Kucharz, SS-man z Auschwitz-Birkenau został złapany. Ma 93 lata i usłyszał zarzut o pomoc w popełnieniu przestępstwa

fot: Wikimedia Commons/ autor: Logaritmo
fot: Wikimedia Commons/ autor: Logaritmo

Były strażnik w niemieckim nazistowskim obozie koncentracyjnym Auschwitz-Birkenau Hans Lipschis należy do grupy 50 osób, które mogą wkrótce stanąć przed sądem za pomoc w zbrodniach - podał w niedzielę "Welt am Sonntag". Byłem kucharzem - broni się Lipschis.

Prowadzimy śledztwo przeciwko podejrzanemu w związku z zarzutem o pomoc w popełnieniu morderstwa.

- powiedziała rzeczniczka prokuratury w Stuttgarcie Claudia Krauth.

93-letni Lipschis przyznał w rozmowie z dziennikarzami "WaS", że od jesieni 1941 roku przez trzy lata służył jako esesman w obozie w Auschwitz-Birkenau.

Tak (służyłem), przez cały czas jako kucharz.

- powiedział, zapewniając, że gotował dla załogi obozu i nic nie wiedział o masowych zbrodniach.

Na pytanie, czy niczego nie widział, odparł:

Nie widziałem, ale słyszałem.

Redakcja zwraca uwagę, że dokumenty odnalezione w Archiwum Federalnym w Koblencji oraz w Państwowym Muzeum Auschwitz-Birkenau świadczą o czymś wręcz przeciwnym. Wynika z nich, że pochodzący z Litwy mężczyzna, któremu niemieckie władze przyznały status volksdeutscha, służył początkowo jako szeregowy esesman w oddziałach wartowniczych trupiej główki (Totenkopf) w Birkenau i Auschwitz, by następnie awansować na Rottenfuehrera SS (dowódca sekcji w SS, odpowiednik kaprala w wojsku). Z dokumentów wynika, że przez pewien czas rzeczywiście był zatrudniony w kantynie SS na terenie obozu.

Zdaniem gazety zapewnienia Lipschisa, że o tym, co działo się w "fabryce śmierci", wiedział tylko ze słyszenia, są całkowicie niewiarygodne. W całym obozie czuć było odór spalanych zwłok, ciemne kłęby dymu z kominów krematoriów widoczne były z daleka, a w 1944 do Birkenau niemal codziennie przyjeżdżały pociągi wypełnione ludźmi, które następnie, po paru godzinach, odjeżdżały zupełnie puste - czytamy w "WaS".

Po zakończeniu wojny Lipschis mieszkał początkowo w Niemczech Zachodnich, a następnie w latach 50. wyemigrował do Chicago. Władze USA odkryły dopiero w 1983 roku jego nazistowską przeszłość i wydaliły go z kraju. Od tamtej pory były esesman przez nikogo nie niepokojony mieszka znów w Niemczech, w kraju związkowym Badenia-Wirtembergia.

Jego losy są dobrym przykładem na to, jak sprawcy zbrodni wprowadzali w błąd wymiar sprawiedliwości i unikali kary.

- komentuje "WaS".

Dwa tygodnie temu Centralny Urząd Ścigania Zbrodni Nazistowskich w Ludwigsburgu zapowiedział wdrożenie śledztwa przeciwko 50 mieszkającym w Niemczech byłym strażnikom niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau oraz kilku innych obozów zagłady.

Szef placówki w Ludwigsburgu, prokurator Kurt Schrimm uznał za precedens wydany dwa lata temu skazujący wyrok na strażnika obozu w Sobiborze Johna Demjaniuka, chociaż nie udowodniono mu popełnienia konkretnych zbrodni. Sędziowie uznali, że oskarżony był "częścią systemu zagłady" i skazali go na pięć lat więzienia. Zdaniem Schrimma ten wyrok otworzył śledczym nowe możliwości ścigania nazistowskich przestępców.

 

PAP, lz

 

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.