Sąd Apelacyjny w sprawie Lis kontra „wSieci” w sprawie głośnej okładki oddalił dziś obydwie apelacje złożone po wyroku w Sądzie Okręgowym - zarówno ten złożony przez naczelnego „Newsweeka” jak i pełnomocników tygodnika „wSieci”. Oznacza to, że w mocy pozostaje wyrok, który uznawał bardzo niewielką część żądań Tomasza Lisa.
To dla nas dobra wiadomość, bo powodowi nie udało się osiągnąć efektu mrożącego wolność słowa. Pozostaje także w mocy wyrok, który wprawdzie uznaje iż mieliśmy przekroczyć granice krytyki prasowej, ale jednocześnie sąd przyznawał w nim, że mieliśmy prawo zdecydowanie ocenić wulgarną działalność medialną pana Lisa, że były powody do alarmu
— ocenia Michał Karnowski, członek zarządu wydawnictwa Fratria do spraw redakcyjnych. Dodaje, że po otrzymaniu pisemnego uzasadnienia wyroku zostanie podjęta decyzja co do ewentualnej apelacji.
Choć na pewno warto do końca walczyć o prawo nazywania skandali i wulgarności po imieniu. Mamy mocne przekonanie, że skala i wulgarność ataku na Kościół i księży prowadzona w tamtym czasie, jego nieuczciwość, uzasadniała i wręcz wymuszała zdecydowaną reakcję
— podkreśla Michał Karnowski. I stwierdza:
Bez względu na wszystko nasz okładkowy alarm zatrzymał falę nienawiści wobec Kościoła katolickiego i księży wychodzącą z założonego przez Niemców wydawnictwa, nie tylko z „Newsweeka”, ale i z innych gazet wydawanych przez ten koncern dla Polaków. Warto było ponieść ryzyko i koszty, warto było bić na alarm, warto było w ten sposób bronić Kościoła, bo być może dzięki temu nie doszło do jeszcze bardziej bezpośrednich ataków na księży, do jakiejś tragedii, do jakiegoś mordu, nie mówiąc już o zyskach duchowych.
Sąd Apelacyjny zdecydował dzisiaj, że tygodnik „wSieci” ma przeprosić Tomasza Lisa za swą okładkę z 2013 r.,gdzie naczelny „Newsweeka” był przedstawiony w mundurze, zakrwawionym różańcem w ręku i podpisem: „Prawie jak Goebbels”.
Przyczyną procesu była okładka z października 2013 roku, na której Lisa przedstawiono w mundurze oraz zakrwawionym różańcem w ręku i podpisem: „Prawie jak Goebbels”. Nad okładką był tekst: „Nagonka na Kościół. Czy zatrzymają się dopiero, jak zaczną ginąć księża”. Była to ilustracja artykułu „wSieci” o tekstach „Newsweeka” wulgarnie opisujących Kościół i księży, zrównujących w niedopuszczalny sposób, w ocenie redakcji, wszystkich księży z pedofilami.
Sąd oddalił też równoległą apelację wydawcy „wSieci” i redaktora naczelnego tygodnika Jacka Karnowskiego od wyroku Sądu Okręgowego w Warszawie, który w 2015 r. częściowo uwzględnił pozew Lisa wobec nich. Zarazem SA oddalił też apelację powoda, który wnosił o uznanie całego pozwu.
Mocą prawomocnego wyroku pozwani mają przeprosić powoda na łamach „w Sieci” i wpłacić 20 tys. zł na cel społeczny. Powód - czyli Lis - żądał 230 tysięcy złotych oraz (rujnujących finansowo) przeprosin w kilkunastu miejscach.
Pozwani mogą jeszcze złożyć skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego, choć nie wstrzymuje to wykonania wyroku.
W 2015 r. orzekający w I instancji stołeczny sąd okręgowy w znacznej części uwzględnił pozew, uznając że doszło do bezprawnego naruszenia dobrego imienia i czci powoda. SO ocenił, że wartością wyższą niż swoboda wypowiedzi jest w tym przypadku ochrona dóbr osobistych. Zarazem SO uznał, że pozwani mają wpłacić jedynie 20 tys. zł na Caritas, a przeprosiny ograniczył tylko do „wSieci” oraz strony internetowej tygodnika.
Sąd uznał wtedy, że działalność medialna pana Lisa miała charakter tak radykalny, że musiał się on liczyć z krytyką, choć w jego ocenie tym razem jej granice zostały przekroczone. W trakcie procesu mecenasi reprezentujący pozwanych wykazali, wykonując wspaniałą pracę, na dziesiątkach przykładów, jak konsekwentnie wulgarnie antykościelny charakter miała publicystyka ekipy Lisa i jego samego. Dla uczestników procesu było to traumatyczne przeżycie, mało kto bowiem zdaje sobie sprawę jak nieludzki wymiar ma ta działalność powoda.
Apelowały obie strony. Powód chciał uwzględniania reszty zarzutów pozwu; pozwani - jego całkowitego oddalenia.
Pełnomocnik pozwanych mec. Dariusz Pluta mówił w SA, że okładka - której nie można odbierać dosłownie - była „protestem przeciw grupowej infamii” wobec księży ze strony powoda, a nie zrównywaniem powoda z esesmanem.
Nie jest tak, że mamy do czynienia z niewinnym redaktorem naczelnym
— mówił mec. Pluta. Powołał się na opinię ks. Kazimierza Sowy, że przekaz medialny powoda nt. Kościoła był chamski i zmanipulowany - bo przedstawiał księży jako pedofilów, homoseksualistów krzywdzących kobiety i dzieci, a także jako złodziei.
To powód świadomie przekroczył granice debaty publicznej
— dowodził.
Ten wizerunek powoda był szeroko rozpowszechniany w internecie - przekonywała mec. Anna Cichońska, pełnomocnik powoda. Kwestionując słowa mec. Pluty, by nie odbierać okładki dosłownie, mówiła że wielu internautów tak właśnie czyniło, a wielu pisało jego nazwisko jako „LiSS”. Według mec. Cichońskiej, powoda zaatakowano dlatego, że podjął „niewygodny problem pedofili w Kościele”, a artykułów „N” na ten temat nie można uważać za atak na Kościół.
SA uznał obie apelacje za niezasadne i podzielił stanowisko SO, że granice swobody wypowiedzi, szerokie w demokratycznym państwie, zostały tu przekroczone.
Wywód pozwanych razi ahistorycznością
— mówił w uzasadnianiu wyroku sędzia Jacek Sadomski.
Goebbels był nie tylko manipulatorem i propagandystą, ale zbrodniarzem kierującym totalitarnym reżymem, odpowiedzialnym za śmierć milionów ludzi
— dodał.
Tu forma ekspresji poszła za daleko
— zaznaczył.
Według SA nie może być tak, że jeśli wiele mediów podawało informacje o okładce, to przeprosiny mają się ukazać także w tych mediach. Zdaniem SA, nakaz wpłaty 250 tys. groziłby „efektem mrożącym”.
Mec. Pluta powiedział PAP, że decyzja o ewentualnej skardze kasacyjnej zapadnie po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem. Podkreślił, że
SA nie zmienił uznania SO, że przekaz medialny powoda był skandalem. Tu nie ma wygranych i przegranych
— dodał.
gim, inf. własna,PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/343655-lis-kontra-w-sieci-takze-sad-apelacyjny-oddalil-90-procent-zadan-powoda-karnowski-warto-bylo-bronic-kosciola