Większość publicystów prawicy uznała to wszystko za wydarzenia niedobre i ponurą prognozę. Potwierdziły się wcześniejsze zastrzeżenia co do kształtu Rady Mediów Narodowych: buzujące ambicje, pełnia władzy, zero odpowiedzialności. Na dodatek posłowie w roli nadzorców mediów publicznych - to naprawdę nie jest dobry standard! Co więcej, owi nadzorcy mają najwyraźniej ambicje stać się quasi-zarządem, bo tak należy rozumieć zapowiedzi wyboru w konkursach nie tylko prezesa TVP, ale i szefów anten i redakcji. To jakiś koszmar, to nie będzie działało, to rozwali telewizję i inne media publiczne w kilka miesięcy.
Nie sposób też zapomnieć, że ludzie proponujący tak eksperymentalny sposób zarządzania mediami nie wypełnili wcześniej swojego głównego zadania: nie przygotowali nowej ustawy abonamentowej, mającej zapewnić powszechność tej daniny publicznej. Kilka dni przed głosowaniem przypomnieli sobie, że trzeba by to właściwie skonsultować w Brukseli, co zajmie kilka lat, a na dodatek i tak zakończy się odmową. Ale co się ludzie pomartwili od którego licznika prądu będą mieli liczoną opłatę abonamentową, to ich! Co debat o tym zorganizowano, to mediów. I nic, zero obciachu, poczucia, że ktoś tu zawiódł. Za to listonosze mają teraz chodzić po domach i pisać donosy na ludzi, że nie płacą abonamentu, a oglądają. Powodzenia!
Po drugie, nie byli w stanie przygotować żadnej sensownej propozycji ustawy zmieniającej kształt instytucjonalny mediów. Zamiast tego po prostu uchwalili, że oni tym wszystkim będą rządzili z tylnego fotela. To jest cała reforma o której cała Polska przez rok niemal rozmawiała! Powiem otwarcie: uczciwiej było powiedzieć, że chce się zostać szefem TVP, zrzec się mandatu poselskiego i wziąć zadanie to na klatę. Naprawdę uczciwiej.
Próbuje się to wszystko przedstawić jako spór o władzę nad telewizją. Ale to nieprawda. W każdym razie nie w naszym przypadku. Nie myśmy Jacka Kurskiego wskazywali na prezesa TVP, a jego życiorys, jego plusy i minusy, był osobom o tym decydującym, znany wcześniej. Nikogo do telewizji na żadne stanowiska nie chcemy wysyłać - odwrotnie, robimy wszystko, by ludzie u nas zostali. Żadnych programów dla telewizji nie produkujemy i produkować nie będziemy, a sugestie tego typu są podłością. No i po trzecie: rozwalona TVP to dla nas raczej szansa, bo silne publiczne media o wyrazistym rysie konserwatywnym są dziś dla nas coraz mocniejszą konkurencją. Wygodniej i bezpieczniej byłoby też patrzeć na to wszystko z boku.
Ale mamy poczucie, że zmiana w Polsce została wywalczona zbyt wielkim wysiłkiem by spokojnie patrzeć jak jeden z kluczowych dla przyszłości jej elementów jest niszczony. A byłaby zniszczeniem zmiana prezesa TVP po pół roku, po tak zasadniczych zmianach. I nieważne, kto byłby wybrany na początku roku szefem TVP (powtarzam: to nie była nasza decyzja) - powinien dostać co najmniej dwa lata. Inaczej trudno mówić o powadze.
Szokuje jakość argumentacji używanej do wymuszenia zmiany. Jest szaleństwem przyjęcie założenia, że jeśli gdzieś tam kiedyś ktoś pracował w Polsacie, to dzisiaj już nie może pracować w TVP. Bo skoro tak, to może i Joanna Lichocka skażona jest tym Polsatem? Może i Jarosław Sellin, obecnie wiceminister kultury? A co z Telewizją Republika, obecną na polsatowskiej platformie? Ona też Solorza? To wszystko są jakieś szalone rojenia. Zwłaszcza, że przy licznych słabościach, obecna TVP może się pochwalić sporymi sukcesami: otwarcie na nowe twarze i tematy, zdolność koncentrowania uwagi milionów Polaków na wydarzeniach takich jak szczyt NATO i ŚDM, zapewnienie obiektywnej informacji o działaniach rządu i prezydenta.
Trzeba powiedzieć jasno: to nie jest spór o telewizję, to jest spór o poziom szaleństwa wewnątrz świata konserwatywnego. To jest pytanie o zdolność przejścia tego środowiska medialnego z naprawdę głębokiej opozycji, z walki o prawo do istnienia, do poziomu sprawnego, długofalowego i odpowiedzialnego zarządzania dużymi strukturami gospodarczymi. Bez tego rok 2015 będzie „cudownym” rokiem, a nie początkiem dłuższego cyklu.
CIĄG DALSZY CZYTAJ NA KOLEJNEJ STRONIE:
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Większość publicystów prawicy uznała to wszystko za wydarzenia niedobre i ponurą prognozę. Potwierdziły się wcześniejsze zastrzeżenia co do kształtu Rady Mediów Narodowych: buzujące ambicje, pełnia władzy, zero odpowiedzialności. Na dodatek posłowie w roli nadzorców mediów publicznych - to naprawdę nie jest dobry standard! Co więcej, owi nadzorcy mają najwyraźniej ambicje stać się quasi-zarządem, bo tak należy rozumieć zapowiedzi wyboru w konkursach nie tylko prezesa TVP, ale i szefów anten i redakcji. To jakiś koszmar, to nie będzie działało, to rozwali telewizję i inne media publiczne w kilka miesięcy.
Nie sposób też zapomnieć, że ludzie proponujący tak eksperymentalny sposób zarządzania mediami nie wypełnili wcześniej swojego głównego zadania: nie przygotowali nowej ustawy abonamentowej, mającej zapewnić powszechność tej daniny publicznej. Kilka dni przed głosowaniem przypomnieli sobie, że trzeba by to właściwie skonsultować w Brukseli, co zajmie kilka lat, a na dodatek i tak zakończy się odmową. Ale co się ludzie pomartwili od którego licznika prądu będą mieli liczoną opłatę abonamentową, to ich! Co debat o tym zorganizowano, to mediów. I nic, zero obciachu, poczucia, że ktoś tu zawiódł. Za to listonosze mają teraz chodzić po domach i pisać donosy na ludzi, że nie płacą abonamentu, a oglądają. Powodzenia!
Po drugie, nie byli w stanie przygotować żadnej sensownej propozycji ustawy zmieniającej kształt instytucjonalny mediów. Zamiast tego po prostu uchwalili, że oni tym wszystkim będą rządzili z tylnego fotela. To jest cała reforma o której cała Polska przez rok niemal rozmawiała! Powiem otwarcie: uczciwiej było powiedzieć, że chce się zostać szefem TVP, zrzec się mandatu poselskiego i wziąć zadanie to na klatę. Naprawdę uczciwiej.
Próbuje się to wszystko przedstawić jako spór o władzę nad telewizją. Ale to nieprawda. W każdym razie nie w naszym przypadku. Nie myśmy Jacka Kurskiego wskazywali na prezesa TVP, a jego życiorys, jego plusy i minusy, był osobom o tym decydującym, znany wcześniej. Nikogo do telewizji na żadne stanowiska nie chcemy wysyłać - odwrotnie, robimy wszystko, by ludzie u nas zostali. Żadnych programów dla telewizji nie produkujemy i produkować nie będziemy, a sugestie tego typu są podłością. No i po trzecie: rozwalona TVP to dla nas raczej szansa, bo silne publiczne media o wyrazistym rysie konserwatywnym są dziś dla nas coraz mocniejszą konkurencją. Wygodniej i bezpieczniej byłoby też patrzeć na to wszystko z boku.
Ale mamy poczucie, że zmiana w Polsce została wywalczona zbyt wielkim wysiłkiem by spokojnie patrzeć jak jeden z kluczowych dla przyszłości jej elementów jest niszczony. A byłaby zniszczeniem zmiana prezesa TVP po pół roku, po tak zasadniczych zmianach. I nieważne, kto byłby wybrany na początku roku szefem TVP (powtarzam: to nie była nasza decyzja) - powinien dostać co najmniej dwa lata. Inaczej trudno mówić o powadze.
Szokuje jakość argumentacji używanej do wymuszenia zmiany. Jest szaleństwem przyjęcie założenia, że jeśli gdzieś tam kiedyś ktoś pracował w Polsacie, to dzisiaj już nie może pracować w TVP. Bo skoro tak, to może i Joanna Lichocka skażona jest tym Polsatem? Może i Jarosław Sellin, obecnie wiceminister kultury? A co z Telewizją Republika, obecną na polsatowskiej platformie? Ona też Solorza? To wszystko są jakieś szalone rojenia. Zwłaszcza, że przy licznych słabościach, obecna TVP może się pochwalić sporymi sukcesami: otwarcie na nowe twarze i tematy, zdolność koncentrowania uwagi milionów Polaków na wydarzeniach takich jak szczyt NATO i ŚDM, zapewnienie obiektywnej informacji o działaniach rządu i prezydenta.
Trzeba powiedzieć jasno: to nie jest spór o telewizję, to jest spór o poziom szaleństwa wewnątrz świata konserwatywnego. To jest pytanie o zdolność przejścia tego środowiska medialnego z naprawdę głębokiej opozycji, z walki o prawo do istnienia, do poziomu sprawnego, długofalowego i odpowiedzialnego zarządzania dużymi strukturami gospodarczymi. Bez tego rok 2015 będzie „cudownym” rokiem, a nie początkiem dłuższego cyklu.
CIĄG DALSZY CZYTAJ NA KOLEJNEJ STRONIE:
Strona 2 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/303944-to-nie-jest-spor-o-telewizje-czy-kurskiego-ale-o-poziom-szalenstwa-w-obozie-konserwatywnym?strona=2
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.