Coraz ostrzejsza bitwa o katolickość KUL. "Kilkakrotne uszkadzanie opon w samochodzie Piotrowskiego, obraźliwe listy"

fot. ECR
fot. ECR

W "Naszym Dzienniku" ważny artykuł dotykający Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, gdzie trwa cichy ale zacięty spór o kształt uczelni. Co ciekawe, okazuje się iż jednym ze środowisk mających ambicję wpływu na KUL jest radykalnie lewicowa i zazwyczaj antykościelna "Gazeta Wyborcza". W tekście Uniwersytecka etyka według "Wyborczej" czytamy:

 

Dalsze przechylenie KUL-u w kierunku modelu lansowanego przez Radio Maryja będzie oznaczać dziczenie kultury katolickiej" - pisze w "Gazecie Wyborczej" ks. prof. Alfred Marek Wierzbicki. Czy takie słowa mogły paść z ust kapłana, etyka i profesora Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego? Tak, mało tego, znajdują one na KUL wielu zwolenników, którzy pod pozorem troski o zachowanie pluralizmu poglądów w sposób pryncypialny próbują narzucić innym naukowcom swój punkt widzenia i w liście otwartym zuchwale domagają się złożenia dymisji przez obecnego rektora.

Jednym z rozgrywających w sporze dwóch lubelskich historyków prof. Mirosława Piotrowskiego i dr. Sławomira Poleszaka jest regularnie publikująca na ten temat "Gazeta Wyborcza", która kształtuje poglądy części pracowników uniwersytetu oraz próbuje wpływać na ton i tematykę podejmowanych tam dyskusji i badań. Zaangażowanie "Wyborczej" świadczy o tym, że spór pomiędzy naukowcami dotyka głębszego problemu, z płaszczyzny historycznej przenosi się na współczesne problemy i preferencje polityczne.

 

Mamy więc po raz kolejny sytuację, że ambicję wpływania na kształt katolickiej uczelni roszczą sobie środowiska, które katolicyzm otwarcie zwalczają. Przypomnijmy - o atakach na profesora Piotrowskiego już pisaliśmy: Gry wokół historyka. "Trwa nagonka na prof. Mirosława Piotrowskiego w związku z książką o Narodowych Siłach Zbrojnych".

 

Jak się okazuje, przedmiotem ataku są też próby rozliczenia z komunistyczną przeszłością:

Wiosną 2006 r. przy Zarządzie Regionu Środkowowschodniego "Solidarności" w Lublinie powołano historyczną komisję do zbadania stopnia inwigilacji lubelskich struktur opozycji, w okresie PRL bardzo mocno związanej z KUL. Na czele komisji, której działania pilnie śledziła "Gazeta Wyborcza", stanął profesor Mirosław Piotrowski, gorący zwolennik badań nad powojennymi dziejami uniwersytetu.

Piotrowski jest autorem licznych artykułów na temat rozpracowania i inwigilacji KUL przez komunistyczne służby specjalne publikowanych m.in. na łamach "Naszego Dziennika". Jego otwartość na te tematy budziła na KUL nieskrywaną niechęć. Krytykowano fakt, że na jego seminariach magisterskich i doktoranckich pisane są prace, w których wykorzystuje się akta byłej bezpieki. Do rektora wysyłano anonimowe listy, w których żądano wprowadzenia zakazu korzystania z tych akt w celach naukowych.

Tymczasem pod kierunkiem Piotrowskiego powstawały i nadal powstają opracowania ukazujące twardą postawę Kościoła wobec władz powojennej Polski oraz dotykające bolesnego problemu "ukąszenia" części członków Kościoła przez komunizm. Wiele z tych prac uzyskało uznanie historyków z innych ośrodków akademickich i ukazało się drukiem.

 

Jak zauważa "Nasz Dziennik", za swoje poglądy i przekonanie o konieczności odkrywania i publikowania informacji o trudnej przeszłości lubelskiej uczelni Piotrowski płacił i nadal płaci wysoką cenę.

 

W 2000 r. przeprowadzono na KUL zorganizowaną akcję, której celem było zablokowanie postępowania o nadanie Piotrowskiemu stopnia doktora habilitowanego. Profesor Henryk Gapski, pełniący wówczas funkcję kierownika Sekcji Historii KUL, interweniował wówczas u dziekana Wydziału Historycznego Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, prof. Andrzeja Radzimińskiego (obecnego rektora UMK), przekazując mu nieprawdziwe informacje na temat pracy habilitacyjnej i dorobku naukowego Piotrowskiego.

Za te działania Gapski został dyscyplinarnie pozbawiony stanowiska kierownika Sekcji Historii KUL. Przewód habilitacyjny, na wyraźną sugestię ówczesnego dziekana WNH KUL prof. Janusza Droba, skonsultowaną z rektorem ks. prof. Andrzejem Szostkiem, został przeniesiony na UMK w Toruniu. Ponadto praca habilitacyjna Piotrowskiego nie tylko została bardzo dobrze przyjęta w środowisku naukowym, ale otrzymała nagrodę Prezesa Rady Ministrów Rzeczypospolitej Polskiej.

Ale to nie koniec:

Bardziej jednak niepokoją informacje o kilkakrotnym uszkadzaniu opon w samochodzie Piotrowskiego, czego skutkiem może być wypadek drogowy, a także że do jego katedry przysyłane są obraźliwe listy z fekaliami, czym zajęła się już warszawska prokuratura.

 

W artykule redaktora Ewarysta Błotnickiego padają też słowa o tym, że od pewnego czasu aktywności Katedry Historii Najnowszej, którą kieruje Piotrowski, towarzyszą dziwne emocje. Nasiliły się one zwłaszcza po organizowanych przez katedrę spotkaniach i konferencjach.

W listopadzie 2008 r. zorganizowano spotkanie z dr. Sławomirem Cenckiewiczem - gdańskim historykiem i byłym pracownikiem IPN. Ówczesny dyrektor Instytutu prof. Mirosław Filipowicz wręcz histerycznie zareagował na informację o zaproszeniu Cenckiewicza. Filipowicz grzmiał na łamach "Gazety Wyborczej", że zapraszając Cenckiewicza na KUL, złamano zasady dyskursu naukowego. Tymczasem prawideł dyskusji naukowej nie złamano, a na spotkanie przybyło kilkaset osób, które z zainteresowaniem słuchały wykładu historyka i chętnie nabywały jego książkę.

W maju 2010 r. Katedra Historii Najnowszej zorganizowała konferencję naukową poświęconą księdzu Jerzemu Popiełuszce. Zainteresowanie konferencją przerosło oczekiwania jej organizatorów. Na sympozjum, które komentowane było w ogólnopolskich mediach, przybyło ponad trzysta osób. "Gazeta Wyborcza" nie znalazła miejsca, ażeby poświęcić jej choćby jeden wiersz.

Tymczasem trzy dni po konferencji Rada Instytutu Historii KUL kierowana przez Filipowicza przegłosowała zwolnienie pracownicy Katedry Historii Najnowszej, która konferencję współorganizowała i prowadziła. Uchwała o zwolnieniu została podjęta, mimo że pani doktor z katedry kierowanej przez Piotrowskiego posiadała kilkuletnią umowę o pracę na KUL. Decyzję Rady ostatecznie anulował rektor ks. prof. Stanisław Wilk.

 

 

Pod koniec czerwca 2010 r. Piotrowski został poproszony przez redakcję "Zeszytów Historycznych WiN-u" o ustosunkowanie się do recenzji autorstwa dr. Sławomira Poleszaka pt. "Nie warto iść na skróty. Uwagi do książki M. Piotrowskiego o NSZ na Lubelszczyźnie". Piotrowski zwrócił się z prośbą o napisanie odpowiedzi na recenzję do dwojga historyków: dr Ewy Rzeczkowskiej z KUL i prof. Zbigniewa Karpusa z UMK.

Naukowcy, po przeanalizowaniu recenzji, napisali rekordowo obszerną, bo liczącą 27 stron, ripostę zatytułowaną "Warto kroczyć obraną drogą. Uwagi do uwag Sławomira Poleszaka", w której wykazali ponad 70 nieprawdziwych informacji na temat książki i dorobku naukowego Mirosława Piotrowskiego. Nadmienić należy, że nie jest to debiut Poleszaka w pisaniu tego typu tekstów. Ostrą polemikę na łamach fachowych periodyków prowadziła z nim Anna Grażyna Kister. "Wszystkie przytoczone przeze mnie przeinaczenia, manipulacje i błędy p. Poleszaka - pisze A.G. Kister - powodują, że właściwe polemizowanie z jego pozostałymi uwagami nie ma sensu i byłoby poniżej godności szanującego się autora".

 

"Nasz Dziennik" podsumowuje, że już nie krople deszczu, ale wiadra zimnej wody spadają na głowy niektórych kulowców.

Z wzrastającym rozdrażnieniem i irytacją obserwują, że ich poglądy nie znajdują zrozumienia wśród dużej liczby studentów. Dezaprobatę budzi też angażowanie "Gazety Wyborczej" w wewnętrzne sprawy uczelni, a także próba narzucania przez to medium tonu i charakteru akademickich dyskusji. Za fasadą troski o wolność słowa oraz bezstronność i niezależność wypowiedzi próbuje się eliminować osoby o odmiennych poglądach na problemy historyczne i współczesne. Ci, którzy pouczają o etyce w nauce i gołosłownie zarzucają przenoszenie na uniwersytet metod politycznych, sami metody polityczne stosują. Skoro więc "Gazeta Wyborcza" i ostatnio "Polityka" są "odpowiednim" forum do dyskusji o kwestiach naukowych i światopoglądowych pracowników katolickiej uczelni, to łatwo dostrzec niebezpieczeństwo dla poziomu i bezstronności nauki.

Czy więc KUL pozostanie katolicki czy pośrednie rządy nad uczelnią z takim trudem utrzymywaną obejmie środowisko miłośników marksistowskiej "Krytyki Politycznej"?

wu-ka, źródło: Nasz Dziennik

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych