Niech lewicowo-liberalni herosi wyskakują z każdego telewizora, radia, komputera, lodówki, pralki, piekarnika czy odkurzacza. Reszta dokona się sama.
Wiele osób, w tym dziennikarze i komentatorzy, zastanawia się, jak reagować na różne ataki, zaczepki, prowokacje czy kłamstwa lewicowo-liberalnego towarzystwa wzajemnej adoracji. A sprawa jest wyjątkowo prosta. Pozwólmy im mówić. I tylko tyle. Nie w sensie prawa do mówienia czego chcą, bo je mają w sposób oczywisty, lecz w sensie pełnego zademonstrowania ich intelektualnych, moralnych i estetycznych możliwości. Opinia publiczna to usłyszy, zobaczy czy przeczyta i odpowiednio „doceni”. Pozwólmy byłemu prezesowi Trybunału Konstytucyjnego Andrzejowi Rzeplińskiemu nadal demonstrować swoją wyższość nad plebsem i nieskrywaną pogardę dla niego. Pozwólmy mu traktować „z buta” każdego, kto ma inne zdanie na temat funkcjonowania „nadzwyczajnej kasty” prawniczej. Pozwólmy mu „odpływać” i demonstrować te wszystkie miny, gesty i zachowania jednoznacznie wskazujące na kompletne oderwanie się od ludzi i rzeczywistości. Innymi słowy, pozwólmy mu na odgrywanie bóstwa, wychowawcy narodu i naczelnego karbowego RP w kwestiach prawomyślności. Na to samo i w tej samej dziedzinie pozwólmy kostycznemu prof. Andrzejowi Zollowi, byłemu prezesowi TK i byłemu rzecznikowi praw obywatelskich. I na to samo pozwólmy wyjętemu wprost z Francoisa Rabelais’go („Gargantua i Pantagruel”) „rustykalnemu” byłemu prezesowi TK mgr. prof. Jerzemu Stępniowi. Pozwólmy I prezes Sądu Najwyższego Małgorzacie Gersdorf snuć opowieści o marnych 7 czy 10 tys. zł, czyli ochłapie za jaki musi żyć część „nadzwyczajnej kasty”. Pozwólmy jej demonstrować wielkopańskie nastawienie do zwykłych ludzi, choć wyglądające dość „maglowo”, ale to pewnie tylko taka swojska stylizacja, żeby nie odstraszać maluczkich. Generalnie pozwólmy przedstawicielom „nadzwyczajnej kasty” wyrzucić wprost z serca to, co myślą o przeciętnych Polakach, za kogo ich mają i jak pojmują sprawiedliwość.
Pozwólmy Jackowi Żakowskiemu sprawować funkcję politycznego komisarza, cenzora i prokuratora w jednym. Żeby mógł się tak odkrywać, jak wtedy, gdy przepraszał na antenie zakładowego radiowęzła Agory za Jana Wróbla (krytykującego „Klątwę” w Teatrze Powszechnym w Warszawie), a przy okazji z całą otwartością ujawnił swoje tęsknoty za czasami, gdy żaden „dysydent” i „odszczepieniec” od jedynie słusznej linii nie miał prawa funkcjonować, a jeśli już, to powinno się go szybko skorygować i odpowiednio wychować. Idąc za ciosem, pozwólmy się obnażać tzw. trzódce Żakowskiego, która w piątkowe poranki urządza swoje wyjątkowo wyszukane intelektualnie seanse nienawiści w zakładowym radiowęźle Agory. A jeszcze członkowie tej trzódki przez pozostałe dni tygodnia z oddaniem, ale już indywidualnie przekazują narodowi produkty swych skomplikowanych umysłów. Zero dyskryminacji! Niech to robią nadal z równym oddaniem i zaangażowaniem. A przy okazji pozwólmy manifestować wyjątkowo oryginalne, choć pozornie wyglądające na sztampowe, trywialne, egzaltowane i nielogiczne poglądy kolegów „trzódki”, np. Renaty Kim czy Piotra Najsztuba. Nie zapomnijmy też o weteranie, wielce zasłużonym w rozwijaniu „teorii oportunizmu”, piszącym urocze, ale niezwykle odważne i chłoszczące listy do komunistycznych władz – Danielu Passencie. No i oczywiście pozwólmy być z nami zawsze i wszędzie Adamowi Michnikowi, największemu z wielkich, którego intelektualny blask bez trudu dociera w okolice Plutona.
Pozwólmy się rozwinąć i dotrzeć pod strzechy niebywale odważnym, a jednocześnie do bólu obiektywnym i intelektualnie błyskotliwym, choć wyglądającym odwrotnie (ale to pewnie dlatego, żeby nie zniechęcać przeciętnych ludzi uderzeniem niebywałego wprost intelektu) diagnozom społecznym i politycznym kwiatu polskiej nauki w osobach prof. Radosława Markowskiego, prof. Ireneusza Krzemińskiego, doc. Ewy Pietrzyk-Zieniewicz, prof. Andrzeja Zieniewicza, prof. Ludwika Turko, prof. Krzysztofa Dołowego, dr Anny Materskiej-Sosnowskiej, prof. Leszka Balcerowicza czy profesora wszechnauk Aleksandra Smolara z Fundacji Batorego. Nie ograniczajmy tych wulkanów intelektu, lecz spijajmy każde słowo z ich ust, chłońmy każdą złotą myśl i rozwijajmy potem w podgrupach, na warsztatach czy tajnych kompletach.
Pozwólmy w pełni się rozwinąć niebywałym talentom byłych polityków, a jednocześnie wielkich intelektualistów, moralistów i arbitrów elegancji. Każdy dzień bez błyskotliwych, a wręcz porażających przemyśleń byłego premiera Kazimierza Marcinkiewicza czy byłych wicepremierów Romana Giertycha i Ludwika Dorna to dzień stracony. I pozwólmy dojrzewać już bardzo dojrzałemu oraz wyjątkowo wyrafinowanemu intelektowi byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego. Nie zapominajmy oczywiście o byłej premier Ewie Kopacz, niemal dorównującej wybitnym intelektem byłemu prezydentowi, a jeszcze wnoszącej element kobiecej przenikliwości i empatii. Pozwólmy tym wielkim ludziom mówić, analizować, nauczać, przestrzegać, napominać i wyznaczać moralne oraz estetyczne wzorce (niedościgłe). Jednocześnie nie zapomnijmy o trochę obecnie zmarginalizowanych, ale równie wielkich: Radosławie Sikorskim, Stefanie Niesiołowskim czy Michale Kamińskim. To prawdziwe narodowe skarby i powinno być dla nich stałe miejsce w mediach.
Mógłbym jeszcze długo wymieniać różne wielkie postacie, z którymi obcowanie tak nas wszystkich ubogaca, ale nie o to chodzi. Istotne jest to, by się nimi nie irytować, nie podniecać, nie oburzać, lecz po prostu pozwolić im mówić. I to znacznie więcej i częściej niż obecnie. Niech lewicowo-liberalni herosi intelektu wyskakują z każdego telewizora, radia, komputera, lodówki, pralki, piekarnika, odkurzacza czy blendera. Reszta dokona się sama.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/330031-nic-nie-robmy-tylko-pozwolmy-im-mowic-rzeplinskiemu-michnikowi-komorowskiemu-giertychowi-zakowskiemu