Uwielbiam czytać wypowiedzi naszych medioznawców. Pozwalają mi ocenić, czy tworząc niezależne media, idziemy w dobrą stronę. Zasada jest prosta: jeśli medioznawca coś radzi, należy robić dokładnie odwrotnie. To daje jakąś szansę na powodzenie. Słuchanie porad medioznawców prowadzi na medialne manowce. Widocznie w realu jest trudniej, niż sądzą teoretycy.
Jak wiadomo, medioznawców mamy w Polsce dwóch. Niby niewielu, ale jakoś kraj daje radę, stoi, trzyma się. Teraz jeden z nich, prof. Wiesław Godzic, medioznawca z Uniwersytetu SWPS, ocenił sytuację w radiowej Trójce. Jak wiadomo, sytuację ponurą i groźną, bo jedną audycję w miesiącu dostali Górny i Semka, coś tam dostał Matyszkowicz, a pani czytająca serwis, tak wprawnie budująca grozę przy słowach „PiS” i „Kaczyński”, już nie czyta serwisu.
Wiesław Godzic z trójką jest związany mocno (wypowiedź dla wirtualnych mediów):
Jestem człowiekiem Trójki, wychowałem się na tej stacji. Z tym większym smutkiem zauważam, że Trójka ostro skręca na prawo. Pewne wspaniałe zjawisko, jakim był program trzeci Polskiego Radia, prawdopodobnie zniknie. Trójka miała lepsze i gorsze czasy, ale teraz stanie się kolejnym kanałem radia publicznego zawłaszczonym przez jedną opcję polityczną. Protesty pracowników, którzy zresztą bardzo się narażają, są ważne, ale nie przyniosą żadnego skutku. Zarząd znów wystosuje komunikat, w którym oznajmi, że ma taką, a nie inną linię programową, dając do zrozumienia, żeby dziennikarze zajęli się swoimi sprawami, a nie wtrącali w politykę radia, parafrazując hasło z lat 60. „dziennikarze do pióra”.
Prof. Godzic ma dla zespołu, poddanego tak brutalnym represjom, że stan wojenny nabiera barw słonecznych, dobrą radę:
Zrobić Trójkę bis. Tak jak mówił Kuroń - nie palić komitety, tylko tworzyć nowe. W ten sposób można próbować uchronić ducha Trójki. Jest już spora grupa byłych pracowników lub tych, którzy są z obecnego kształtu stacji niezadowoleni. Do tego nie musi dojść, ale warto o tym mówić, dlatego że to jest jedyny sposób, żeby ocalić pewną ideę, przenieść ją w inne miejsce. Oczywiście to wymaga pieniędzy, ale jest sporo osób, które chcą zagrać na nosie nowej władzy i uchronić coś takiego jak Trójka. Ja sam brałem udział w proteście, który polegał na wyborze utworu „Wolność” Chłopców z Placu Broni na piosenkę wszech czasów trójkowej listy przebojów. I to było fantastyczne, bo pokazało, jakich ta stacja ma słuchaczy.
Prof. Godzic, jak widać, nie zrozumiał prawdziwej idei Trójki. Bo tu nie chodzi o to, żeby budować od zera, walczyć o reklamy, biedować, zadłużać się, oglądać każdą złotówkę, pokonywać zniechęcenie gdy wiatr wieje w oczy, pracować po 12 godzin na dobę, uczyć się prowadzenia biznesu od podstaw. Tu chodzi o coś zupełnie innego. O swego rodzaju mentalną „prywatyzację” medium publicznego. Państwo ma gwarantować ogólnopolską antenę, dochody z abonamentu i szerokie wsparcie na wszystkich polach, ale na tym koniec. Żadnego, nawet minimalnego wpływu na cokolwiek. Wara od wszystkiego, co się w Trójce dzieje. O tym, kto czyta serwisy, kto omawia literaturę, i jaką literaturę, kto wzdycha nad muzyką dla smakoszy, decydować może wyłącznie Zespół. Czyli prawdziwy suweren Trójki. Z wsparciem „słuchaczy”. „Słuchacze” (a przynajmniej ta ich część, która zabiera głos), są tacy jak Zespół, ale przecież nie może być inaczej, skoro zasadniczo to ten sam Zespół od kwietnia 1982 roku? Ciągłość tworzy rzeczywistość.
Prof. Godzic powinien więc staranniej wnikać w intencje różnych środowisk medialnych. Takie pomyłki, jak sugerowanie Zespołowi Trójki pójścia na swoje, stawiają Zespół w trudnej sytuacji. Sugerują, że jest inna droga niż rozdzieranie szat bo Semka coś prowadzi, a serwisy czyta ktoś nowy.
O co naprawdę chodzi, wyjaśnia Jerzy Sosnowski, były szef redakcji publicystki i szef związków zawodowych w Trójce, zwolniony z pracy wiosną (wypowiedź dla wirtualnych mediów):
Pracowaliśmy w Trójce nad takim społecznym projektem ustawy, która by uniemożliwiała bezczelne skoki na media, ale ponieważ nie mieliśmy realnego poparcia ani społecznego, ani politycznego, złożyliśmy ten projekt do szuflady. Było w nim sporo zacnej naiwności, ale szukaliśmy jakichś rozwiązań, które utrudniłyby politykom ręczne sterowanie mediami.
I tu muszę się zgodzić: całym sercem popieram rozwiązania uniemożliwiające bezczelne skoki na media publiczne. Zarówno skoki z zewnątrz, jak i te wyprowadzane od wewnątrz.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/313660-calym-sercem-popieram-rozwiazania-uniemozliwiajace-bezczelne-skoki-na-media-publiczne