Polowanie na dziennikarza. Nie tylko Lukasz Masiak otrzymywał pogóżki

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot.tvstm.pl
fot.tvstm.pl

Głośno w mediach społecznościowych o sprawie zabójstwa dziennikarza z Mławy. Pogróżki dostaje też dziennikarz ze Świętochłowic, krytycznie nastawiony do władz tego śląskiego miasta.

Łukasz Masiak został w nocy śmiertelnie pobity w jednym z mławskich lokali. Nie wiadomo, czy śmiertelne pobicie miało związek z działalnością zawodową dziennikarza. Masiak miał 31 lat, osierocił dwoje dzieci, był jednym z najbardziej rozpoznawalnych dziennikarzy w regionie. Często podejmował tematy trudne i kontrowersyjne. Pisał odważnie i rzetelnie, za co był bardzo ceniony także w środowisku dziennikarskim. Dziennikarz otrzymywał telefoniczne pogróżki, które zgłaszał policji. To jednak nie wystarczyło. Naturalnie, na razie za mało jest informacji o tym, czy zabójstwo Masiaka ma związek z jego aktywnością dziennikarską. Mam nadzieję, że do rosyjskich i białoruskich standardów w Polsce daleko.

Pogróżki otrzymywał też Grzegorz Mika, dziennikarz i Prezes Śląskiej Telewizji Miejskiej w Świętochłowicach. ŚTM jest nadawana w sieci kablowej na obszarze kilkunastu śląskich miast. Jest nie tyle krytycznie nastawiona do działań prezydenta miasta Dawida Kostempskiego, niezbyt udanego tworu Platformy Obywatelskiej, co obiektywnie ukazuje rzeczywistość. I kompromituje w ten sposób sztuczki public relations oraz manipulacje ekipy rządzącej miastem już drugą kadencję.

Kostempski to postać dosyć znana na portalu, bo wielokrotnie opisywałem historie, których wolałby nie pamiętać (np. skazanie za zacieranie śladów śmiertelnego wypadku samochodowego, nieprawidłowości przy unijnym projekcie rewitalizacji ekologicznej bomby w mieście, umorzenie podatku miejscowej firmie, zatrudnienie onegdaj na stanowisku swego doradcy dziennikarza publicznego radia itp., itd.).

Mika i jego dziennikarze krytycznie spoglądali i spoglądają na działalność Kostempskiego oraz jego kamaryli, do której niestety dołączyli po ostatnich wyborach lokalni działacze Prawa i Sprawiedliwości.

Już podczas kampanii wyborczej do samorządu w ubiegłym roku, Mika dostawał pogróżki. Że ma się uspokoić, to „zrobimy z Toba porządek”. Jednak jako rdzenny Ślązak, dumny i prostolinijny, owe sygnały lekceważył. To był błąd. Przedsiębiorcy, którzy reklamowali się w telewizji zrozumieli swój nietakt, i szybko po wygranych przez Kostempskiego wyborach prezydenckich zerwali skromne kontrakty reklamowe. Represje dotknęły też znajomych Grzegorza Miki, którzy zostali zwolnieni z pracy w instytucjach podległych Urzędowi Miasta.

Także spółki samorządowe, zapewne przypadkowo, nie przedłużyły emisji ogłoszeń. I to nie kampanii reklamowych za dziesiątki czy setki tysięcy złotych, ale ogłoszeń ważnych dla lokalnych społeczności (o objazdach, wywozie śmieci, sesjach rady miasta etc.). Najciekawsze jest to, że umowę na rejestrowanie sesji rady miasta otrzymała telewizja Sfera z sąsiedniego miasta, oczywiście za znacznie większe pieniądze. Mieszkańcy Świętochłowic nie mogą oglądać niestety kompromitujących wystąpień radnych rządzącej koalicji (Po-PiS i Razem z Dawidem Kostempskim, czy jakoś tak), bo Sfera nie nadaje programów w telewizjach kablowych dostępnych w tym mieście. Może o to chodzi?

Mam żal do Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, które o pogróżkach  i ekonomicznej wojnie prowadzonej przeciwko Śląskiej Telewizji Miejskiej oraz Grzegorzowi Mice (jest członkiem Naczelnego Sądu Dziennikarskiego, czyli osobą bynajmniej nie anonimową) doskonale wie. Jednak do tej pory nie zajęło żadnego stanowiska, nie udzieliło jakiegokolwiek wsparcia. Widocznie są ważniejsze problemy. My jednak na Śląsku nie zostawiamy przyjaciół w potrzebie i biedzie. Tak jesteśmy wychowani.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych