Co kryje się za zniknięciem szyfranta Zielonki? "Gazeta Polska" przypomina nieścisłości w oficjalnej wersji wydarzeń

Prokurator I. Szeląg informuje o identyfikacji ciała Stefana Zielonki, fot. Youtube.pl
Prokurator I. Szeląg informuje o identyfikacji ciała Stefana Zielonki, fot. Youtube.pl

"Gazeta Polska" wraca do sprawy zaginięcia chor. Stefana Zielonki, szyfranta Służby Wywiadu Wojskowego, który miał dostęp do najważniejszych tajemnic NATO. Tygodnik zapoznał się z aktami śledztwa. Gazeta opisuje zaskakujące okoliczności znalezienia ciała Zielonki.

Zwłoki Zielonki znaleziono 27 kwietnia 2010 roku. Dawid C. i Mariusz M. znaleźli się nad Wisłą. Poszli na spacer. I to oni znaleźli szczątki szyfranta.

Po przejściu kilkuset metrów zobaczyli wiszący kabel, na którym jak utrzymywali później śledczy, powiesił się chor. Zielonka, i porzuconą torbę na laptopa. Znaleźli w niej przelew bankowy na nazwisko Stefana Zielonki. Co ciekawe, ciało było w stanie totalnego rozkładu, natomiast dokumenty z nazwiskiem Zielonki zachowały się w dobrym stanie

- czytamy w "Gazecie Polskiej".

Zastanawiające jest to, że miejsce, w którym znaleziono ciało Zielonki, było badane przez stosowne służby i policję w maju 2009 roku. Z akt śledztwa wynika, że policja i wojsko przeszukały pas nadwiślański między granicą Warszawy, a mostem Siekierkowskim. W czasie przeszukiwania terenu używano m.in. kamery termowizyjnej, a poszukiwania były szczegółowe. W tym właśnie miejscu znaleziono niemal rok później rozłożone szczątki Zielonki.

Dlaczego więc w czasie poszukiwań w 2009 roku nie znaleziono ciała? Pytań jest znacznie więcej.

Jak pisze "Gazeta Polska" policja nad Wisłą znalazła czaszkę i fragmenty szkieletu. Kości leżały na wypalonej trawie.

Czaszka nie była spalona i nie nosiła śladów ognia. W promieniu kilkuset metrów policjanci odkryli kolejne szczątki - według śledczych mogły być rozwleczone przez dzikie zwierzęta. W małym zbiorniku wodnym znajdującym się nieopodal Wisły, po wypompowaniu wody przez strażaków, znaleziono kolejne kości i czarną kurtkę, w której były dwa zegarki Casio

- pisze "GP".

Zestawienie opisu szczątków, które miały należeć do Stefana Zielonki, z opisem innych przedmiotów budzi zdumienie. Dlaczego ciało Zielonki uległo tak dalekiemu rozkładowi, skoro ubrania były w dobrym stanie, a przy ciele znaleziono druk związany z przelewem bankowym, wystawiony na nazwisko Stefan Zielonka? Dlaczego druk nie uległ zniszczeniu? Dlaczego był w stanie. który umożliwiał jego odczytanie?

Wątpliwości budzi również sprawa ubrania znalezionego przy Zielonce. Choć zgadzało się ono z opisem odzieży, jaką szyfrant miał na sobie w chwili zniknięcia, rodzina żołnierza nie rozpoznała tych ubrań. Twierdziła wręcz, że Zielonka nigdy nie używał np. futerału na telefon. Z kolei zegarki i torba na laptopa nie należały wcześniej do chorążego. Rodzina zeznała, że te przedmioty pozostały w domu.

"GP" informuje, że na miejscu znalezienia zwłok jedynym śladem, mówiącym, że ciało ma związek ze Stefanem Zielonką, był druk bankowy. Później badania DNA wykazały, że część kości posiada ten sam kod genetyczny, który miał Zielonka. Z kolei na kablu, na którym Zielonka miał się powiesić, znaleziono włosy, które na pewno nie były włosami chorążego.

W tekście możemy również przeczytać, jak ze Stefana Zielonki próbowano zrobić osobę chorą psychicznie. Pierwsze takie sugestie pojawiły się w wypowiedzi ministra Bogdana Klicha. Prokuratura i policja uznały, że Zielonka cierpiał na depresję. Jednak rozmówcy tygodnika zaznaczają, że szyfrant był osobą o silnej psychice i nie cierpiał na żadną chorobę psychiczną.

Śledztwo ws. Stefana Zielonki zostało umorzone 19 listopada 2010 roku, a ciało pochowane. Jednak wątpliwości pozostały i nic nie wskazuje na to, byśmy poznali prawdę o losach szyfranta SWW...

KL

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych