50 lat od debaty Nixon-Kennedy

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. Images of American Political History
fot. Images of American Political History

Dziś mija 50 lat od momentu gdy telewizyjna debata Nixon-Kennedy rozpoczęła nową erę polityki. 26 września 1960 roku Nixon spotkał się z Kennedym w Chicago w studiu należącej do CBS telewizji WBBM-TV.

Jak się miało okazać, było to spotkanie które wprowadziło  politykę w tzw. erę wizualną. Rok 1960 i wybory prezydenckie trwale zapisały się też w historii USA. Wtedy właśnie John F.Kennedy wygrał wybory prezydenckie, i stało się to w dużej mierze dzięki jego zwycięstwu w pierwszej poważnej debacie politycznej transmitowanej w telewizji. Liczne błędy wizerunkowe spowodowały że Richard Nixon, kontrkandydat Kennedy’ego, posiadający wówczas przewagę w sondażach, przegrał telewizyjną debatę z kretesem. Co ciekawe, odbiorcy którzy przysłuchiwali się debacie w radiu, uznawali że wygrał Nixon, a odbiorcy telewizyjni bezdyskusyjnie wskazywali na Kenned’yego. W ten sposób Nixon stracił pozycję frontrunnera i historia Ameryki potoczyła się zmienionym torem. Jak słusznie zauważa Walter Shapiro z "Politics Daily" po raz pierwszy w historii bardziej zaczęło się liczyć to jak kandydat wygląda niż to co mówi. Warto zauważyć, że w tej kampanii odbyły się kolejne debaty - trzy - ale decydująca była tylko pierwsza.

Lęk przed porażką w debatach był tak duży, że w 1964 r. Demokrata Lyndon B.Johnson odmówił w ogóle brania w nich udziału. Wygrał wybory w stosunku 61-38 procent.  Również w 1968 i 1972 r. debaty prezydenckie się nie odbyły. Tymczasem w 1976 Gerald Ford stwierdził w starciu z Jimmym Carterem, że Polska nie jest zdominowana przez ZSRR. Jego wpadka uznawana jest powszechnie za jedną z największych w całej historii debat w USA. Cztery lata później w jedynej debacie prezydenckiej Carter przegrał z Reaganem, który wówczas zadał słynne pytanie skierowane do Amerykanów „czy powodzi się Wam lepiej niż cztery lata temu?” W ten sposób idealnie wypunktował największą słabość Cartera, czyli odpowiedzialność za recesję gospodarczą.

Nieco podobny przebieg miały debaty w ostatniej kampanii prezydenckiej w USA. W 2008 r. John McCain uznawany był za dużo bardziej doświadczonego kandydata, ale w pierwszej debacie Barack Obama zremisował z nim, pokazując się jako stateczny, realistycznie nastawiony polityk, reprezentujący odmianę po ośmiu latach Busha. To wystarczyło, by Amerykanie uwierzyli, że może być dobrym prezydentem, co zresztą wykazały natychmiastowe sondaże poparcia, przeprowadzone tuż po debacie. W dwóch kolejnych starciach McCain nie zdołał już tego wrażenia zburzyć.

W Wielkiej Brytanii dopiero w tegorocznych wyborach parlamentarnych odbyły się telewizyjne debaty. W czasie pierwszej z nich doskonale zaprezentował się lider Liberalnych Demokratów, Nick Clegg, i to dzięki temu wystąpieniu przez moment wydawało się, że Wielką Brytanię czeka prawdziwa rewolucja w dwupartyjnym systemie politycznym. W ostatecznym rozrachunku partia Clegga nie uzyskała jednak rewolucyjnego wyniku wyborczego. Jak się okazuje, siła debat politycznych i ich wyników ma jednak swoje ograniczenia, jeśli chodzi o bezpośredni efekt wyborczy. Wszystko zależy od konkretnej sytuacji. Są debaty które można określić mianem game-changer, są i takie które niczego nie zmieniają. Nie da się jednak ukryć, że ich obserwacja, komentowanie wyników, natychmiastowe sondaże i cała otoczka marketingowo-merytoryczna to nieodłączny element każdej współczesnej kampanii politycznej. Politycy stają się w takich momentach gladiatorami. Szkoda tylko, że najważniejsze ciosy którymi się wymieniają, tak rzadko są czymś więcej niż tylko marketingowymi zagrywkami. Takie są jednak reguły medialno-politycznej gry.

W czasie ostatniej kampanii prezydenckiej w Polsce debaty telewizyjne nie miały raczej decydującego wpływu na ich wynik, w przeciwieństwie do wielokrotnie przywoływanej przez komentatorów debaty przed wyborami  parlamentarnymi w 2007 r. gdy Donald Tusk pokonał Jarosława Kaczyńskiego.

Czy w erze internetu i fragmentaryzacji świata mediów, stopniowe odejście od monolitycznego modelu w którym telewizja ma największą siłę przebicia spowoduje, że telewizyjne debaty wyborcze stracą na znaczeniu? Możliwe że w przyszłości nowe, "płaskie" metody dyskusji - w której dostęp do polityków będą mieć nie tylko wybrani moderatorzy - spowodują że tak się stanie. Teraz jednak debaty nadal są jednym z kluczowych elementów każdej kampanii, i w najbliższym czasie nic tego nie zmieni - możliwe są jedynie modyfikacje formuły, polegające np. na uwzględnianiu pytań zadawanych za pośrednictwem social media.

Era telewizyjnych starć jeszcze nie minęła.

 

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych