Nie powinniśmy mówić o aferze Amber Gold. To przeprowadzona z poparciem władz OPERACJA ściągnięcia z rynku setek milionów

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Z każdym dniem, z każdym tygodniem coraz bardziej razi mnie słowo "afera" przy nazwie Amber Gold. Oczywiście, w pierwszych dniach tak to wyglądało - jest cwaniak, był pomysł i nieudolność państwa, dokonano oszustwa, wyszła afera.

Ale dziś? Gdy patrzymy na reakcję władz i struktur państwa trudno dopatrzyć się wstrząsu, zobaczyć nadzwyczajne działania, dostrzec poczucie, że coś jest nie w porządku. Odwrotnie, znowu słychać, że nic się nie stało, a jeśli już to wskutek ludzkiej naiwności. Pan premier i jego ludzie rękami i nogami odpychają wizję jakiegokolwiek głębszego dochodzenia, otwarcia widocznych gołym okiem ścieżek dociekania prawdy. Każą nam pokładać nadzieję w syndyku oraz ufać prokuraturze i sądownictwu. Wcześniejsza bierność prokuratury i wynik testu dokonanego na sędzim Milewskim pokazuje, że wiedzą co robią.

Porównajmy to z aferą zatruć alkoholami w Czechach. Temat oczywiście inny, ale reakcja państwa czeskiego jest klasycznym działaniem po aferze - sprawdzenie co nie zadziałało, próby zabezpieczenia zdrowia i życia obywateli, uruchomienie wszystkich możliwych sił.

W przypadku Amber Gold uznano, że nie ma się co spieszyć. Czymże więc była sprawa Amber Gold? Sądzę, że należy używać słowa "operacja". Wygląda to bowiem na dość dobrze zaplanowaną operację ściągnięcia z rynku kilkuset milionów złotych. Przeprowadzono ją wykorzystując narzędzia dostępne ludziom trzymającym dziś w Polsce władzę. Użyto prokuratury, która blokowała wcześniejsze alarmy, mediów, które brały pieniądze (choć czuły, że śmierdzące) i gdańsko-rządowego układu powiązań, który wspierał i promował dzieła Marcina P.

Podkreślam - nie można mówić w tym kontekście o aferze, przecież ci ludzie wiedzieli co robią. Nikt z nich nie został oszukany.

Co miało być finałem tej operacji? Dziś najbardziej przekonuje mnie teoria iż chodziło o przejęcie LOT-u. OLT Express miało polatać nieco dłużej i wykończyć narodowego przewoźnika. To było celem linii Marcina P., a właściwie ludzi, wpływów i pieniędzy za nim się kryjących. Po to urząd nadzorowany przez ministra Sławomira Nowaka lekką ręką przyznał mu, możliwe iż łamiąc prawo, koncesję. A same linie OLT były skonstruowane z założeniem strat - chodziło jednak nie o zysk, a o osłabienie LOT-u tuż przed prywatyzacją. Wszystko miało się toczyć jeszcze kilka miesięcy. Dlaczego padło wcześniej? Co poszło nie tak? Ciekawe pytanie.

Kilka osób postawiło w sprawie operacji Amber Gold kwestię mafijnych wpływów w obozie władzy. Nie ma na to dziś dowodów. Ale załóżmy na chwilę, że mafia faktycznie uzyskała przełożenie na organa państwa. Czego oczekiwałaby wtedy od swoich ludzi? Otwartego głoszenia, że przestępcy są świetni? Nie. Oczekiwałaby ślepoty w czasie rozkręcania lewego biznesu, bierności i promocji. A po upadku przedsięwzięcia? Wtedy celem jest ograniczenie wszelkich dochodzeń, powierzenie ich zaufanym prokuratorom i sędziom, a także wyciszenie sprawy.

Co właśnie się dokonuje. I tak jak po tragedii smoleńskiej zastosowano procedury typowe dla poszukiwań sprawcy włamania do garażu, tak teraz, przy gigantycznej aferze finansowej używa się narzędzi typowych dla ścigania właściciela sklepiku, który nie zapłacił podatku. Efekt będzie podobny.

Chociaż, kto wie, cuda się zdarzają więc obserwujmy uważnie kto i co w tej sprawie mówi i robi.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.