BOR w półtorej godziny sprawdził tupolewa, który wylatywał 10 kwietnia. „Sprawdzono samolot organoleptycznie”

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. Wikipedia.pl
Fot. Wikipedia.pl

Dzień przed katastrofą smoleńską, 9 kwietnia 2010 roku na pokład tupolewa, który uległ katastrofie w Smoleńsku, wniesiono niemal tonę różnego sprzętu. Tak wynika z dokumentacji, do której dotarła „Gazeta Polska Codziennie”.

Jak zaznacza „GPC” skład apteczki technicznej, która trafiła na pokład tupolewa 9 kwietnia jest opisany na aż czterech stronach A4.

Przeważają urządzenia nawigacyjne, części zapasowe oraz wyposażenie lotniskowo-hangarowe niezbędne do wykonania obsługi technicznej

- czytamy w gazecie.

Jak zaznacza „GPC”, kontrola samolotu oraz całego sprzętu wniesionego na pokład odbyła się między godziną 3.30 a 5.00 rano 10 kwietnia. Sprawdzeniem maszyny zajmowała się kilkuosobowa grupa funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu.

„GPC” zastanawia się, czy tak wiele sprzętu oraz samolot można było rzetelnie sprawdzić w tak krótkim czasie.

Były oficer BOR, z którym rozmawiała „GPC”, wskazuje, że jest to mało prawdopodobne:

Półtorej godziny to zdecydowanie za krótko na szczegółową kontrolę. Funkcjonariusze sprawdzili samolot, jak to określamy, organoleptycznie, przeszli się z psem, który jest wyszkolony do wykrywania materiałów wybuchowych. Nie są jednak w stanie zbadać wszystkiego.

Ekspert zaznacza, że rzetelne i kompleksowe badanie samolotu musiałoby trwać przynajmniej trzy dni.

Zakładam, że samolot został właściwie sprawdzony, ale jedynie zakładam

– kwituje.

Cały artykuł w „GPC”

KL

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych