Gazetowyborcza feta towarzysząca uniemożliwieniu telewizji publicznej zorganizowania festiwalu w Opolu emanuje swoistym danse macabre.
Radość z tego, że Polacy nie będą mogli zasiąść spokojnie przed ekranami i przez trzy dni pobawić się przy piosenkach będzie zapamiętana. Wiadomo, że trwa walka polityczna totalnej opozycji z dobrą zmianą, ale są pewne granice dewastowania przestrzeni publicznej. Wzięcie artystów za żywe tarcze, przypomina cywilizowane manewry z przywiązywaniem dzieci do wież oblężniczych pod czas bitwy pod Głogowem (dla niektórych pod Cedynią).
Cała ta batalia zmierzająca do pozbawienia telewizji publicznej opolskiego festiwalu i zdyskredytowania prezesa Kurskiego była najwyraźniej ukartowana. Nie udałoby się jej przeprowadzić bez aktywnego udziału prezydenta Opola. Gdyby nie zerwał umowy i nie dolewał oliwy do ognia nieodpowiedzialnymi deklaracjami, festiwal pomimo grymaszących gwiazd by się odbył i pewnie nie byłby gorszy od poprzednich.
Zadziwia zacietrzewienie prezydenta Opola i gotowość do działań irracjonalnych. Pozbawienie miasta flagowej imprezy i narażenie na straty wizerunkowe, jak i finansowe, ma coś ze skoku w przepaść na bandżo, gdy się je pomyli z bandżi. Wiara, że inna telewizja przejmie festiwal tchnie naiwnością. Wystarczy prześledzić historię Festiwalu w Sopocie, który przejęty przez TVN stracił rangę, a Polsat ma swoje imprezy z wieloletnia tradycją. Mrzonki o zorganizowaniu festiwalu w Opolu w bliżej niesprecyzowanym terminie jesiennym wyglądają niepoważnie.
Z tego co mówił prezes Kurski w swoim wystąpieniu telewizyjnym, miasto Opole zwlekało z podpisaniem umowy. Zawarto ją dopiero 28 kwietnia i to nie na cztery lata, a na rok. Co jest najbardziej symptomatyczne prezydent Opola, wybrzydzał na jubileuszowy koncert Janka Pietrzak i kabaretu pod Egidą. Czyli doszliśmy do swoistego kuriozum. Na Festiwalu Polskiej Piosenki nie jest dobrze widziane przez władze miasta wykonanie pieśni „Żeby Polska była Polską”.
Trudno się oprzeć wrażeniu, że do prezydenta Opola ktoś dotarł z jakąś propozycją nie odrzucenia, inaczej trudno wytłumaczyć takie postępowanie. Czy mieszkańcy miasta mogą być zadowoleni z tego, że stracą przewidywane zyski w hotelach, restauracjach, sklepach, taksówkach? Czy mogą się cieszyć, że ich miasto będzie od teraz kojarzone z niesmaczną awanturą?
Pretekst, że telewizja nie dopełniła umowy co do składu artystów jest nie do obrony przed żadnym sądem. Obarczanie prezesa Kurskiego bojkotem gwiazd to już zupełna fanfaronada. Ostatecznie artyści wsparli solidarnie, niezawisłą decyzję Kayah o rezygnacji z udziału w koncercie jubileuszowym Maryli Rodowicz i to już po wyraźnym oświadczeniu i prezesa Kurskiego i samej Maryli Rodowicz, że zapraszają wszystkich. Mamy tutaj kumulację złej woli prezydenta Opola, po części wykonawców, ale przede wszystkim macherów od totalnej wojny z Polakami.
W całej sytuacji można znaleźć element komiczny. Nasi czołowi artyści, którzy tak chętnie wyśpiewują o wolności, przeważnie deklarują apolityczność, dali się sterroryzować specom od ulicy i zagranicy. Do bojkotu rzeczywiście włączyła się spora część środowiska, ale niestety można podejrzewać, że wielu nich nie ma świadomości w czym biorą udział. Starają się jednak nie odstawać od grupy, co jest zrozumiałe. Wiadomo jak salon traktuje nieposłusznych.
Pamiętajmy, kto rządzi na naszym rynku muzycznym. Zagraniczne firmy płytowe, wspierane przez rozgłośnie radiowe z zagranicznym kapitałem, przez media także z zagranicznym kapitałem, plus paru menedżerów będących na usługach tegoż obcego kapitału.
W tym aspekcie ich atak na Festiwal Polskiej Piosenki też nie wygląda dobrze.
Zadziwia naiwna postawa niektórych gwiazd, które ogłaszając bojkot TVP zwracają się do swoich fanów, jak by to było oczywiste, że ci fani doskonale rozumieją ich motywację. Większość pewnie nie rozumie podłoża konfliktu, a ci, którzy rozumieją wcale nie muszą podzielać decyzji o niewystępowaniu w telewizji publicznej.
Telewizja pewnie zrobi swój festiwal. Być może nie będzie on tak okazały jakby mógł być przy udziale wielu osób, które zrezygnowały. Warto jednak też wziąć pod uwagę, że krajowe gwiazdy ostatnimi laty, nie mają aż tyle do zaoferowania. Nawet można mówić o zastoju na naszym rynku muzycznym. Większość utworów jest sztampowych, a wykonawcy jakby wyzuci z osobowości.
Paradoksalnie ten bojkot może być niezwykle ożywczy dla polskiej piosenki, o ile decydenci mediów publicznych wreszcie zrozumieją, że trzeba stworzyć warunki dla nowych artystów, żeby mogli uczciwie konkurować, z czasem na siłę wylansowanymi gwiazdami.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/341225-artysci-bojkotujacy-tvp-sami-wpisuja-sie-na-czarna-liste-nie-bojkotuja-prezesa-kurskiego-tylko-telewidzow-w-imieniu-kodowskiego-salonu