Sejm przyjął ustawę o powołaniu Rady Mediów Narodowych i odrzucił sprawozdanie KRRiT

fot. PAP/Jakub Kamiński
fot. PAP/Jakub Kamiński

Utworzenie Rady Mediów Narodowych, która ma powoływać zarządy i rady nadzorcze TVP, Polskiego Radia i PAP, zakłada „pomostowa” ustawa medialna, którą Sejm uchwalił w środę wieczorem. W czwartek ustawą zajmie się Senat.

Za uchwaleniem ustawy głosowało 227 posłów, przeciw - 207, wstrzymał się jeden poseł. Ustawę poparli wszyscy obecni posłowie PiS; trzech niezrzeszonych oraz troje posłów z koła WiS. Przeciw byli wszyscy głosujący posłowie z klubów: PO, Kukiz‘15, N, PSL. Wstrzymał się jeden poseł niezrzeszony.

RMN ma liczyć pięciu członków, z których trzech ma powoływać Sejm, a dwóch - prezydent. Ich kadencja ma trwać 6 lat.

Kandydatów (po dwóch na każde miejsce) na członków Rady powoływanych przez prezydenta przedstawiać mają dwa największe kluby opozycyjne. Jeśli któryś z nich z tego nie skorzysta - prawo do zgłoszenia kandydatów przejdzie na kolejny pod względem liczebności klub.

RMN ma powoływać zarządy i rady nadzorcze TVP, Polskiego Radia i PAP. Znosi więc podległość władz TVPPR wobec ministra skarbu, co wprowadziła tzw. mała nowela medialna z grudnia 2015 r.

Tuż przed głosowaniem głos zabrała posłanka PO Urszula Augustyn.

Dlaczego, mimo że za chwil kilka wyrzucimy w powietrze KRRiT (odrzucając jej sprawozdanie-PAP), w której i tak będziecie mieli udziały, bo będziecie ją budowali na nowo, powołujecie dziwny twór - Radę Mediów Narodowych (…) Dlaczego? Otóż dlatego, że o ile jeszcze w KRRiT do tej pory przynajmniej byli ludzie, którzy nie byli związani z partiami politycznymi, to teraz zapraszacie do RMN czynnych polityków, otwieracie furtkę dla posłów”

— zwróciła się do przedstawicieli obozu rządzącego. Zapytała też wiceministra kultury, pełnomocnika rządu ds. reformy mediów Krzysztofa Czabańskiego, czy „widzi się w tej nowej RMN”. Czabański nie udzielił odpowiedzi.

Z kolei poseł Kukiz‘15 Piotr Liroy-Marzec mówił do posłów PiS:

Chcecie państwo stworzyć Radę Mediów Narodowych. O ile sobie przypominam, nie ma mediów narodowych w ogóle. Przypomina to trochę taką sztukę dla sztuki, w tym wypadku trochę bym powiedział, że to jest taka sztuczka dla władzy. Wielokrotnie proponowaliśmy państwu swoją pomoc, jako klub, w stworzeniu prawdziwych mediów narodowych, społecznych, i za każdym razem państwo odrzucali tę pomoc, więc przy tej sztuczce na nas państwo nie liczcie”.

Przed głosowaniem nad całością ustawy Sejm przyjął pięć poprawek do niej, zgłoszonych przez klub PiS.

Jedna z popartych zmian określa vacatio legis ustawy na siedem dni. Jednocześnie - z dniem ogłoszenia ustawy - usuwa termin obowiązywania „małej” noweli medialnej do 30 czerwca. Oznacza to, że do czasu ukonstytuowania się RMN media publiczne nadal będą podlegać ministrowi skarbu.

Kolejna z popartych poprawek doprecyzowuje sposób zgłaszania i wyboru kandydatów do RMN przez prezydenta. Głowa państwa ma wybierać do Rady dwie osoby - zgłoszone przez dwa kolejne największe kluby opozycyjne - czyli w tym Sejmie PO i Kukiz‘15. Przy czym oba te kluby mają zgłaszać prezydentowi po dwie kandydatury. Zarazem jeżeli np. klub PO nie zgłosiłby swoich kandydatur, prawo to przypadłoby klubowi N.

Według innej popartej poprawki prezydent ma wyznaczyć klubom opozycyjnym 14-dniowy termin na zgłaszanie kandydatów do Rady, nie później niż 30 dni od dnia wejścia w życie ustawy.

Kolejna dotyczy rad programowych mediów publicznych. Przewiduje, że z dniem wejścia ustawy w życie wygasają mandaty dotychczasowych rad programowych spółek, przy czym mają one działać do czasu powołania nowych rad. Następna poprawka obliguje członków RMN do składania marszałkowi Sejmu oświadczeń majątkowych.

Zgodnie z rekomendacją komisji kultury i środków przekazu Sejm odrzucił natomiast poprawki klubu PSL, które m.in. przekazywały uprawnienie wyboru RMN wyłącznie Sejmowi.

Poparcia nie uzyskały również wnioski mniejszości.

Wniosek Grzegorza Furgo (N) przewidywał m.in., że do składu Rady wchodziłyby osoby wybrane przez Senaty państwowych uczelni. Zaś członkiem Rady nie mogliby być przedstawiciele: władzy wykonawczej, samorządów, osoby zatrudnione w Kancelarii Prezydenta lub w urzędzie administracji rządowej bądź samorządowej, członkowie KRRiT lub zatrudnieni w jej biurze.

Z kolei wniosek Iwony Śledzińskiej-Katarasińskiej (PO) wykluczał z grona kandydatów do RMN osoby pełniące mandat posła lub senatora. Natomiast propozycja Krzysztofa Mieszkowskiego (N) zakładała, że RMN podejmowałaby uchwały większością 2/3 głosów, a nie zwykłą większością.

Ostatecznie - inaczej niż w pierwotnej wersji projektu o RMN - Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji ma - jak teraz - liczyć pięciu członków, a nie trzech. Zrezygnowano także z przepisu, który zakładał, że do zadań KRRiT nie miałoby już należeć projektowanie w porozumieniu z Prezesem Rady Ministrów kierunków polityki państwa w dziedzinie radiofonii i telewizji.

Wcześniej w środę wiceminister Czabański mówił, że Rada Mediów Narodowych „prawdopodobnie we wrześniu ukonstytuuje się ostatecznie i będzie mogła zacząć działać”.

Na tym samym posiedzeniu Sejm odrzucił sprawozdanie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji z działalności w 2015 r. Teraz sprawozdaniem zajmie się Senat. Jeśli również senatorowie je odrzucą, kadencja członków Rady wygaśnie, o ile decyzję tę poprze prezydent.

Kadencja pięciu obecnych członków Krajowej Rady - dwóch wybranych przez prezydenta (Jan Dworak, Krzysztof Luft), dwóch wybranych przez Sejm (Witold Graboś i Sławomir Rogowski) i jednego wybranego przez Senat (Stefan Pastuszka) kończy się 3 sierpnia 2016 r.

O odrzucenie sprawozdania KRRiT wnosiła sejmowa komisja kultury, która wcześniej zajmowała się sprawozdaniem KRRiT. Podczas środowego głosowania w Sejmie decyzję tę poparło 229 posłów, przeciwnych było 184, a 22 wstrzymało się od głosu.

Zgodnie z ustawą o radiofonii i telewizji Krajowa Rada przedstawia corocznie do końca marca Sejmowi, Senatowi i prezydentowi sprawozdanie ze swej działalności za rok poprzedzający oraz informację o podstawowych problemach radiofonii i telewizji.

Podczas ubiegłotygodniowego posiedzenia sejmowej komisji kultury omawianie sprawozdania KRRiT przekształciło się w ostrą dyskusję pomiędzy posłami PiS i opozycją.

Posłowie PiS w wystąpieniach zarzucali członkom Rady m.in., że nie reagowali na upolitycznienie telewizji publicznej, która - ich zdaniem - faworyzowała np. byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego, a także prowadzili błędną politykę koncesyjną i nieobiektywną politykę kar dla nadawców.

Z kolei posłowie opozycyjni: Iwona Śledzińska-Katarasińska z PO i Krzysztof Mieszkowski z Nowoczesnej zgłosili wnioski o przyjęcie sprawozdania KRRiT. Ten ostatni określił je jako „imponujący dokument” i przykład „wielopoziomowego myślenia”. Michał Kamiński z PO oceniał, że choć nie wszystkie działania KRRiT zasługują na pełną aprobatę, to nie należy „wylewać dziecka z kąpielą”. Posłowie podkreślali, że na działalność KRRiT nie można patrzeć tylko przez pryzmat telewizji publicznej, a obszar, o którym mówi sprawozdanie, dotyczy całego rynku radiofonii i telewizji.

Przewodniczący KRRiT Jan Dworak, prezentując sprawozdanie we wtorek w Sejmie, odniósł się do zarzutów PiS. Stwierdził m.in., że telewizja publiczna zawsze podlegała politycznym wpływom, „z tym, że polityczne wpływy były większe albo mniejsze”.

Akurat w okresie, o którym mówimy (2015 r. - PAP) te polityczne wpływy - za które my odpowiadamy - były zdecydowanie mniejsze niż wcześniej, w latach np. 2006-2010, i niż obecnie od pół roku”

_- powiedział Dworak.

O wysokim prawdopodobieństwie odrzucenia przez PiS-owską większość parlamentarną tegorocznego sprawozdania KRRiT mówił już na początku roku w wywiadzie dla PAP wiceminister kultury i pełnomocnik rządu ds. reformy mediów Krzysztof Czabański.

ansa/PAP

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych