Targi o prezesurę Polskiego Radia są czymś wyjątkowo niesmacznym. Ośmieszają reformę mediów publicznych, która miała być sztandarowym projektem PiS.
Z oświadczenia wystosowanego przez prezes Barbara Stanisławczyk wynika niezbicie: a jednak mi szkoda stracić taką fuchę!
CZYTAJ WIĘCEJ: Prezes Stanisławczyk przerywa milczenie: „Moja rezygnacja była głosem sprzeciwu wobec łamania standardów”
Fragment „I nie o posadę wszak przecież chodzi, bo wcześniej świadomie i odpowiedzialnie z niej zrezygnowałam.” brzmi rozrywkowo. Jeśli sprawa byłaby zamknięta, to wszelkie oświadczenia są zbędne. Nikomu poza byłą prezes Stanisławczyk już niepotrzebne.
Gra o utrzymanie się na stanowisku została zapoczątkowana listem radiowej „Solidarności” spontanicznie broniącym pani prezes. To na niego powołuje się pani prezes w swoim piśmie i to ono ma dowodzić jej niebywałych sukcesów:
„Jednakże głos poparcia Związków Zawodowych oraz rzeszy pracowników Polskiego Radia sprawiły, że w obliczu odpowiedzialności za przyszłość Polskiego Radia, zadeklarowałam wobec NSZZ „Solidarność” wolę kontynuacji podjętych rok temu zadań, w sytuacji gdyby warunki ku temu były przywrócone.”
Powyżej oznajmia:
„Jednocześnie, w zaskakujący sposób, z niezrozumiałych powodów, mimo mojej rekomendacji wobec członków RMN, został odwołany wiceprezes Jerzy Kłosiński, co przerwało pracę dobrze i skutecznie funkcjonującego Zarządu.”
Nie sposób połączyć pewnych faktów. Otóż pan Jerzy Kłosiński był przez lata redaktorem naczelnym „Tygodnika Solidarność”. Gdy teraz do rozgrywki włącza się radiowa część tego związku zawodowego, to zagrywka jest tak misterna, że warto skoczyć po flaszkę, żeby to uczcić.
Z jednym z panią prezes nie sposób się jednak nie zgodzić. Powinna mieć wpływ na skład zarządu.
Czemu Rada Mediów Narodowych zdecydowała, że wiceprezesem zostanie pan Mariusz Staniszewski, nie mający do tej pory radiowej praktyki? I co więcej okazuje się, że zmiana prezesa tak, ale on musi pozostać na swojej wiceprezesurze,
Tu jestem w sytuacji „wiem, ale nie powiem”. To znaczy nie mogę napisać czegoś na podstawie wątłych przesłanek i przecieków, natomiast mogę zwrócić uwagę, że z jakiegoś powodu zarządy TVP i Polskiego Radia muszą być dwuosobowe.
W wywiadzie dla Gazety Wyborczej po niespodziewanej rezygnacji swojej nominantki, przewodniczący Krzysztof Czabański oświadczył:
„Decyzja prezes Stanisławczyk uderza we mnie rykoszetem.”
Padło tam też zdanie warte upamiętniania: „Konkurs to była tylko moja fanaberia.”
Konkludując, w wyniku fanaberii wybrano panią prezes podejmującą decyzje w amoku.
Czy to aby na pewno o to chodziło w uzdrawianiu mediów, tym bardziej pod szyldem narodowe.
Teraz mamy taką sytuację, że efektem głębokich przemyśleń Rady Mediów Narodowych będzie dobranie kogoś, kto pasuje do wiceprezesa Mariusza Staniszewskiego, bo jak przytoczyłem powyżej, on jest z jakiegoś powodu nieusuwalny.
Czyli podstawowym kryterium na wybór prezesa Polskiego Radia okaże się jego ochota na współpracę dokładnie z tym, a nie innym wiceprezesem.
Dobre, nie?
Do tej pory prezes Kaczyński słynął z tego, że potrafił podejmować bardzo trudne decyzje personalne w sytuacjach zdecydowanie mniej ewidentnych.
Niestety, to co wyczynia Rada Mediów Narodowych, z jej przewodniczącym na czele, „bije rykoszetem” w całą dobrą zmianę. W sytuacji toczącej się u nas ideologicznej wojny domowej brak mediów publicznych na najwyższym poziomie, może być niewybaczalnym błędem.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/330155-prezes-barbara-stanislawczyk-kuriozalnym-oswiadczeniem-bije-rykoszetem-w-rade-mediow-narodowych-i-cala-dobra-zmiane