Chińscy dysydenci nie kryją rozczarowania. Nie tego spodziewali się po wizycie prezydenta kraju, który jako pierwszy obalił komunizm. Liczyli na rzetelną rozmowę Komorowskiego z władzami Chin o łamaniu praw człowieka w ChRL. Nie doczekali się nawet spotkania, mimo, że informowały o nim ukazały się w polskiej prasie – donosi „Nasz Dziennik”. Komorowski podpisał za to deklarację, która całkowicie zmieniła kształt dotychczasowej polityki wschodniej Polski. Chińscy komuniści ogłosili już światu, że zyskali "sojusznika na podwórku NATO" – pisze „ND”.
Cao Changqing, chiński pisarz i publicysta opozycyjny twierdzi na łamach "ND", że
wizyta Komorowskiego jasno pokazała Chińczykom, ale przede wszystkim chińskim dysydentom, na czym polega różnica pomiędzy rządami braci Kaczyńskich a rządami liberałów. Kaczyńscy, ale także wcześniej Lech Wałęsa, nigdy nie wybrali się do komunistycznych Chin i spotykali się z Dalajlamą, pokazując w ten sposób Pekinowi, że dla Polaków godność ludzka to jedna z największych wartości.
Cao nie neguje konieczności zabiegania o rozwój stosunków gospodarczych Polski z Chinami, twierdzi jednak, że nie wymaga to wizyty polskiego prezydenta. Opozycjonista zastanawia się więc nad celem przyjazdu Komorowskiego do Chin oraz nad podpisaniem przez niego deklaracji dotyczącej nawiązania między Polską a Chinami stosunków strategicznego partnerstwa. Jego zdaniem wizytę i deklarację chińscy komuniści chcieli wykorzystać czysto propagandowo.
Oto lider dużego europejskiego państwa przechadza się z małżonką po Wielkim Murze w ośmiostopniowym mrozie, twierdząc, że widok muru spowodował, iż nie czuje zimna. To show, na który właśnie czekali aparatczycy w Pekinie i co chwila pokazywali go w komunistycznych mediach
- pisze "ND". Polska była do tej pory dla chińskich dysydentów jednym z najbardziej antykomunistycznych narodów w Europie. Od tej pory chińskie media podkreślają oficjalnie, że polskim przywódcą nie jest już prozachodni Lech Kaczyński, lecz liberałowie otwarci na Wschód: na Rosję i na Chiny, wyjaśnia „ND”.
Podpisanie deklaracji o strategicznym partnerstwie Polski z Chinami to – jak tłumaczy Cao Changqing -
według Pekinu dobry znak, że Polska nie będzie np. przeszkodą przy zakupie zachodniej broni przez Chiny, czemu Warszawa do tej pory się konsekwentnie sprzeciwiała.
Szokujący jest także zapis w deklaracji, w którym Polska popiera proces integracji w rejonie Azji Wschodniej. Tymczasem to właśnie „integracja” jest dla Chin zakamuflowanym sposobem osiągnięcia hegemonii w tym regionie świata.
mall, Nasz Dziennik
Chińscy dysydenci nie kryją rozczarowania. Nie tego spodziewali się po wizycie prezydenta kraju, który jako pierwszy obalił komunizm. Liczyli na rzetelną rozmowę Komorowskiego z władzami Chin o łamaniu praw człowieka w ChRL. Nie doczekali się nawet spotkania, mimo, że informowały o nim ukazały się w polskiej prasie – donosi „Nasz Dziennik”. Komorowski podpisał za to deklarację, która całkowicie zmieniła kształt dotychczasowej polityki wschodniej Polski. Chińscy komuniści ogłosili już światu, że zyskali "sojusznika na podwórku NATO" – pisze „ND”.
Cao Changqing, chiński pisarz i publicysta opozycyjny, odnosząc się do braku spotkania Komorowskiego z chińską opozycją twierdzi, że może to oznaczać, iż polski prezydent ugiął się pod presją władz chińskich i zgodził się "na jakieś anonimowe spotkanie nie wiadomo z kim", być może tylko na potrzeby polskich mediów – pisze „ND”
Zdaniem Cao, wizyta Komorowskiego wyraźnie pokazuje różnicę pomiędzy rządami braci Kaczyńskich a rządami liberałów. Kaczyńscy nigdy nie wybrali się do komunistycznych Chin. Co więcej, spotykali się z Dalajlamą, czym udowadniali Pekinowi, że godność ludzka to dla Polaków jedna głównych wartości.
Cao nie neguje konieczności zabiegania o rozwój stosunków gospodarczych Polski z Chinami, twierdzi jednak, że nie wymaga to wizyty polskiego prezydenta. Opozycjonista zastanawia się więc na łamach „ND” nad celem przyjazdu Komorowskiego do Chin oraz nad podpisaniem przez niego deklaracji dotyczącej nawiązania między Polską a Chinami stosunków strategicznego partnerstwa. Jego zdaniem wizytę i deklarację chińscy komuniści chcieli wykorzystać czysto propagandowo. - Oto lider dużego europejskiego państwa przechadza się z małżonką po Wielkim Murze w ośmiostopniowym mrozie, twierdząc, że widok muru spowodował, iż nie czuje zimna. To, jak określił chiński dysydent, show, na który właśnie czekali aparatczycy w Pekinie i co chwila pokazywali go w komunistycznych mediach. – pisze „ND”
Polska była do tej pory dla chińskich dysydentów jednym z najbardziej antykomunistycznych narodów w Europie. Od tej pory chińskie media podkreślają oficjalnie, że polskim przywódcą nie jest już prozachodni Lech Kaczyński, lecz liberałowie otwarci na Wschód: na Rosję i na Chiny, wyjaśnia „ND”.
Podpisanie deklaracji o strategicznym partnerstwie Polski z Chinami to – jak tłumaczy Cao Changqing - według Pekinu dobry znak, że Polska nie będzie np. przeszkodą przy zakupie zachodniej broni przez Chiny, czemu Warszawa do tej pory się konsekwentnie sprzeciwiała. Szokujący jest także zapis w deklaracji, w którym Polska popiera proces integracji w rejonie Azji Wschodniej. Tymczasem to właśnie „integracja” jest dla Chin zakamuflowanym sposobem osiągnięcia hegemonii w tym regionie świata.
mall, Nasz Dziennik
ND: „Wizyta Komorowskiego w Chinach to wielki sukces chińskiej partii komunistycznej i jej propagandy”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/124492-nasz-dziennik-wizyta-komorowskiego-w-chinach-to-wielki-sukces-chinskiej-partii-komunistycznej-i-jej-propagandy
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.