Dziennikarze na podsłuchu? Są ślady, że autorzy publikacji o aferze taśmowej stali się obiektem zainteresowania specjalnej jednostki policji

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. TVN24
fot. TVN24

Dziennikarze, którzy ujawnili aferę taśmową byli inwigilowani przez specjalną jednostkę policji. Podsłuchy prowadzono przez pół roku od wybuchu afery

– ujawnia portal Kulisy24.

Jak pisze portal - inwigilacji poddana została czwórka dziennikarzy piszących wówczas dla „Wprost” – Cezary Bielakowski, Piotr Nisztor, a także Sylwester Latkowski i Michał Majewski.

Operacja miała niejawny, zakamuflowany charakter i odbywała się poza wiedzą sądów i prokuratury. Prowadziło ją Biuro Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji, czyli jednostka, której celem jest dbanie o czystość szeregów policji. Inwigilacji nie odnotowano w rejestrze. To pozwalało omijać zgody sądów i prokuratury

– czytamy w artykule.     Według informatorów portalu - BSW formalnie nie odnotowywał, że inwigilowani są dziennikarze. Podsłuchy zakładano bowiem nie na nazwisko, a na specjalny, indywidualny, IMEI - przyporządkowany aparatowi telefonicznemu.

Portal przypomina, że nawet Gazeta Wyborcza, piórem Wojciecha Czuchnowskiego, pisała o tajemniczej roli BSW, czyli policji w policji, w sprawie afery taśmowej. Działo się tak, ponieważ ówczesny minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz stawiał tezę, że za aferą taśmową ma się kryć grupa szefów polskich służb specjalnych.    BSW dostało więc zadanie inwigilowania czterech wpływowych ludzi służb: szefa CBA Pawła Wojtunika, szefa Biura Ochrony Rządu Mariana Janickiego, b. szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Krzysztofa Bondaryka oraz Janusza Noska, do 2013 roku kierującego Służbą Kontrwywiadu Wojskowego.    Oficjalnie Sienkiewicz zaprzeczał tym doniesieniom. Z kolei ówczesna rzeczniczka ministerstwa Małgorzata Woźniak tłumaczyła, że w resorcie nie działała żadna grupa złożona z oficerów CBŚ i BSW, która by wykonywała czynności mające wyjaśnić okoliczności afery taśmowej. Za to reprezentujący policję Mariusz Sokołowski tłumaczył, że „decyzja o grupie, składzie i jej działaniach jest niejawna”.    I informacji portalu wynika jednak, że na celowniku policyjnych służb byli dziennikarze.

Jednak generał Marek Działoszyński zapytany, czy to możliwe, by policja, przy pomocy BSW, podsłuchiwała dziennikarzy – zaprzecza.

To byłoby złamanie prawa. Nie ma takiej możliwości, bo to nie są zadania Biura. Jeśli BSW wykonywała jakieś czynności w tamtej sprawie, to mogła badać, czy w aferę taśmową są zamieszani funkcjonariusze policji. I tyle Biuro mogło zrobić

– mówi w rozmowie z portalem.   Autorzy artykułu (Sylwester Latkowski i Michał Majewski) są jednak pewni swego.  

Wiemy, że omijano policyjne procedury, by zatrzeć ślady bezprawnej inwigilacji. Pozostaje jednak pamięć wielu osób, które brały udział w opisywanej akcji. Apelujemy do ministra spraw wewnętrznych oraz komendanta głównego policji o wyjaśnienie operacji inwigilowania dziennikarzy w 2014 roku

– piszą.

ansa/ Kulisy24


Noworoczne wydanie „wSieci” już w kioskach! Temat tygodnia - Medialny zamach stanu – na łamach tygodnika odsłaniamy kulisy ataku TVP na rząd i prezydenta.

Największy konserwatywny tygodnik opinii w Polsce w sprzedaży od 28 grudnia br., teraz także w formie e-wydania. Szczegóły na: http://www.wsieci.pl/e-wydanie.html.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych