Dzisiaj wieczorem, na antenie National Geographic zostanie wyemitowany film o katastrofie smoleńskiej pt. "Śmierć prezydenta", oparty wyłącznie, jak podkreślali jego producenci, na oficjalnych raportach - MAK i komisji Millera. "Ten film, pokazywany na całym świecie, obejrzy wiele osób i nie mając dostępu do innych źródeł informacji po prostu uzna, że tak właśnie było. Będzie trudno to odwrócić, ale jestem przekonana, że w końcu to się uda" - mówi Małgorzata Wassermann, córka śp. Zbigniewa Wassermanna.
wPolityce.pl: - Czy emisja filmu National Geographic dla wielomilionowej widowni na całym świecie oznacza przegraną w walce o upowszechnianie prawdziwej, innej niż MAK-owska wersji tragedii w Smoleńsku?
Małgorzata Wassermann: - Myślę, że nie oznacza to przegranej, jednak każdy taki element z pewnością to utrudnia. Jestem niestety głęboko przekonana, że ten film, pokazywany na całym świecie, obejrzy wiele osób i nie mając dostępu do innych źródeł informacji po prostu uzna, że tak własnie było.
To jest wielka krzywda dla państwa polskiego, która dzieje się przy biernej postawie polskiego rządu, którego w żaden sposób nie interesuje jakie wersje są przedstawiane na świecie. Tym bardziej, że w oficjalnych publikacjach dotyczących katastrof samolotowych jest napisane, iż przyczyną tragedii w Smoleńsku była czterokrotna próba podejścia do lądowania i błąd pilotów.
Jeśli więc rząd polski nie jest w stanie zabezpieczyć nawet takiej rzeczy, aby w tych oficjalnych dokumentach nie powielano tego rosyjskiego kłamstwa, to znaczy, że mamy do czynienia z sytuacją, w której jest mu na rękę, żeby taka wersja przedostała się do opinii światowej. Będzie trudno to odwrócić, ale jestem przekonana, że w końcu to się uda.
wPolityce.pl: - A jak pani uważa, dlaczego National Geographic zdecydował się właśnie na taką wersję filmu, kompletnie ignorując wszelkie wątpliwości, a nawet określając je jako teorie spiskowe?
- Trzeba sobie zadać pytanie, kto dał pieniądze na ten film i z czyjej inicjatywy on powstał. Chcę zwrócić uwagę na jedną rzecz - jak publicznie mówił prof. Binienda, Rosjanie proponowali mu ogromne pieniądze za to, aby rozpoczął prace na ich rzecz, a tym samym zostawił zajmowanie się katastrofą smoleńską. Profesor Binienda odmówił. Pytanie, z czyich pieniędzy i z czyjej inicjatywy finansowany jest ten film.
wPolityce.pl: - A jak Pani uważa, czy istnieje prawna możliwość zaskarżenia tego filmu, który, jak twierdzą dziennikarze, którzy go obejrzeli, powiela szereg kłamstw?
- Uważam, że jest taka możliwość - to jest kwestia naruszenia dóbr osobistych, np. kultu pamięci po osobie zmarłej, dla nas bliskich. Mnie niesamowicie przeraża sytuacja, w której państwo polskie pozwala na powielanie rosyjskich kłamstw i tak naprawdę robi to od samego początku, zostawiając nas, rodziny z nimi samych. A przecież my, pozbawieni aparatu państwowego nie jesteśmy w stanie walczyć z tą machiną propagandową. Powinniśmy przynajmniej mieć prawo liczyć na to, że państwo w jakiś sposób nam pomoże. A jak pomaga, najlepiej widać przy okazji sytuacji, w której jak ostatnio mówili rosyjscy adwokaci byli gotowi nas wesprzeć prawnie, tylko polska placówka dyplomatyczna zerwała z nimi wszelkie relacje. Nam też zapowiadano, że będzie taka pomoc, po czym także z nami zerwano kontakt.
wPolityce.pl: - Kto powinien taki film zaskarżyć?
- To rząd powinien bronić dobrego imienia pilotów i generała Błasika, ale czego wymagać od tego rządu, który właściwie od pierwszego dnia godzi się, żeby całą winę zrzucić na pilotów, bo to jest wersja również dla niego korzystna.
wPolityce.pl: - Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich zwróciło się do prezesa TVP z apelem, żeby telewizja publiczna wyemitowała film Anity Gargas "Anatomia upadku". Czy taka emisja, przynajmniej w odbiorze polskiej opinii publicznej, mogłaby zrównoważyć jednostronny wydźwięk filmu National Geographic?
- Myślę, że może, ale z drugiej strony - jak słucham komentarzy i opinii na temat filmu Anity Gargas i nie tylko, to nie mogę wyjść ze zdumienia: jeżeli powstają filmy takie jak ten, który dziś się ukaże, nie ma z tym najmniejszego problemu. Jeżeli jednak powstają filmy takie jak Anity Gargas czy jak zamierza stworzyć reżyser Antoni Krauze, to natychmiast uruchamia się niesamowita liczba osób, które z góry wiedzą, że ten film będzie siał coś złego. I tak jest od samego początku - została przyjęta jedna, oficjalna wersja i nigdy nie była brana pod uwagę żadna inna.
Uważam, że gdyby rzeczywiście społeczeństwo miało dostęp w środkach masowego przekazu do tego, co de facto znajduje się w drugim obiegu, to nie byłoby dziś 36% przekonanych o zamachu tylko myślę, że byłoby tych osób 80 lub 90%.
I o to toczy się ta walka - żeby ludzie nie mieli dostępu do innych źródeł informacji. Z osób, które o to walczą robi się oszołomów, robi się wariatów. Proszę tylko zwrócić uwagę, jaką twarz robi się Antoniemu Macierewiczowi, ile złych rzeczy o nim się mówi. A trzeba przecież uczciwie powiedzieć, że on nie uważa się za alfę i omegę - on jest jednak tą osobą, wokół której gromadzą się ludzie, którzy mają wiedzę fachową i chcą tutaj pomóc. I trzeba powiedzieć, że Antoni Macierewicz robi to bardzo konsekwentnie, ma biegłych i naukowców ze wszystkich dziedzin i rzeczywiście to on posuwa tę sprawę do przodu.
rozmawiał KK
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/149615-nasz-wywiad-m-wassermann-o-filmie-national-geographic-to-jest-wielka-krzywda-dla-panstwa-polskiego-ktora-dzieje-sie-przy-biernej-postawie-polskiego-rzadu