Szef największej liberalno-lewicowej gazety w Polsce bez wstydu ogłasza we wstępniaku:
Mówią, że Polexit to bzdura. Ale my wiemy, że jak władza mówi, to mówi. Liczą się czyny, nie słowa.
Dokonawszy tego manewru przez kolejne kilkadziesiąt stron dzielnie walczy z wymyślonym przez siebie „Polexitem”, który naprawdę jest bzdurą. Bo nie ma dziś w Polsce formacji bardziej przyjaznej Unii wolnych narodów niż ekipa rządząca. A że to nie to samo co biurokratyczna machina pod wyłącznie dominacją niemiecką i z szaleństwem ideologicznym w oczach? Cóż, właśnie dlatego trzeba dziś się o Unię bić, a nie zostawiać cwaniakom niszczącym pierwotną ideę.
Szef innego dziennika, niegdyś konserwatywnego, dziś takiego jak pozostałe, operację pt. „PiS chce Polexitu” prowadzi inaczej. On z kolei dowodzi, że być może dziś PiS czegoś takiego nie planuje, ale w jego ocenie partia ta kiedyś może dojść do wniosku, że to kusząca wizja, więc jak najbardziej można dziś o „Polexicie” rozprawiać. Urocze rozumowanie.
Inny dziennikarz, zainspirowany być może tymi wszystkimi rozważaniami, bez wstydu wkłada w usta Marine Le Pen słowa o rzekomym planie „wspólnego demontażu Unii” przez Front Narodowy i PiS. Toporna manipulacja szybko wychodzi na jaw. Ale przeprosiny padają półgębkiem, a temat jest ciągnięty - pomimo zdemaskowania kłamstwa - do dzisiaj. Ciągnięty wyjątkowo bezczelnie. Z wielogodzinnymi debatami, żółtymi paskami, trollowaniem w internecie (także przez polityków PO) i śmiertelnie poważnymi twarzami kłamczuchów.
CZYTAJ KOMENTARZ JACKA KARNOWSKIEGO: Skąd ten „fejk”? Może stąd, że tezy o PiS-ie chcącym wyjść z Unii nie da się forsować bez sięgania po kłamstwa?
Co więcej, dowiadujemy się po drodze, że w niemieckich koncernach dziennikarze dostają precyzyjne „przekazy tygodnia”!
Cała ta kłamliwa „operacja Polexit” bardzo, ale to bardzo przypomina metody stosowane przez rosyjską polittechnologię. Tak właśnie na wschodzie rządzi się narodem. Im bardziej jej autorzy i wykonawcy zawijają się w błękitne flagi, tym wyraźniej wyłazi z nich ta przerażająca quasi-putinowska pewność, że medialna siła daje pełne panowanie nad współczesnymi społeczeństwami. I że można wszystko: nie tylko kłamliwie interpretować wydarzenia, ale także je tworzyć,produkować fake newsy.
CIĄG DALSZY CZYTAJ NA KOLEJNEJ STRONIE:
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Szef największej liberalno-lewicowej gazety w Polsce bez wstydu ogłasza we wstępniaku:
Mówią, że Polexit to bzdura. Ale my wiemy, że jak władza mówi, to mówi. Liczą się czyny, nie słowa.
Dokonawszy tego manewru przez kolejne kilkadziesiąt stron dzielnie walczy z wymyślonym przez siebie „Polexitem”, który naprawdę jest bzdurą. Bo nie ma dziś w Polsce formacji bardziej przyjaznej Unii wolnych narodów niż ekipa rządząca. A że to nie to samo co biurokratyczna machina pod wyłącznie dominacją niemiecką i z szaleństwem ideologicznym w oczach? Cóż, właśnie dlatego trzeba dziś się o Unię bić, a nie zostawiać cwaniakom niszczącym pierwotną ideę.
Szef innego dziennika, niegdyś konserwatywnego, dziś takiego jak pozostałe, operację pt. „PiS chce Polexitu” prowadzi inaczej. On z kolei dowodzi, że być może dziś PiS czegoś takiego nie planuje, ale w jego ocenie partia ta kiedyś może dojść do wniosku, że to kusząca wizja, więc jak najbardziej można dziś o „Polexicie” rozprawiać. Urocze rozumowanie.
Inny dziennikarz, zainspirowany być może tymi wszystkimi rozważaniami, bez wstydu wkłada w usta Marine Le Pen słowa o rzekomym planie „wspólnego demontażu Unii” przez Front Narodowy i PiS. Toporna manipulacja szybko wychodzi na jaw. Ale przeprosiny padają półgębkiem, a temat jest ciągnięty - pomimo zdemaskowania kłamstwa - do dzisiaj. Ciągnięty wyjątkowo bezczelnie. Z wielogodzinnymi debatami, żółtymi paskami, trollowaniem w internecie (także przez polityków PO) i śmiertelnie poważnymi twarzami kłamczuchów.
CZYTAJ KOMENTARZ JACKA KARNOWSKIEGO: Skąd ten „fejk”? Może stąd, że tezy o PiS-ie chcącym wyjść z Unii nie da się forsować bez sięgania po kłamstwa?
Co więcej, dowiadujemy się po drodze, że w niemieckich koncernach dziennikarze dostają precyzyjne „przekazy tygodnia”!
Cała ta kłamliwa „operacja Polexit” bardzo, ale to bardzo przypomina metody stosowane przez rosyjską polittechnologię. Tak właśnie na wschodzie rządzi się narodem. Im bardziej jej autorzy i wykonawcy zawijają się w błękitne flagi, tym wyraźniej wyłazi z nich ta przerażająca quasi-putinowska pewność, że medialna siła daje pełne panowanie nad współczesnymi społeczeństwami. I że można wszystko: nie tylko kłamliwie interpretować wydarzenia, ale także je tworzyć,produkować fake newsy.
CIĄG DALSZY CZYTAJ NA KOLEJNEJ STRONIE:
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/332073-klamstwo-polexitu-to-klasyczny-przyklad-uzycia-rosyjskiej-polittechnologii-i-produkcji-fake-newsow