"Flagi polskiej nie wywieszam, do orła mam stosunek ciepły, jako do ptaka, hymnu nie śpiewam" - naczelny "Przekroju" o zagrożeniach patriotyzmu

fot. PAP / T. Gzell
fot. PAP / T. Gzell

Pokolenie wykorzenionych frustratów dobiegło do propagandowych tub. Zideologizowane pojęcie pseudo-wolności zawładnęło publicznym przekazem i od kilku ładnych lat próbuje wpłynąć na zmianę społecznej świadomości. Przemianowanie pojęć forsowane jest z coraz większą zapalczywością. Naród, patriotyzm, wolność, ojczyzna – wszystko rozrysowane w skarłowaciałych karykaturach relatywizmu. Nie ma już pojęć jasnych, nie ma jednoznaczności, jest za to cała masa błota. Proces mentalizowania społecznego poprzez media przybrał w ostatnich latach wyjątkowe tempo. Im więcej biało-czerwonych flag na ulicach, im więcej narodowej jedności, tym silniej przykręcana jest śruba. Histeryczne ujadanie antypatriotów słychać coraz głośniej. Wystarczy przejrzeć gazety. Jeszcze ciekawsze jest przyjrzenie się poglądom tych, którzy je tworzą.

Pojęcie patriotyzmu jest pojęciem opresyjnym, wykorzystywanym do tego, żeby budować fałszywe poczucie własnej tożsamości; pojęciem, które grupuje ludzi według niejasnych kryteriów. To nie jest mi bliskie pojęcie

wyznaje Roman Kurkiewicz, redaktor naczelny „Przekroju”. Z naiwnością licealisty, przeżywającego swój pierwszy intelektualny bunt, oświadcza że bliżej mu do postaw anarchistycznych, niż do „patriotycznego zadęcia”. W rozważaniach o tym wzgardzonym przez siebie pojęciu idzie zdecydowanie dalej niż sam Tomasz Żuradzki, ogłaszający w 2007 roku na łamach „Gazety Wyborczej”, że „patriotyzm jest jak rasizm”.

Wolę tych, którzy wstrzemięźliwie traktują to słowo, a nie wpisują je sobie na czoło, na sztandary i na transparenty, bo tym ludziom głęboko nie ufam

– mówi Kurkiewicz, niewybrednie rozwijając swoją argumentację:

Zjawiskiem bliskim patriotyzmowi  jest coś w rodzaju nowego patriotyzmu europejskiego, szerzej mówiąc tzw. patriotyzmu białego człowieka. Kiedy indziej można powiedzieć, że to jest coś w rodzaju rasizmu, połączonych nacjonalizmów czy takich ruchów faszystowskich. Myślę, że takim europejskim patriotą jest ten młody człowiek, który jest teraz sądzony w Norwegii za to, że bohatersko zamordował w obronie przed imigrantami i islamem 77 osób, w tym siedemdziesięcioro dzieci. W imię takich wartości, obrony tej cywilizacji, Europy i czystości, on się uważał za patriotę. Dlatego też to są słowa, które są dla mnie bardzo groźne.

Tak, słyszymy o tych groźbach ostatnio wyjątkowo często. Nawet Lech Wałęsa w obawie, że w sobotnim marszu Polska zostanie podpalona przez gromadę oszołomów z pochodniami, zaapelował stanowczo do rządu o „przygotowanie stosownych sił porządkowych i gotowość do konkretnej (...) nawet fizycznej konfrontacji!”.

Czego się tak boją? Feliks Koneczny w rozważaniach o narodzie podkreślał, że w cywilizacji łacińskiej naród stoi przed państwem i może istnieć nawet bez jego struktur. To społeczeństwo tworzy państwo, nie odwrotnie, jak ma to miejsce na przykład w Rosji.

Państwo w cywilizacji łacińskiej jest państwem obywatelskim. Inicjatywa twórcza należy tu do tworzącej je społeczności. Ona jest podmiotem politycznym i siłą napędową jego rozwoju. Między władzą a społeczeństwem, nawiązuje się współpraca i współdziałanie. Narodowość nie jest samorzutnym aktem, wynikającym z faktu zamieszkiwania jednego terytorium, ale wyrazem woli jednostki i wolności obywatelskiej. Naród, złączony pragnieniem wspólnego działania, dążenia do wspólnego dobra, realizowania wspólnych celów, tworzy państwo, nie odwrotnie. Koneczny, jako wybitny analityk cywilizacji podkreślał, że państwa postkolonialne nigdy nie wytwarzają narodów. Z tej perspektywy mówienie o narodzie europejskim i co za tym idzie europejskim patriotyzmie jest nonsensem.

Według Konecznego naród to zrzeszenie cywilizacyjne, personalistyczne, posiadające ojczyznę i język. Urodzeni w konkretnej sytuacji społecznej, etnicznej, wyznaniowej, cywilizacyjnej, dziedziczymy określone wartości. Jeżeli naród dziedziczy świadomość narodową, to pragnie pomnażać jej wartość, przekazywać ją kolejnym pokoleniom. Nie będzie jednak narodu bez troski o historię, pamięć, tradycję, o wspólną przyszłość. Ta troska to nic innego jak właśnie patriotyzm, wyrażający się we wszystkich płaszczyznach ludzkiego życia – od codziennej pracy, rozwoju intelektualnego, poprzez symbolikę, aż po gotowość do największych poświęceń w obronie własnego narodu. I choć taka postawa nie stanowi zagrożenia dla innych, staje się irytująca dla podmiotów, które kodu cywilizacji łacińskiej nie chcą przyjąć. Silna tożsamość narodu równoznaczna jest jego wysoką świadomością, chęcią decydowania o kształcie państwa i zasadach w nim panujących. Naród silny i świadomy jest - z punktu widzenia grup posiadających własne, sprzeczne z narodowym interesy - mało sterowny. I właśnie to jest niebezpieczne.

Wymyśla się więc mechanizmy wypaczeń, które krok po kroku dyskredytują patriotyczne postawy. Osłabia się edukację i rozcieńcza medialny przekaz. Nie brakuje też bezpośrednich ataków na patriotyzm, wprowadza się światopoglądową podmianę pojęć i próbuje budować nową świadomość społeczną. Ustawia się oszołomów z flagami w kontrze do młodych i wykształconych, których orientacja w kulturze z roku na rok dramatycznie spada.

Niezwykle pomocni są w całym procesie celebryci, publicyści, pisarze, grafomani i wszelkiej maści głosiciele nowych prawd. Barwny korowód w służbie rozmiękczania postaw. Stare symbole zastępuje się nowymi. Widać to coraz wyraźniej. Flagi, hymny, godła – wszystko to stanie się niebawem przedmiotem systematycznego wyrugowywania. To tylko kwestia czasu. Zalążek już jest.

Flagi polskiej nie wywieszam. Do orła mam stosunek ciepły jako do ptaka, który lata i którego miałem przyjemność kilkakrotnie w życiu widzieć na wolności. Hymnu nie śpiewam, nie lubię takiego epatowania taką formą patriotycznego zadęcia

- przyznaje redaktor naczelny „Przekroju”, dodając że nie zna słów hymnu narodowego.

Myślę, że kiedyś znałem, a dzisiaj, ponieważ to jest tekst piosenki, której nie używam od kilku lat, ani jej nie śpiewam, ani jej nie słucham, ani nie przebywam w miejscach w których ona jest wykonywana, nie mam powodu, żeby wstawać, słuchać, nie obcuję z tym utworem

- mówi. Nie kryje też, że męczy go epatowanie polskością przy okazji zbliżających się mistrzostw Europy.

Źle znoszę wszystkie wydarzenia oraz scenografię związaną z Euro2012. (…) Tej plemiennej identyfikacji i obecności, która się wiąże z wymalowywaniem sobie twarzy, koszulek, czapek, takim całym przemysłem patriotycznym, to jest coś, czego ja nie lubię, źle się w tym czuję. To jest też pokazanie, że takie fałszywe wartości narodowe prowadzą też do takich dramatów bardzo realnych. Takim dramatem jest organizacja Euro2012, budowanie stadionów. (…) Myślę, że to będzie mordęga dla miasta i to jest próba, której nam się przejść pozytywnie nie uda. Generalnie mamy do czynienia z jakimś gigantycznym nieporozumieniam i skandalem, tzn. że to robimy, że to robimy w takim stylu

- mówi Kurkiewicz.

Ciekawy głos, mocno groteskowy, ale rzucający sporą wiązkę światła na opiniotwórcze zaplecze mediów. Gdyby przyjrzeć się z bliska, łatwo dostrzec, że demiurgowie społecznych opinii w wielu przypadkach sami podlegają władzy demiurgów.

 

 

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.