Dzień przed katastrofą smoleńską, 9 kwietnia 2010 roku na pokład tupolewa, który uległ katastrofie w Smoleńsku, wniesiono niemal tonę różnego sprzętu. Tak wynika z dokumentacji, do której dotarła „Gazeta Polska Codziennie”.
Jak zaznacza „GPC” skład apteczki technicznej, która trafiła na pokład tupolewa 9 kwietnia jest opisany na aż czterech stronach A4.
Przeważają urządzenia nawigacyjne, części zapasowe oraz wyposażenie lotniskowo-hangarowe niezbędne do wykonania obsługi technicznej
- czytamy w gazecie.
Jak zaznacza „GPC”, kontrola samolotu oraz całego sprzętu wniesionego na pokład odbyła się między godziną 3.30 a 5.00 rano 10 kwietnia. Sprawdzeniem maszyny zajmowała się kilkuosobowa grupa funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu.
„GPC” zastanawia się, czy tak wiele sprzętu oraz samolot można było rzetelnie sprawdzić w tak krótkim czasie.
Były oficer BOR, z którym rozmawiała „GPC”, wskazuje, że jest to mało prawdopodobne:
Półtorej godziny to zdecydowanie za krótko na szczegółową kontrolę. Funkcjonariusze sprawdzili samolot, jak to określamy, organoleptycznie, przeszli się z psem, który jest wyszkolony do wykrywania materiałów wybuchowych. Nie są jednak w stanie zbadać wszystkiego.
Ekspert zaznacza, że rzetelne i kompleksowe badanie samolotu musiałoby trwać przynajmniej trzy dni.
Zakładam, że samolot został właściwie sprawdzony, ale jedynie zakładam
– kwituje.
Cały artykuł w „GPC”
KL
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/144723-bor-w-poltorej-godziny-sprawdzil-tupolewa-ktory-wylatywal-10-kwietnia-sprawdzono-samolot-organoleptycznie