Desant nowej władzy na media publiczne był konieczny i został przeprowadzony we wzorowy sposób

fot. Fratria
fot. Fratria

Program „Bliżej” Jana Pospieszalskiego wyemitowany w czwartek 7 stycznia przerażał. Poziom jaki reprezentowali panowie Dąbrowa i Dworak z pewnością powodował niebywały wzrost liczby opadających szczęk na minutę przed ekranem. Gdy do widza docierało, że takie butne i aroganckie typy, bez krztyny refleksji nad swoją szkodliwą dla społeczeństwa działalnością, były przez lata znakomitościami i decydentami w mediach, to do tej opadającej szczęki mogła jeszcze dojść dokuczliwa czkawka. Mniej zaangażowanym w sprawy naszego peowskopeeselowskiego półświatka należy wyjaśnić, że Kamil Dąbrowa był od 2011 roku dyrektorem i redaktorem naczelnym radiowej „Jedynki”, a Jan Dworak jest od 2010 roku przewodniczącym Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Według nich mieliśmy obiektywne i pluralistyczne media publiczne, a szarganie Hymnu Narodowego dla obrony dyrektorskich foteli, na co pozwolił sobie niejaki Dąbrowa wykorzystując antenę Polskiego Radia, było jak najbardziej uzasadnione.

Widząc tych dwóch przedstawicieli „śmietanki medialnej” III RP i wiedząc, że obsadzają najwyższe stanowiska, można sobie choćby przez jakąś tam ekstrapolacje wyimaginować poziom całej tej kadry, która zawłaszczyła TVPPR. I co? I jak? Wyć się chce jak psu w pełnię do księżyca.

Rozgonienie tej hałastry i pozbawienie wpływów w radiu i telewizji to bezwzględnie jedno z najbardziej oczekiwanych przez elektorat PiS działań. Ulga jaka towarzyszy zwolennikom uczciwego polskiego państwa, po pozbyciu się tych wszystkich układowych prezesów, dyrektorów i wszelkich macherów niższego szczebla jest ogromna. Ponad to ci funkcyjni, mający możliwości wydawania poleceń na największych krajowych antenach stali się groźni dla ładu społecznego. Oni czynnie brali udział w bezpardonowych atakach na legalnie wybrane władze. Stali się tubą awanturników wzywających do ulicznej rewolty. Media publiczne były nawet bardziej agresywne i ostentacyjne, niż także nie dające wytchnąć prezydentowi i rządowi, media prywatne. Prezenterzy z  TVP Info i z Wiadomości wpadali w jakiś rozedrgany hejterski trans. Tak jakby łyknęli dopalacze. Te spojrzenia komunistycznych przodowników pracy, by przekroczyć normę zajadłości i nienawiści, świdrowały złym światłem odbiorcę.

Najzabawniejsza jest reakcja opozycji. Nie mogą się nadziwić, że te zmiany PiS wprowadza tak dziarsko i raptownie. Są oszołomieni, że to tak szybko idzie. Platforma liczyła że Prawo i Sprawiedliwość zajmie fotele sejmowe, rozsiądzie się w gabinetach ministerialnych, no złapie parę spółek skarbu państwa i powoli będzie traciło impet. A tu wprost przeciwnie.

Szczególnie zaś wydawało się, że nie będzie łatwo zrobić porządek w mediach publicznych, bo jest KRRiT, a tej kadencja się nie skończyła, a jest wpisana do konstytucji, a jest Trybunał Konstytucyjny i tak będzie można bawić w „demokrację”. A tu siurpryza dużego kalibru. Sejm podjął błyskawicznie uchwały. Pan prezydent podpisał i gotowe. Dzień ósmego stycznia przejdzie do historii III Rzeczypospolitej. W niecałe trzy miesiące od objęcia rządów, Prawu i Sprawiedliwości udało się wymienić prezesów telewizji i radia i porządki nieuchronnie pójdą dalej. Tej operacji można naprawdę PiS – owi pogratulować. Bardzo dobrze, że nikt nie uległ rozpętanej u nas histerii o „skoku na media”, ani skandalicznemu wtrąceniu się różnych europejskich instytucji w nasze sprawy wewnętrzne.

Ci ludzie, którzy nastali i nastaną teraz w mediach publicznych są na tyle doświadczeni i rozsądni, że nie pójdą żadna pokrętną drogą indoktrynacji. Naród potrzebuje prawdy. Ostatnie lata dusiliśmy się w zakłamaniu. Nawet w przypadku tak bolesnej tragedii jak katastrofa smoleńska serwowano nam przeinaczoną wersję zdarzeń.

To jest niebywałe, ale jako człowiek dwóch systemów, mogę autorytatywnie stwierdzić, że Telewizja Polska w sferze informacji nie wiele różniła się od szczekaczki stanu wojennego.

Dobrze, że ten mroczny okres naszych mediów dobiegł końca.

W „Trzech Króli” w „Jedynce”, nadano reportaż z Orszaku w Warszawie. Reporterka przedstawiała rodzinę biorąca udział w uroczystościach. Zapytała dziecko małoletnie: „Który raz jesteś na Orszaku?” „Chyba drugi”. „A co ci się najbardziej podobało?”. „Andrzej Duda”.

Zabrzmiało to niezwykle fajne i sympatyczne, tym bardziej, że niespodziewane u takiego brzdąca.

To niesamowite, ale była to chyba pierwsza pozytywna wypowiedź o prezydencie Andrzeju Dudzie na antenie „Jedynki”.

I o to chodzi, by media publiczne były przyjazne obywatelowi i dawały pozytywne impulsy. Jak prezydent zasłuży, to można go przecież pochwalić.

Najważniejsze, żeby telewizja i radio publiczne służyły społeczeństwu, a nie politykom. To jest sens ich istnienia.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych