W TVP Kultura próbuje się dowodzić, że miejsce chrześcijaństwa jest na śmietniku

fot. wPolityce.pl
fot. wPolityce.pl

Telewizja publiczna określana jest od pewnego czasu narodową, niebawem pojęcie to zostanie zakotwiczone w prawie. Jeśli zaś chodzi o kulturę narodową, dużo łatwiej jest ją zdefiniować. Oczywiście trzeba też mówić o całości kultury danego narodu, w naszym wypadku ponad tysiącletniej. Istnieje bowiem zasadnicza współzależność między kulturą narodową a świadomością narodową. W tej sytuacji sterowanie przekazem kulturalnym w kierunku „rewolucjonistów, dziwaków, nawet zboczeńców”, to dążenie do podkopywania podwalin naszej tożsamości narodowej. Coś takiego już przerabialiśmy za poprzednich rządów, domagających się dla Polaków germańskiego hegemona.

Kultura narodowa dysponuje wielkim dorobkiem dzieł artystycznych z przeróżnych dziedzin sztuki, dorobkiem wiedzy. Operuje normami i zasadami, z których nie wolno rezygnować pod rygorem wynarodowienia. Znajomość tych dzieł oraz zasad jest warunkiem istnienia określonej wspólnoty narodowej. Możemy mówić o kanonie kulturalnym warunkującym nasze dalsze istnienie jako Polaków. Do poznania tego kanonu winna przyczyniać się telewizja narodowa, a TVP Kultura w szczególności. Do poznania naszej tysiącletniej, przebogatej, różnorodnej kultury, w której współczesne ruchy quasi-artystyczne nie są nawet marginesem. Jak ktoś nie wie, jak się realizuje taki program, to proponuję pooglądać niemieckie kanały telewizji publicznej; nie zawsze muszą się nam one podobać merytorycznie, ale to jest przykład wielkiego szacunku dla swego narodowego dorobku.

I tu pytanie zasadnicze. Czy można spodziewać się innej polityki repertuarowej w TVP Kultura po młodym człowieku, który studiował w cieniu (on by pewnie powiedział: w blasku) niejakiego prof. Jana Hartmana, publicznego obrońcy kazirodztwa, a teraz działa pod bezpośrednim wpływem np. pana Kłopotowskiego, wielkiego obrońcy dewiantów? Nowy dyrektor jest nie tyle prowokatorem, co zdeklarowanym ateistą, kamuflując to upodobaniem do bliżej nieokreślonego pluralizmu kulturalnego. Po pokazie filmu „Ukrzyżowanie – święty skandal” niektóre osoby ukarano, to fakt, ale jego zostawiono. No to działa dalej, a bezkarność po tamtej emisji tylko go rozzuchwaliła; przekonał się bowiem, że w ramach obecnego układu może sobie pozwolić na bardzo wiele w stosunku do katolików w Polsce. Ale i w stosunku do swoich przełożonych. Ciekawe, że ten film puszczono na TVP Kultura po raz drugi; pierwszy raz za poprzedniego kierownictwa – w 2015 r. w Wielki Czwartek, w doroczne święto wszystkich księży. Oczywiście nie w ramach szyderstwa, tylko w ramach „debaty na temat miejsca chrześcijaństwa w sztuce”, jak to elegancko określa red. Adamski. Kolejny raz zatem próbuje się nam dowodzić w TVP Kultura, że miejsce chrześcijaństwa jest na śmietniku, w burdelu, w kupie łajna. Sprawa jest bardzo, bardzo poważna, wpisuje się bowiem w dłuższą narrację oswajania narodu z opluwaniem symboli wiary katolickiej, co zapoczątkowano wyjątkowo ordynarnym bezczeszczeniem krzyża na Krakowskim Przedmieściu.

A bez wiary katolickiej tego narodu nigdy nie było i nie będzie.

Leszek Sosnowski

Artykuł w całości ukazał się w aktualnym numerze miesięcznika „Wpis”.

« poprzednia strona
123

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.