Trybunał w Strasburgu: Remuszko przeciwko Polsce. Czy będzie jeszcze większy parasol nad Michnikiem?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. klubwtorkowy.pl / Paweł Zechenter
Fot. klubwtorkowy.pl / Paweł Zechenter

W ciągu kilku najbliższych miesięcy ma zapaść wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu w sprawie wniesionej przez Stanisława Remuszkę przeciw polskiemu wymiarowi sprawiedliwości o ograniczanie wolności słowa w Polsce. O tej precedensowej skardze mówił jej autor w krakowskim Klubie Wtorkowym (wtorek, 27 marca 2012, „Imbir”, ul. św. Tomasza 35).

Remuszko wniósł w 2009 roku skargę do Strasburga na wyrok w procesie przeciw Rzeczpospolitej, która w czerwcu 2004 roku odmówiła mu publikacji płatnej reklamy jego książki „Gazeta Wyborcza. Początki i okolice (kalejdoskop)”. Treść reklamy była następująca:

To jest przykra lektura dla przyjaciół Adama Michnika. Prawda o „Gazecie Wyborczej”. Nieznane dokumenty. Świadkowie. Pierwszą w Polsce, Europie i na świecie książkę o „GW” i jej środowisku napisał Stanisław Remuszko. Czy masz blade pojęcie, skąd wziął się majątek Agory? Informacje i zamówienia: www.remuszko.pl.

Zamieszczenia tego ogłoszenia odmówiła nie tylko Rzeczpospolita, ale jeszcze osiem innych redakcji: Gazeta Polska, Dziennik Zachodni, Polityka, Nasz Dziennik, Wprost, Metropol, Newsweek, Życie Warszawy. Wszystkie dziewięć redakcji Remuszko pozwał do sądu, siedem skutecznie, oskarżając je o bezprawne ograniczanie wolności słowa i żądając sądowego nakazu publikacji swojego ogłoszenia. Wszystkie pozwy były jednobrzmiące. Do 2009 roku uzyskał prawomocne rozstrzygnięcie w sześciu procesach – trzy wygrał (Gazeta Polska, Metropol, Wprost), trzy przegrał (Nasz Dziennik, Polityka, Rzeczpospolita). Ostatni niekorzystny dla niego wyrok zapadł w procesie z Rzeczpospolitą i stąd ta sprawa stała się przedmiotem skargi złożonej do Trybunału w Strasburgu.

Przyznać trzeba, że odmowa publikacji powyższego tekstu przez Gazetę Polską i Nasz Dziennik wygląda co najmniej dziwnie. Obie redakcje znane są przecież z krytycznego nastawienia do Gazety Wyborczej i jej redaktora naczelnego. Utwierdza to główną tezę Remuszki, że strach przed odwetem ze strony potężnego koncernu medialnego Agora SA, do której należy GW, paraliżował działalność mediów Polsce „od prawej do lewej”, utwierdzając nieformalny monopol informacyjny „Wyborczej”.

A już zupełnym kuriozum są trzy wyroki sądowe sprzeczne z trzema innymi wyrokami – a wszystkie wydane w jednym Sądzie Okręgowym w Warszawie w wyniku wniesienia przez Remuszkę jednobrzmiących sześciu pozwów. Dowodzi to swoistej schizofrenii, na jaką cierpi polska władza sądownicza. Jest ona skłonna np. uznać, że wolność słowa jest dobrem niższego rzędu niż autorytet Adama Michnika i dobro jego gazety. Potwierdza to uzasadnienie do jednego z negatywnych wyroków, jakie otrzymał Remuszko, wydane przez sędzię Agnieszkę Matlak, iż

„negatywne treści na temat Adama Michnika redaktora naczelnego Gazety Wyborczej oraz wydawcy tej gazety Agory S.A. są sprzeczne z zasadami współżycia społecznego” (Sąd Okręgowy w Warszawie, sygn. III C 1225).

Tak więc chronionymi prawnie dobrami ogólnonarodowymi na obszarze jurysdykcji warszawskiego Sądu Okręgowego ustanowieni zostali Michnik, Gazeta Wyborcza oraz Agora SA.

Czy te narodowe dobra usankcjonuje na obszarze całej Polski Trybunał w Strasburgu? Dowiemy się niebawem. Bowiem art. 10 ust. 2 „Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności”, na podstawie którego Trybunał rozpatruje skargę Remuszki, daje w tym względzie pewne możliwości. Czytamy w nim, że korzystanie z wolności do wyrażania opinii „może podlegać takim wymogom formalnym, warunkom, ograniczeniom i sankcjom, jakie są przewidziane przez ustawę i niezbędne w społeczeństwie demokratycznym w interesie bezpieczeństwa państwowego, integralności terytorialnej lub bezpieczeństwa publicznego ze względu na konieczność zapobieżenia zakłóceniu porządku lub przestępstwu, z uwagi na ochronę zdrowia i moralności, ochronę dobrego imienia i praw innych osób oraz ze względu na zapobieżenie ujawnieniu informacji poufnych lub na zagwarantowanie powagi i bezstronności władzy sądowej”. Nie wymieniono tu, co prawda, zasad współżycia społecznego, na które powołała się sędzia Matlak, niemniej jednak pozostały jeszcze ochrona zdrowia i moralności, zapobieganie ujawnieniu informacji poufnych, a co najważniejsze zagwarantowanie powagi i bezstronności władzy sądowej.

Ale żarty na bok. Sprawa jest tym bardziej godna uwagi, że sporne ogłoszenie zaledwie zapowiada wyrażenie negatywnej opinii o Michniku, Gazecie Wyborczej i Agorze SA, a już zostało uznane sądownie za naruszające zasady współżycia społecznego. Zaś sama negatywna opinia Remuszki sformułowana w reklamowanej przez niego książce sprowadza się do twierdzenia, iż Agora SA jest w istocie odmianą wynalezionej u schyłku PRL „spółki nomenklaturowej”. Kapitałem zakładowym takiej spółki nie były pieniądze włożone przez wspólników, lecz majątek państwowy, który, zgodnie z ówczesnym prawem, wnosiły do niej m.in. „jednostki gospodarki uspołecznionej” zarządzane przez ludzi pełniących funkcje kierownicze w przedsiębiorstwach państwowych (i nie tylko) z rekomendacji PZPR. Zestaw takich stanowisk wymagających bezwzględnie partyjnej rekomendacji nazywany był potocznie „nomenklaturą”.

Trzej założyciele i pierwsi właściciele dzisiejszej Agory SA Zbigniew Bujak, Aleksander Paszyński i Andrzej Wajda rozpoczęli działalność gospodarczą w maju 1989 roku z kapitałem zakładowym… 15 złotych – w przeliczeniu na nowe złote. Te pieniądze to była czysta fikcja, ponieważ prawdziwym kapitałem zakładowym spółki były, według Remuszki, gwarancja dostępu do reglamentowanego wówczas przez władzę papieru, możliwość druku w państwowych drukarniach, kolportaż przez państwowe przedsiębiorstwo „Ruch”, zapewnienie przez władzę lokali, transportu, łączności i kredytów. Te bardzo deficytowe wtedy dobra były własnością całego narodu, ale przy Okrągłym Stole zostały przyznane prywatnie założycielom spółki Agora SA korzystającym z rekomendacji komunistycznej władzy. Tak zadziałał w tym przypadku PRL-owski system nomenklatury partyjnej. Bez tego wszystkiego – udowadnia Remuszko – Gazeta Wyborcza nie mogłaby ruszyć.

I ponad dwadzieścia lat po jej rozruchu nawet zapowiedź ujawnienia tego faktu poraża strachem pozostałe media.

(relacja filmowa: http://klubwtorkowy.pl/relacje-ze-spotka)

 

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych