Jedno wiemy dzisiaj na pewno - Kościół bez prałata Charamsy będzie lepszy. W hipokryzji i zakłamaniu tkwił on po uszy

fot.PAP/EPA
fot.PAP/EPA

Najbardziej groteskowe jest tłumaczenie Tygodnika Powszechnego – tekst prałata Krzysztofa Charamsy był prawdziwy.

Wszystko, co napisał o ks. Oko pozostaje prawdą

—brną spoceni redaktorzy, których Charamsa, mówiąc trywialnie, wykołował jak chłopów w sądzie.

Tekst bowiem mógł sobie być słuszny, a może nawet jedynie słuszny, tyle że nie o słuszność cwanemu księdzu-gejowi chodziło. To już przyznają nawet jaskiniowo - antyklerykalne media, dla których Charamsa był oficerem największych nadziei na kolejny podkop pod Kościołem Katolickim.

Gazeta Wyborcza wykonała pół piruetu, czyli zwrot o 180 stopni. Ksiądz Charamsa bowiem skompromitował się doszczętnie, zamiast być posłańcem nadziei dla wrogów Kościoła stał się uosobieniem hipokryzji i zakłamania. Zamiast wpłynąć na odbywający się synod w kierunku pożądanym przez światowe lewactwo, skompromitował „postępowy nurt” w Kościele. Charamsa pokazał się w całej krasie gejowskiej buty, gdyż sam żyjąc w kłamstwie, zarzucał obłudę Kościołowi, co kompletnie dyskwalifikuje go jako „autorytet moralny” dla kogokolwiek, nie tylko dla zabłąkanych owieczek.

Katarzyna Wiśniewska na łamach organu Michnika ulżyła swojej znękanej wątrobie, bez ogródek nazywając Charamsę kłamcą i hipokrytą:

Razi mnie zadowolenie z siebie księdza. Duchownego katolickiego obowiązuje celibat. Jeśli go łamie - niezależnie od tego, czy z kobietą, czy z mężczyzną - skazuje się na prowadzenie podwójnego życia. To jest nie w porządku wobec osoby, z którą jest związany, i wobec wspólnoty Kościoła, zwłaszcza wobec wiernych. Jako duchowny ks. Charamsa głosił uczciwość, wierność danemu słowu, a sam je każdego dnia łamał. To hipokryzja(…) Ks. Charamsa twierdzi, że chciał przeciwstawić się „kłamstwu” Kościoła, ale sam wielkie kłamstwo stworzył. Nadał mu też szczególną oprawę, manipulując opinią publiczną, precyzyjnie dozując napięcie i obdzielając informacjami o swoim życiu po kolei wszystkie czołowe media. Na dodatek w wypowiedziach księdza nie widać cienia skruchy. Najbardziej brakuje mi słowa „przepraszam”. Zamiast tego ksiądz ogłasza nam, że jest „dumny”. Z czego? Z podwójnych standardów, które stosował? Z publicznego przedstawienia swojego partnera?

W zasadzie nic tu nie można dodać, bo i po co? Charamsa okazał się zwyczajnym łobuzem, jeszcze jednym przedstawicielem rozwrzeszczanego gejostwa, walczącego przeciwko rzekomej pruderii i obłudzie Kościoła Katolickiego, podczas gdy sam tkwił w hipokryzji i zakłamaniu po uszy. Na koniec zaś, ku nieutulonemu żalowi lewactwa, okazuje się, że rację miał ksiądz Dariusz Oko, gdy mówił, że wiele razy jego duchowni adwersarze porzucali Kościół lub byli przez Kościół karani. Tak też stało się w przypadku  ks. Charamsy – pycha i obłuda zostały ukarane, a co najważniejsze, pokazane w świetle reflektorów i w obecności kamer. I to jest żywy dowód na prawdziwość porzekadła, że nie ma tego złego, co by w końcu, chociaż odrobinę, na dobre nie wyszło. Także dosłownie, bo dzisiaj możemy już na pewno powiedzieć, że Kościół bez prałata Charamsy będzie lepszy.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.