Maciej Pawlicki, współpomysłodawca i współprowadzący program „Studio Polska” w TVP Info stał się przedmiotem wewnątrzprawicowej kontrowersji. Pozbawiono go udziału we własnej audycji po tym, jak rzucił na antenie prowokacyjną informację na temat Ryszarda Petru. Informację dodajmy zaraz zdementowaną, potraktowaną jako coś w rodzaju chwilowej dziennikarskiej prowokacji. Miała pokazać potęgę medialnej manipulacji w odcinku poświęconym „polskim obozom śmierci”.
Po krytyce szefa Narodowej Rady Mediów Krzysztofa Czabańskiego (który nota bene zarzucił TVP inne przegięcia, choćby niemal przemilczenie imprezy Jerzego Owsiaka) Jacek Kurski zastosował wobec dziennikarza od razu „najwyższy wymiar kary” – zdjęcie z anteny. Pawlicki zyskał wcześniej popularność w różnych środowiskach prawicowych, jest przecież na przykład popularnym rzecznikiem interesów frankowiczów, a także obdarzonym charyzmą głosem medialnym w różnych debatach. Był współproducentem i jednym ze scenarzystów filmu „Smoleńsk”. Nic dziwnego, że pobiegli go bronić przed budynkiem na Woronicza prawicowi „radykałowie”. Zdaje się bez powodzenia.
Też wypowiadałem się w obronie Pawlickiego. Ale widzę też w losie jego programu swoisty paradoks. Nagła determinacja Kurskiego aby bronić dobrego imienia Petru kontrastuje z praktykami podległej mu instytucji, gdzie atakuje się polityków opozycji bardzo toksycznie, i całkiem serio. Żart Pawlickiego brzmiał na tym tle zupełnie niewinnie. Dlatego cała ta historia trąci pretekstem.
Możliwe, że tak jak w dziejach telewizji było nieraz, to element intrygi wewnątrztelewizyjnej. Komuś ten popularny i mający dużą jak na Info widownię program zawadzał, dla kogoś był konkurencją. Albo ktoś chciał na nim położyć rękę, bo władze telewizji publicznej wciąż ślą sygnały, że spróbują program wznowić, tylko w innej obsadzie personalnej.
Jest jednak i inny wymiar całej historii. Otóż przy całej ostrości własnych sądów Pawlicki spróbował tego, czego w publicznej telewizji nie ma. Ani nie było pod rządami władz związanych z PO, ani nie ma pod polityczną kontrolą PiS.
Próbował ożywić debatę między różnymi środowiskami i kierunkami ideowymi. Temu służył fakt swoistego podziału agendy między dwóch prowadzących. Część gości przyprowadzała i część argumentów do kolejnych debat szykowała Katarzyna Matuszewska wywodząca się z Unii Pracy przedstawicielka socjalnej i światopoglądowej lewicy. Znająca Pawlickiego z ruchu frankowiczów, też kontestująca rzeczywistość III RP, ale często z diametralnie odmiennych pozycji niż on.
Dawało to różne efekty, program robiony trochę w konwencji Studia Otwartego z 1989 roku czasem gubił się w nadmiarze chaosu, ale jednego nie można mu było odmówić: autentycznych emocji. Szczerości kłócących się tam ludzi. Zarazem był to ostatni program o tematyce społeczno-politycznej nie pozostający pod całkowitą kontrolą sympatyków obecnego obozu władzy. Owszem, przykładowo Jan Pospieszalski zaprasza do dyskusji przeciwników prawicy, ale na swoich warunkach. Tym bardziej dotyczy to innych programów publicystycznych, gdzie często nie mamy już nawet pluralizmu w doborze gości. Gdzie prawicowe „dobre” dyskutuje z prawicowym „jeszcze lepszym”.
Nie wiem, czy chęć zrobienia porządku z czymś tak sprzecznym z logiką obecnej TVP było celem całej operacji, czy wynikło niejako przy okazji. Jeśli słyszę, że przymierzano się (a może te przymiarki nadal trwają) do zastąpienia Matuszewskiej Magdaleną Ogórek, widzę tę logikę. To inteligentna komentatorka, ale po chwilowym, całkiem przypadkowym związku z lewicą wypowiada od co najmniej roku sądy w pełni zgodne z najświeższym poglądem prawicy. Nie mam o to pretensji. Ale jeśli ona miałaby się spierać z dziennikarzem otwarcie przyznającym się do konserwatyzmu, różnorodność, pluralizm, zderzenie różnych punktów widzenia, stałyby się fikcją.
To smutne, że media elektroniczne stają się świątyniami zamkniętych na jakiekolwiek inne racje poza ideologiczną i polityczną ortodoksją właściciela. W przypadku TVP wypada przypomnieć, że nie należy ona wyłącznie do widzów popierających obecną jak najbardziej demokratyczną większość. A poza tym dyskusja jest ciekawa. Bez niej najsłuszniejsze poglądy więdną i wyradzają się. No ale kierownictwo TVP ma na ten temat inne zdanie. A może zrobi jeden wyjątek?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/326321-bronie-pawlickiego-ale-bronie-tez-studia-polska-z-jego-autentycznymi-emocjami