Prezydent Komorowski o Jedwabnem: "Naród ofiar musiał uznać tę niełatwą prawdę, że bywał także sprawcą". Czy to był "naród"?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
www.prezydent.pl
www.prezydent.pl

Doradcy prezydenta Bronisława Komorowskiego - Tadeusz Mazowiecki i prof. Tomasz Nałęcz - wzięli udział w uroczystościach żałobnych z okazji 70. rocznicy zbrodni w  Jedwabnem.

W liście odczytanym przez Tadeusza Mazowieckiego, prezydent Bronisław Komorowski  napisał, że naród musi zrozumieć, że był także sprawcą:

Chcemy wraz z dzisiejszymi mieszkańcami Jedwabnego do końca zrozumieć wymowę tego, co się wtedy stało oraz uświadomić sobie to, co musi zostać w nas ocalone jako pamięć, przestroga, zobowiązanie. Wtedy (w 1941 r.) nie było tu Rzeczypospolitej, ale dziś ona jest. Jest i słyszy skargę, niegasnący krzyk swoich żydowskich obywateli. Dziś w jej imieniu oddaję cześć ich cierpieniu i raz jeszcze proszę ich o przebaczenie. (...)

Naród ofiar musiał uznać tę niełatwą prawdę, że bywał także sprawcą. Długo trwało zanim zrozumieliśmy, że przyznanie się do tej winy nie przekreśla polskiej martyrologii i polskiego bohaterstwa w walce z niemieckim i sowieckim okupantem, że nie oznacza relatywizacji win i wywrócenia proporcji w ocenie historycznych zasług i grzechów.

Ponowne przeprosiny za Jedwabne - 10 lat po Aleksandrze Kwaśniewskim - komentuje na łamach "Rzeczpospolitej" Piotr Zaremba.

Publicysta ocenia, że przeprosiny Kwaśniewskiego były zasadniczo słuszne:

Generalnie dobrze się wtedy stało. Nawet jeśli Kwaśniewski nie wytłumaczył wyraźnie, za co przeprasza: za winę całego narodu czy za czyny ludzi polskiej krwi. Wysiłek polskich władz, aby sprawę wyjaśnić, był potrzebny i oczyszczający.

Pytanie nie brzmi więc, stwierdza Zaremba, czy należało się z Jedwabnem zmierzyć, ale jakie miejsce ma mieć ten epizod w naszej polityce historycznej:

Zwłaszcza  w czasach, kiedy pojawiają się liczne publikacje czyniące Polaków współodpowiedzialnymi za Holokaust. Polacy nie byli narodem świętych, przedwojenny antysemityzm to nie wymysł podobnie jak wojenna demoralizacja. Ale bez niemieckiej (a pośrednio i sowieckiej) okupacji tego mordu,  i podobnych, by nie było – to prawda podstawowa. Jak na tym tle wyglądają słowa Komorowskiego: "bywał także sprawcą" – o całym narodzie?

Zaremba zwraca uwagę, że precyzyjne ważenie słów ważne jest zwłaszcza dziś, gdy na co dzień widzimy, jak wygląda obecna również w polskich mediach "szczególna pedagogika".

Pamięć o dobrych stronach naszej historii, mężnych czynach, aktach sprzeciwu jest wypierana przez mnożenie samooskarżeń. Dzieje się to w momencie, gdy niemiecka polityka historyczna zmierza w kierunku odwrotnym. Tam porzuca się samobiczowanie na rzecz poczucia dumy narodowej i poszukiwania niemieckiej martyrologii – także w latach drugiej wojny.

W takiej chwili prezydent powinien, składając hołd ofiarom z Jedwabnego, wyznaczyć granice polskiego samooskarżania się. Powiedzieć: nie jesteśmy narodem zbrodniarzy. Bo współsprawcami Holokaustu Polacy jako naród naprawdę nie są. Nawet jeśli jako jednostki czy grupy dokonywali złych wyborów.  Bronisław Komorowski zrobił, niestety, coś odwrotnego.  To smutne zdarzenie.

I bardzo niepokojące. Bo kto będzie bronił dobrego imienia Polaków, jeżeli władze RP całym sercem starają się nadążyć za forpocztą z Czerskiej?

Sil

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych