My. Krakowskie Przedmieście. Gdybyśmy wiedzieli, jak nas oszukacie, sami pojechalibyśmy na Siewiernyj zabezpieczyć nasze państwo

Krakowskie Przedmieście, kwiecień 2010 r. Fot. wPolityce.pl
Krakowskie Przedmieście, kwiecień 2010 r. Fot. wPolityce.pl

Kiedy 16 kwietnia 2010 roku, o drugiej nad ranem, stanąłem w długiej na ponad 9 godzin kolejce na Krakowskim Przedmieściu, nie śmiałbym nawet zgadywać, ile wspaniałych i poruszających momentów przeżyję, jak przerażających i niewyobrażalnych wydarzeń będę świadkiem, jakie niesamowite i wartościowe osoby poznam w ciągu nadchodzących miesięcy i lat. Nie miałem pojęcia, że z każdym krokiem, z każdą upływającą godziną zbliżałem się mozolnie nie tylko do wnętrz nigdy nieodwiedzonego przeze mnie Pałacu Prezydenckiego, lecz przede wszystkim do ukrytych głęboko pokładów miłości do Ojczyzny, które raz uwolnione, rozlały się szeroką falą na moje życie, kierując je w zupełnie nowym kierunku. Krakowskie Przedmieście to Początek. Dla mnie i dla większości z nas.

Wiele lat temu spacerowałem po Warszawie i ku swojemu ogromnemu zdziwieniu stanąłem nagle przed Pałacem Prezydenckim. Nie wiedziałem, że ten niejednokrotnie oglądany w telewizji budynek jest tak blisko "normalnego świata". Nie znałem Krakowskiego. Dziś wiem, gdzie jest bezpłatny internet, gdzie można tanio zjeść, które lokale mają gniazdka do podłączenia telefonu komórkowego, gdzie patrzą z ukosa, jeśli masz na ramieniu biało-czerwoną opaskę, a gdzie zapraszają z otwartymi ramionami, mówiąc "bardziej na prawo od nas jest już tylko ściana". Oswoiliśmy to miejsce. Tu się spotykamy, tu zawsze będzie ktoś, kogo znamy, nawet tylko z widzenia. Tu zawsze wpadamy, kiedy jesteśmy akurat w Warszawie. "Tu jest Polska!" - czyż nie mamy racji krzycząc dumnie te trzy słowa dziesiątkami tysięcy gardeł, wśród łopoczących na wietrze biało-czerwonych flag? Mamy. Bo Krakowskie Przedmieście to Polska. Jakże inna od tej, która rdzewieje od ponad trzech lat na obcej ziemi. Pełna nadziei, wiary, odwagi i determinacji. Zbudowana na dziedzictwie naszych przodków. Bóg, Honor, Ojczyzna. W takiej, a nie innej kolejności.

Nawet w mroźny wieczór setki płonących zniczy generują odczuwalne ciepło. I niesamowitą woń. Wy boicie się tego ciepła, tego zapachu, tej łuny. Boicie się tych tysięcy ludzi, którzy są i będą. Właśnie w tym szczególnym miejscu. Nie chcecie nas tam. Nie chcecie naszych Marszy Pamięci, naszego równego "Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie!", odbijającego się z wyrzutem od ciemnych okien Pałacu Prezydenckiego, w którym nikt nie chce zamieszkać. To strach. Strach przed Pamięcią. Boicie się postawić pomnik, który godnie upamiętniłby Katastrofę Smoleńską. Katastrofę, w której zginęli przedstawiciele naszego narodu, lecący oddać hołd Polakom zamordowanym w Katyniu. W tym samym czasie chcecie z pompą odsłaniać monumentalny grób 21 żołnierzy armii bolszewickiej w Ossowie. Żołnierzy, którzy w 1920 roku szli, by zdobyć naszą stolicę. Nazywacie znicze śmieciami. Gasicie je i wyrzucacie. Ale apelujecie, żeby 9 maja zapalić je na grobach czerwonoarmistów. Dlaczego? Czyż to nie naszych rodaków powinniśmy wspominać, czyż to nie im winniśmy monument, który na wieki będzie przypominał o 10.04? Nie chcecie tego. Nie chcecie tych wieków. Nie chcecie nawet jednego dnia. Zbieracie kwiaty i wieńce. Żeby nie przypominały budzącej się Warszawie, że komuś jeszcze zależy, że ktoś pamięta. A Krakowskie Przedmieście pamięta. I będzie pamiętać. Możecie nie włączać syren w rocznicę największej polskiej tragedii po 1945 roku. Możecie zasłaniać się konserwatorem zabytków. Możecie nas legitymować, pacyfikować, wzywać na przesłuchania. Możecie ścigać autorów antyrządowych transparentów. Możecie bardzo wiele. Ale nie możecie jednego. Zgasić tego płomienia Pamięci na Krakowskim Przedmieściu. I nie zgasicie.

Jesteśmy różni. Młodzi, starzy, kobiety, mężczyźni, dzieci. Studenci, urzędnicy, przedsiębiorcy, bezrobotni, lekarze, robotnicy. Moherowe berety. Czasem z tytułem profesora. Przyjeżdżamy ze wszystkich zakątków Polski. Poświęcamy urlopy, zawalamy obowiązki, wydajemy nasze pieniądze. Stoimy na deszczu, mrozie, wietrze i w pełnym słońcu. Dniem i nocą. Jeden obok drugiego. Razem. Dzielimy się malutkim krzesełkiem i ostatnią porcją herbaty. Śpiewamy, modlimy się, czuwamy. Jesteśmy na Krakowskim Przedmieściu, bo tak czujemy. Nikt nam nie kazał. Nikt nam nie zapłacił. Nazywacie nas aktorami. Nie zwracamy na was uwagi. Dziś jesteście, jutro was nie będzie. My się nie zmęczymy, nie zrezygnujemy, nie poddamy. Zawsze tu będziemy. Ośmieszacie nas. Wyszydzacie. "Nic nam nie możecie zrobić, potrafimy jeść czerstwy chleb okraszony Herbertem." - powtórzę za Witoldem Gadowskim. Nic! Czy ktoś z was potrafiłby stać kilkanaście godzin w kolejce do Pałacu Prezydenckiego? Nie rozumiecie tego. To wiara, której wciąż nie macie. Wyższa sprawa. A więc nie uśmiechajcie się z pobłażaniem, kiedy słyszycie o Krzyżu na Krakowskim Przedmieściu. Bo być może nie umiecie wyjść przed szereg rozszalałej dziczy i powiedzieć - dość! Dość lżenia, opluwania, drwin i kpin. Dość zabawy kosztem starszych, modlących się ludzi. Macie odwagę, aby nie krzyczeć "Chcemy Barabasza!", aby nie podskakiwać, słysząc "Kto nie skacze, ten za krzyżem, hop, hop, hop!", aby zaprotestować przeciwko rozrywaniu pluszowej kaczki i okrzykom - "Jeszcze jeden!"? Jeśli nie, to nam nie przeszkadzajcie. A jak chcecie, to stójcie z tymi, którzy ubolewają, że "szkoda, że was wszystkich nie było w tym samolocie", którzy skandują "mohery na stos". Trzymajcie z tymi, którzy zastrzelili Marka Rosiaka. Wspierajcie "Dzień bez Smoleńska", stwierdzając jednocześnie, że niemożliwy byłby "Dzień bez World Trade Center" w USA.

Czujecie się silni. Płyniecie z establishmentowym prądem. A może spróbujecie przyjść i porozmawiać. Posłuchać. Ocenić. Przedstawić swoje argumenty. Chcemy dowiedzieć się, dlaczego godzicie się na to, żeby nasz wspólny kraj zawsze był gdzieś z tyłu. Dlaczego porównujecie się tylko z gorszymi? Skąd ten kompleks niższości? Chcemy zrozumieć, z jakich powodów nie przejmujecie się katastrofą, w której zginęło 96 Polaków. Czy odbieralibyście Anglię, Francję, Niemcy jako silne państwa, gdyby śledztwo w sprawie upadku samolotu z tyloma osobistościami i głową państwa na pokładzie oddali w ręce innego kraju? Dlaczego nie martwi was wyprzedaż majątku narodowego i krach finansowy Polski? A może o tym nie wiecie? To wierzchołek góry lodowej. Krakowskie Przedmieście to starcie dwóch światów. Jesteście pewni, do którego chcecie należeć? Nie pozwólcie się wepchnąć w modne i puste schematy. Czas myśleć samodzielnie.

W czasie, kiedy wy opróżniacie kolejne puszki piwa i przybijacie je do krzyża, my stawiamy na rozwój. Kształcimy się. Zakładamy kluby, fundacje i stowarzyszenia. Organizujemy wykłady, zapraszamy profesorów, polityków, specjalistów. Gdy wy dumacie nad akcjami typu "Urodziny Chucka Norrisa", my dyskutujemy. Kupujemy książki. Oglądamy filmy. Zarażamy swoimi poglądami innych, młodszych, starszych. Poznajemy się. Dajemy świadectwo. Zmieniamy ludzi. Jesteśmy. Łamiemy stereotypy narzucone przez fałszywe media. Gdy wy zachwycacie się znajomością z TW Ketmanem - Maleszką, my czytamy książki Anny Walentynowicz. Wykuwamy nasze charaktery i przekonania. Gdy wy tańczycie pod namiotem Palikota, my uczestniczymy w Kongresie Polska Wielki Projekt. Chłoniemy informacje na tematy bieżące. Zgłębiamy historię. Jesteśmy dociekliwi. Wymieniamy się danymi. Myślimy o przyszłości. Szukamy najlepszych rozwiązań. Nie dla nas. Dla Polski. Wy ironizujecie, pytając o to, co znaczy być "prawdziwym patriotą". A my wierzymy, że kiedyś przyjdzie nam stanąć twarzą w twarz z tymi, którzy życie swe oddali za wolność naszej wspólnej Polski. I będziemy im musieli odpowiedzieć, co z tą wolnością uczyniliśmy. Tym wszystkim powstańcom, żołnierzom, bohaterom niedawnym i sprzed wieków. Opowiemy im wtedy o Krakowskim Przedmieściu. O "Lesie Smoleńskim", unoszącym się do nieba tysiącem kolorowych balonów, o Marszach Pamięci i o Krzyżu przed Pałacem. O krzepiących kazaniach każdego 10-tego. O naszych transparentach. O trudach i upokorzeniach. O czasie poświęconym na "naukę Ojczyzny", po to, by móc stawać w jej obronie. A na końcu opowiemy o tym, czego nauczyliśmy nasze dzieci i jakie wartości im przekazaliśmy. A wy? Co moglibyście im powiedzieć? Tym, którzy ginęli, będąc w waszym wieku... Krakowskie Przedmieście to Dojrzewanie. To zmiana, która dokonuje się w nas każdego dnia. W przyspieszonym tempie tworzymy prawdziwe społeczeństwo obywatelskie - coś, czego w dniu dzisiejszym brakuje naszej Ojczyźnie. Żyjemy tu i teraz. Dlatego musimy walczyć o to, by zostało po nas coś więcej, niż tylko "tu i teraz". I walczymy.

Wy. Tak naprawdę garstka. Ukryta za pieczołowicie tkaną fasadą realności serwowaną przez media. Wystarczyłoby kilka dni rzetelności, by wszystko to runęło, jak domek z kart. Podziwiacie się na łamach kolorowych czasopism. Oglądacie się na szklanych ekranach. I zgrzytacie zębami. Bo coraz ciężej o ujęcia, na których byliby tylko starsi, na których dałoby się 70 tys. zamienić w 7 tys. Coraz trudniej nie zauważać, wybierać stop-klatki rzeczywistości. Łapiecie się we własne sidła, ogłaszając tryumfalnie, jak dużą ilość zniczy zebrały służby porządkowe, a przy tym utrzymując, że było nas kilka tysięcy. Chaos. Chcecie walczyć z "lekceważeniem okazywanym konstytucyjnie wybranym władzom RP", ale to wy przypieczętowaliście orłem w koronie prawo do nazywania Prezydenta RP "chamem". Nas wzywacie na przesłuchania, a tymi, którzy sprofanowali symbol religijny nie chcecie zawracać sobie głowy. Wykorzystujecie policję i Straż Miejską. Wcześniej do noszenia kanapek pielęgniarkom. Dzisiaj do gaszenia zniczy. Straszycie, że w świetle naszych pochodni "rodzi się faszyzm". Ale to wy zbieracie podpisy pod delegalizację największej opozycyjnej partii w kraju. To wy wysuwacie na front i w pełni aprobujecie ludzi o wątpliwej proweniencji, którzy mają za zadanie walkę z nami. Wspieracie ich majestatem swoich urzędów, wpływów i podległych wam służb mundurowych. Dajecie im poczucie ważności. I władzy. Ludziom, którym prywatnie nie powierzylibyście podlewania paprotki. Utwierdzacie ich w przekonaniu, że nas ma nie być. Że jesteśmy gorsi, inni, niepotrzebni. Że to jest ok. Tak. Macie rację. Właśnie w ten sposób rodzą się systemy totalitarne. Krakowskie Przedmieście was zaskoczyło. Zaskoczyło tą ilością, tą determinacją. Jest zbędne. Bo to wasz wyrzut sumienia. Jesteście zjednoczeni strachem, niedowierzaniem, złością. Nas spaja wiara, nadzieja i solidarność. Jesteśmy wspólnotą. Jednością. Miotacie się. Organizujecie na siłę. Wynajmujecie ludzi, którzy trzymają wasze postulaty, w ogóle ich nie znając i nie rozumiejąc. I zadajecie sobie pytanie: jak to możliwe? Dlaczego?

Jesteście naszym przeciwieństwem. Padacie na kolana, tam gdzie trzeba stać na baczność. Cieszycie się z tego, co powinno budzić niepokój. Dopatrujecie się sukcesów w rzeczach, które nie mają z nimi nic wspólnego. Rozmieniacie na drobne chroniony przez wieki polski honor. Za garść srebrników i dobre słowo na dworach Europy. Dla was "polskość to nienormalność". Dla nas wręcz przeciwnie. Gdybyśmy wiedzieli, jak nas oszukacie, sami pojechalibyśmy na Siewiernyj zabezpieczyć nasze państwo. Nie pozwolilibyśmy nikomu nas deptać. Przekopalibyśmy z największą starannością każdy kawałek smoleńskiej ziemi. Na naszych barkach zanieślibyśmy do stolicy zardzewiałą, pogiętą Polskę. Za własne pieniądze. O każdej porze dnia i nocy. Na jedno zwykłe wezwanie. Bo to Polska wzywa. Bo tacy właśnie jesteśmy.

My.

Krakowskie Przedmieście.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.