ludzi, na uniwersytetach. Musi nastąpić jakiś wyższy stopień świadomości.

Ale ci młodzi ludzie w większości nie mają pieniędzy na przeżycie, nie mówiąc o finansach na tworzenie ambitnej sztuki czy ośrodka przełomowych myśli, to nie utopia?

Ale tylko z ich myśli może zrodzić się to, że będą kontynuatorami polskiej tradycji i polskiej kultury. Jeśli tego zabraknie, to będą kontynuować kulturę angielską, czy francuską... Mieliśmy już największy Jarmark Europa. Teraz przejdziemy do handlu własną kulturą? Na handlu można zbudować nawet fortunę i niby jakąś cywilizację, ale nie można poprzez handel kontynuować tego znaku Narodu.
Ja właściwie zajmuję się rzeczami nie związanymi z polityką, ale jestem blisko i w ten świat wsiąkłem w czasie "Solidarności". A są przecież artyści, który w ogóle to nie interesuje. Nie interesuje ich nic poza ich sztuką. To może nawet jest i uprawnione, ale skoro żyję w tym kraju, to przychodzi czas, kiedy muszę się poczuć obywatelem tego kraju. Choćby na tyle, by starać się go trochę porządkować, aby było co przekazać dzieciom. Coś istotnego, aby one poniosły to dalej. Ich talenty mają pracować dla Polski, a nie dla Anglii, Holandii czy innych krajów i instytucji. Niestety, w Polsce nie stwarza się ku temu warunków.

Rozmawiał Marcin Wikło

 

CZYTAJ TAKŻE: Kongres Polska Wielki Projekt - prawdziwa uczta dla tych, którzy chcą nowoczesnej Polski. ZOBACZ WIDEO

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.