Krystyna Szumilas wciąż ignoruje rodziców i wspina się na wyższe poziomy absurdu. Pani minister, dajmy już spokój z tą reformą

Fot. Sxc.hu
Fot. Sxc.hu

Minister Krystyna Szumilas nie reaguje na apele rodziców, którzy domagają się odwołania tzw. reformy edukacji, nakładającej na sześciolatki obowiązek szkolny. Co więcej, wbrew społecznej kampanii, w której znani rodzice m.in. Marcin Dorociński, domagają się od ministerstwa przynajmniej prawa wyboru, minister Szumilas na stronach"Newsweek.pl" zapowiada, że reformy nie zaniecha.

Sceptyków zachęcam, żeby spojrzeć na reformę pod kątem szans, jakie daje ona dzieciom. Wcześniejsza edukacja w szkole pozwala sześciolatkom na szybsze rozbudzanie ich potencjału intelektualnego, procesów poznawczych – spostrzegania, myślenia, rozwiązywania problemów, ponieważ pierwsze lata życia to czas kiedy umysł jest jeszcze niezwykle plastyczny. Szkoła umożliwia znacznie intensywniejsze wykorzystywanie tych możliwości dziecka niż przedszkole. A z drugiej strony szkoła zapewni dzieciom, które potrzebują korekty jakiś deficytów rozwojowych, wcześniejszą pomoc psychologiczno-pedagogiczną. W rezultacie reforma spowoduje, że dzieci będą lepiej przygotowane do następnych etapów edukacyjnych

– mówi minister edukacji.

Tak twierdzi urzędnik państwowy, który zawodowo musi bronić skompromitowanej, niechcianej przez rodziców reformy. Tymczasem światowej sławy ekspert Dorota Dziamska, z Pracowni Pedagogicznej im. prof. Ryszarda Więckowskiego zupełnie inaczej ocenia możliwości sześciolatków:

W PRZEDSZKOLU DZIECKO UCZY SIĘ PRZEZ PRZEKSZTAŁCANIE, A NIE PO ŚLADZIE. To jest ta wielka różnica. Zabawa jest twórcza i pozwala na wyrażanie się poprzez twórczą ekspresję, a nauczyciele przedszkola wiedzą jak taką aktywność wyzwalać. Przedszkole dysponuje przede wszystkim przestrzenią do takiej aktywności. Nauczyciel szkolny w wielu wypadkach, nawet gdyby chciał stosować strategię przekształceń i uczenia bardziej nowoczesnego, ograniczony jest zbyt dużą grupą uczniów, małym pomieszczeniem. Szkole potrzebna jest standaryzacja warunków uczenia się dzieci i warunków pracy nauczyciela. Bez standaryzacji i zmian w zakresie ergonomii nie ma mowy o jakiejkolwiek reformie

- mówiła rok temu w rozmowie ze mną Dorota Dziamska.

Według Doroty Dziamskiej dzieciom wiele korzyści daje zabawa i nauka w przedszkolu.

Dzieci pod okiem specjalistów spokojnie przygotują się do startu szkolnego z odpowiednią dawką zabawy i nauki. Ten rok to czas na doskonalenie tzw. cielesnych sprawności uczenia się rzeczy, które w szkolnej podstawie programowej dla sześciolatków zostały zupełnie pominięte. A to wielki błąd, który przyniesie w kolejnych pokoleniach poważne konsekwencje, szczególnie jeśli chodzi o naukę pisania.

Te merytoryczne argumenty eksperta na co dzień pracującego z dziećmi przemawiają do mnie silniej niż kolejne hasło propagandowe MEN:

Nie patrzmy na czubek własnego nosa, patrzmy na potrzeby innych dzieci.

Nie patrzmy na czubek własnego nosa? I to ma być argument MEN za posłaniem dzieci do szkół? A na co mam patrzeć podejmując decyzję, która wpłynie na całe życie mojego dziecka? Mam patrzeć na interes MEN i dlatego szkodzić własnym dzieciom i dokonywać złego dla niego (w mojej i wielu rodziców oraz ekspertów ocenie) wyboru?

Pani minister Szumilas twierdzi, że ja i inni rodzice pamiętamy szkołę z własnych czasów i dlatego boimy się posłać do szkoły własne dziecko. Pudło. Szkołę znam świetnie z doświadczeń pierwszego dziecka, które poszło do niej w wieku lat siedmiu. I do tej pory dziękuję Opatrzności, że nie pozwoliłam sobie wmówić, iż wcześniejsze wysłanie córki do szkoły byłoby dla niej zbawieniem. Jeśli chodzi o naukę, córka radzi sobie doskonale. Jednak w klasie są agresywne dzieci, z którymi nauczyciel nie jest sobie w stanie poradzić. Te dzieci zachowują się w taki sposób, że w „moich” czasach nikomu by się to nie śniło. Kto nie zobaczy i nie usłyszy, nie uwierzy, że to siedmiolatek. Całe szczęście, że na tego typu emocje nie naraziłam dziecka rok wcześniej. Tu ministerstwo ma rację. Pod tym względem szkoła jest inna. Zagrożenia są dużo poważniejsze. Ponieważ znam szkołę od podszewki, chcę przynajmniej mieć prawo wyboru czy kolejne dzieci pójdą do niej wcześniej czy później. Wolę dać dzieciom szansę dojrzeć emocjonalnie, niż przedwcześnie wystawiać je w wyścigu szczurów. Tym bardziej, że wciąż brak regulacji prawnych, aby dziecko cofnąć do przedszkola, o ile pierwsza klasa okaże się dla niego za trudna. A tak się dzieje. To skandal i zaniedbanie, którego dopuścili się autorzy reformy.

Nieprawdą jest też fakt, że reformę krytykują tylko rodzice, którzy się jej "boją", jak twierdzi minister Szumilas. Krytykują ją także ci rodzice, którzy ulegli propagandzie i posłali sześciolatka do szkoły. Od negatywnych głosów rodziców aż się roi na stronie Fundacji i Stowarzyszenia Rzecznik Praw Rodziców. Ale nie tylko tam. Poniżej jeden z komentarzy na temat nowego spotu MEN:

NIEPRAWDA! NIEPRAWDA! NIEPRAWDA! Posłałam dziecko 6-letnie do szkoły, która wcale nie jest ubogo wyposażona. I co z tego! Teraz jest w 2. klasie a od 1. ma sprawdziany!!!! Podobno przygotowują do tego po klasie 6!!! Paranoja! Nabawiła się nerwicy, choć w przedszkolu radziła sobie bardzo dobrze. Apeluję do rodziców - nie dajcie sobie wmówić że wasze dziecko jest już dojrzałe. Programy są fatalne, MEN (nie nauczyciele!!) to banda gnojków. Zatrzymajmy to durne prawo razem! Gdzie jest Rzecznik Praw Dziecka??

Minister Szumilas chętnie powołuje się na badania IBE:

Rok robi ogromną różnicę, co potwierdza Test Umiejętności Na Starcie Szkolnym (TUNSS) przeprowadzony przez Instytut Badań Edukacyjnych w 2012 r. Z testu, którym objęto ponad 1400 polskich sześciolatków z przedszkoli, oddziałów przedszkolnych i klas pierwszych, wynika, że sześciolatki, które rozpoczynają edukację w szkole podstawowej lepiej czytają, piszą i liczą od rówieśników, którzy pozostali w przedszkolu.

Pani minister pomija jednak fakt, o którym pisze dzisiejsza „Rzeczpospolita”:

Resort edukacji podaje wyniki testu umiejętności na starcie szkolnym z 2012 r. przeprowadzonych także przez IBE, z których wynika że sześciolatki w I klasach wypadają lepiej od tych, które uczą się w zerówkach. Nie wiadomo jednak, jak wypadają w porównaniu z siedmiolatkami. IBE odmówiło podania wyników tych badań „Gazecie Wyborczej", która o nie poprosiła. Według nieoficjalnych informacji właśnie dlatego, że sześciolatki wypadły w tym badaniu gorzej.

To nie koniec złych dla MEN wiadomości. Kolejne badania dowodzą, że sześciolatki nie radzą sobie w szkole tak dobrze, jak chciałoby tego MEN. Np. z tych, które przeprowadziła prof. pedagogiki Wanda Grelowska wynika, że sześciolatki w szkole sprawiają problemy wychowawcze. Przecież chyba nie dlatego, że wszystkie sześciolatki są złe? Może właśnie dlatego, o czym wielokrotnie mówiła Dorota Dziamska. Chodzi m.in. o potrzeby ruchowe sześciolatków, których szkoła nie jest w stanie zaspokoić.

Kolejnym problemem reformy jest kumulacja, która była jednym z powodów opóźnienia reformy. Ministerstwo wciąż nie ma pomysłu na to, jak ten kłopot rozwiązać. Widać wyraźnie trend, by winę zrzucać na „nieodpowiedzialnych” rodziców, którzy nie są w stanie pojąć "dobrodziejstw reformy" i nie chcą posyłać wcześniej dzieci do szkół, narażając je na ryzyko kumulacji.

Jesteśmy pewni, że szkoły poradzą sobie z tym wyzwaniem. Dyrektorzy szkół i samorządy przygotowują się do tego momentu od 2009 roku.

Jak sobie poradzą? To już słodka tajemnica pani minister.

Co będzie, jeśli rodzicom - walczącym o swoje dzieci i prawo do decydowania o ich losie - uda się zebrać 500 tysięcy podpisów pod referendum ws. wstrzymania reformy? Już teraz mają ponad połowę podpisów. Czy i wówczas minister Szumilas zignoruje rodziców?

Pani minister, dajmy już spokój z tą reformą.

 

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.