Rządowi udało się drastycznie ograniczyć mafię paliwową? Tak. Ale po co mącić ludziom w głowach

Przeglądam piątkowe wydanie gazety, która na sztandarze ma troskę o dobro wspólne, bo nie jest jej wszystko jedno, a znana jest z nazywania wszystkich polemistów propagandystami. I widzę na najważniejszych stronach taki zestaw informacji, zresztą absolutnie typowy dla każdego dnia:

1. Ta władza deleguje wszędzie paskudnych ludzi

2. Kolejne grupy społeczne zrywają się do protestu

3. Minister edukacji to bardzo zła kobieta

4. Minister obrony jeszcze gorszy

5. Pary homoseksualne cierpią pod tym rządem bo chcą być jak kobieta i mężczyzna, a jakoś nie mogą

6. Na szczęście w Lublinie będą w szkołach nauczali tolerancji

7. Plany reformy Biura Ochrony Rządu są do niczego

8. W pewnym ministerstwie wyżłopano setki kilogramów kawy

9. w spółkach skarbu państwa zarabiają za dużo

I tak dalej, i tym podobnie. Tym sposobem jesteśmy już na stronie 12, na końcu spraw krajowych. I tam niewielki artykulik o „paliwowym rekordzie”. Czyli o tym, że w 2016 roku sprzedaż paliw podskoczyła o 13 procent bo zadziałały zmiany w prawie wprowadzone przez rząd Prawa i Sprawiedliwości. Ukrócono radykalnie przemyt, tiry z lewym paliwem przestały wjeżdżać (z 750 cystern miesięcznie ostało się 150), a do budżetu trafiają setki milionów należnych podatków.

Czyli nie trafiają do kieszeni mafii przemytniczych.

Można by pewnie uznać, że to ważne wydarzenie. Można by pewnie pochwalić. Ale jak widać, są rzeczy ważne, i są ważniejsze.

Niektórym jest już naprawdę wszystko jedno, byle tylko przegonić „uzurpatorów” i oddać władzę „swoim”. I dlatego nie będą za bardzo mącić ludziom w głowach. Obraz musi być czarno-biały i kropka.