Gadowski: Istnieje rosyjskie lobby, agentura wpływu. Szczególnie w polskich mediach publicznych, ale też i w prywatnych. NASZ WYWIAD

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Nie dziwi mnie, że poszedł do pracy w tej instytucji. Jednocześnie jest to przyznanie się, że od dłuższego czasu był powiązany z interesami rosyjskimi

— mówił Witold Gadowski w rozmowie z portalem wPolityce.pl, komentując zatrudnienie Marka Czunkiewicza przez rosyjską instytucję.

wPolityce.pl: Jak Pan skomentuje fakt, że Marek Czunkiewicz został zatrudniony przez Centrum Rosyjsko-Polskiego Dialogu u Jurija Bonarienki? Do niedawna był producentem w TVP. Stracił pracę po tym jak przeprosił rosyjskiego ministra kultury za słowa Marii Przełomiec.

Witold Gadowski: Pan Czunkiewicz już od dawna miał dobre kontakty z Rosjanami. W Telewizji Polskiej było wiadomo, że jeżeli ktoś chce umawiać wywiad z prominentnym politykiem rosyjskim, to pomoże w tym właśnie ten człowiek. Dlatego nie dziwi mnie, że poszedł do pracy w tej instytucji. Jednocześnie jest to przyznanie się, że od dłuższego czasu był powiązany z interesami rosyjskimi.

Możemy to przecież uznać po prostu za jego zawodowe zainteresowanie.

Moim jednak zdaniem ktoś mógłby powiedzieć, że Czunkiewicz działał niczym w pewnym sensie medialny lobbysta interesów rosyjskich. Jest to oczywiście bardzo subiektywna ocena. Niektórzy będą mówić, że po prostu był w tym temacie specjalistą. Moim zdaniem, ta specjalizacja przekraczała granice zawodowego obiektywizmu. A to co zrobił po wywiadzie Marii Przełomiec było po pierwsze nieprofesjonalne. A po drugie, najwyraźniej bardzo mu zależało, by utrzymać dobre stosunki z Rosjanami. Nie widział innej możliwości, więc zrobił to właśnie w ten sposób.

Prof. Andrzej Zybertowicz mówił w wywiadzie dla Wirtualnej Polski o „rosyjskiej agenturze wpływu” działającej w mediach publicznych. Czy dzisiaj jest to uprawnione stwierdzenie?

Oczywiście, że możemy tak mówić. Istnieje rosyjskie lobby, agentura wpływu. Szczególnie w polskich mediach publicznych, ale też i w prywatnych. Bardzo łatwo jest wskazać ludzi trudniących się robieniem propagandy dla Rosji. Trzeba jednak kogoś złapać za rękę i powiedzieć – Pan jest rosyjskim agentem! A to jest wręcz niemożliwe. Dlatego zawsze będzie się to toczyło w kręgu teoretycznych ustaleń i domysłów.

A czym się taki lobbing objawia?

W subtelnym prezentowaniu rosyjskiej racji stanu, rosyjskich interesów propagandowych w Polsce. Jest to oczywiście łagodzone, kamuflowane. Ale wciąż się sączy i widać to po ludziach, którzy się tym zajmują.

To ma dzisiaj aż tak wielkie znaczenie?

Propaganda i walka o świadomość zawsze ma znaczenie. Jestem zwolennikiem jak najlepszych stosunków z Rosją. Natomiast uważam, że media powinny być polskie i prezentowanie obcych interesów nie jest zgodne z polską racją stanu.

Wracając do wywiadu Marii Przełomiec z ministrem Medyńskim. Ocenia Pan ten wywiad jako profesjonalny? A może Pani redaktor przekroczyła jakieś granice?

Należy pamiętać, że dziennikarz też jest człowiekiem i ma prawo do ludzkich reakcji. Dziennikarz nie jest wypranym z emocji automatem. Zachowanie Marii Przełomiec jak najbardziej mieści się w granicach dobrze pojętych standardów dziennikarskich.

Rozmawiał Tomasz Karpowicz

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych