To winno dyskwalifikować Lisa w polskich mediach. Czy tylko publicznych?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. wPolityce.pl
fot. wPolityce.pl

Trzeba mieć jakiś przedziwny charakter i niemal całkowicie obojętny stosunek do własnego narodu i własnego kraju, żeby składać obrzydliwy donos do niemieckiego medium na Polskę.

Tym bardziej, że ta denuncjacja szkaluje kraj, przede wszystkim przez pryzmat rzekomych własnych krzywd, które tak naprawdę, a jest przecież doświadczonym i rozumnym człowiekiem, są tylko drobnym epizodem w jego życiu. Ewentualnymi kłopotami, o których można powiedzieć tyle:

„Oby do końca życia spotykały nas tylko takie nieszczęścia”.

Nawet przy założeniu, że w internecie ktoś nieodpowiedzialny i zasługujący na normalną, zgodną z polskim prawem karę, zamieszcza jakieś groźby pod jego adresem. Jeśli te groźby Tomasz Lis traktuje poważnie i rzeczywiście obawia się ich, a przecież dotykają nie tylko jego, bo w sferze psychicznej także jego najbliższych, winien zawiadomić policję. Jeśli to prawda, co mówi. Bo dla mnie sam fakt wypowiedzenia groźby niezależnie od formy, w jakiej to zostaje zrobione, świadczy, że mamy do czynienia z osobą niebezpieczną. Jednakże adresatem skargi o zagrożeniach jest policja i prokuratura. I tam Lis powinien to zgłosić. Ma nawet taki obowiązek, ze względu na najbliższą rodzinę. Ale nie epatować tym obcej telewizji. Dla dodania sobie prestiżu? Budowania wizerunku ofiary? Chyba nie musi się w ten sposób dowartościowywać?

Nawet przy założeniu, że straci pracę w telewizji. I cóż to dla niego za nieszczęście? Przecież znajdzie szybko miejsce w jednej ze stacji prywatnych. Do tego czasu ani on, ani jego najbliżsi prawdopodobnie nie odczują tego materialnie w najmniejszym stopniu, gdyż jego zarobki w ostatnich latach zapewniają mu utrzymanie życia przez kilka lat na tym samym poziomie, co obecnie.

Czy zauważył, że wielu naszych kolegów w latach 2007-2008, mających podobnie jak on własne programy publicystyczne, inni zajmujący stanowiska dyrektorskie w telewizji, związane z publicystyką bądź informacją, po objęciu władzy przez Platformę zostali zwolnieni z pracy – cały czas mówię wyłącznie o publicznej telewizji. Nie robili z tego jednak dramatu na skalę europejską, choć ich sytuacja materialna uległa natychmiastowej zmianie na gorszą. Zgrzytali zębami, rozmawiali o tym z kolegami, czasami wylewali swoje żale w polskich mediach niszowych, bo maintreamowe nie uważały za właściwe zajmować się ich dziennikarskim losem. Na tym kończyli. Nie biegli z żalami przed kamery obcej telewizji.

To, czego dopuścił się Tomasz Lis jest dla mnie czymś obrzydliwym. Oczywiście będzie twierdził, że zrobił to, dla obrony dziennikarstwa, wolności słowa, demokracji. Te wartości są zawsze ważne, bez względu na to kto ma władzę. Nie będę teraz wchodził w kwestię praktycznego stosowania tych szczytnych haseł przez samego Tomasza Lisa. Zostawiam to na boku.

Pamiętając o elementarnej zasadzie, iż zadaniem mediów jest obiektywne, a więc rzetelne i bezstronne przedstawianie rzeczywistości, obowiązkiem dziennikarzy jest pokazywanie tych przypadków, gdzie zasady obiektywnego dziennikarstwa, wolności słowa, demokracji, sprawiedliwości, w tym sprawiedliwości społecznej są naruszane, łamane, niszczone, deptane. Zawsze ich najbardziej wstrząsająca wersją są  przykłady negatywnych, często dramatycznych konsekwencji na przykładzie indywidualnego losu bohaterów. Z niczym takim nie mamy do czynienia w przypadku prawdopodobnych być może kłopotów Tomasza Lisa. A jednak w walce o własne dobro materialne nie wahał się oskarżyć własnego kraju o narastającą chęć zawłaszczenia przez obecną władzę mediów.

To obrzucanie błotem Polski, winno odebrać Lisowi do końca życia prawo przypisywania sobie roli rządcy dusz w obronie jakichkolwiek wyższych wartości.Patriotyzmu, wolności, demokracji, a nawet prawa do kształcenia przyszłych pokoleń polskich dziennikarzy. Jeśli jego zachowanie znajdzie u kogoś poklask, wszystko jedno, czy będą to jego tzw. fani, czy młodzi adepci dziennikarskiego zawodu, to będzie znaczyło, że są ludźmi podobnie wypranymi z poczucia polskości, którzy ze względu na osobisty interes są skłonni oczerniać swoich najbliższych przed obcymi. Donosić tym, którzy udając współczucie, chętnie nastawiają ucha, po to, aby mieć we własnych mediach sensację. A w tym przypadku, dodatkowo załatwiają własne, żywotne interesy. Chcą w zarodku zdusić pomysły o repolonizacji mediów. Wyparciu niemieckiego kapitału medialnego z polskiego rynku. Mówiąc wprost: Ci, którzy zaprosili Lisa do rozmowy, próbują się przeciwstawić groźbie obniżenia zysków, jakie czerpią niemieckie firmy medialne zainstalowane w Polsce. Opluwanie Polski przez Lisa wychodzi naprzeciw niemieckim potrzebom. W jakiejś części zaspokaja te potrzeby również skromny tygodnik „Newsweek”, którego redaktorem naczelnym jest Tomasz Lis.

Ręczę, że w rozmowie z niemiecką telewizją ARD Tomasz Lis o tych wątkach w ogóle nie myślał.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych