Skoro już wiemy, że to służby dostarczyły taśm, to czy dziennikarze nie powinni uczciwie podzielić się z funkcjonariuszami chwałą?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Rys. Andrzej Krauze
Rys. Andrzej Krauze

Już nawet autorzy operacji wpuszczenia w przestrzeń publiczną taśm z podsłuchów kluczowych osób w państwie przestali udawać, że nie wypłynęły one od jednego z odłamów służb specjalnych państwa Tuska. I służby przestały zaprzeczać, że faktycznie, coś tam rzuciły na rynek. W tym kontekście czułe esemesy szefa CBA Pawła Wojtunika do dzielnych rycerzy prawdy z „Wprost” nabierają nowego znaczenia. Przypomnę, że panowie dziennikarze sami to opisali książce (pisownia oryginalna):

Sylwester Latkowski podziwiał Pawła Wojtunika, szefa CBA, za odwagę. Ten nie odcinał się od niego i nie udawał, że się nie znają, wiedząc, że ich rozmowy są inwigilowane.

O 22.42 w telefonie ujrzał SMS od niego: „3 maj się”. Latkowski odpisał: „Pozdrawiam z redakcji”. Wojtunik zażartował: „Puścicie moje, to dobijecie temat. O nobliście”. Na to Latkowski: „Mogę cię uspokoić :)”. Wojtunik szybko odpisał: „Ale ja się nie niepokoję :). Kiedyś powiem, co mówiłem, bo czuję się jak prorok”.

Latkowski przypomniał sobie jego słowa rzucone żartem: „Puszczenie moich taśm zamknie temat i rząd upadnie”.

Biorąc te serdeczne pieszczoty służbowo-medialne pod uwagę, można postawić tezę, że żadnego śledztwa nie było, po prostu jedni rzucili, drudzy wydrukowali. Z pewną poznawczą korzyścią dla opinii publicznej, ale też z ogromnymi ryzykami: uruchomiono potężny mechanizm szantażu, obejmujący setki osób, dziś najwyraźniej używany. Gdzieś tam, w rozmaitych sprawach i miejscach, wszyscy płacimy majątkiem i interesem narodowym by coś wyciekło, a coś pozostało w ukryciu. Tylko ujawnienie wszystkich nagrań może tę skrajnie niebezpieczną dla państwa sytuację zmienić.

Bardzo ciekawie opisuje to wszystko w poniedziałkowym tygodniku „w Sieci” Wojciech Surmacz, ale nie chcę wszystkiego zdradzać.

Mnie nasuwają się jeszcze trzy uwagi:

1. Skoro już wiemy, że to służby dostarczyły taśm, to czy nagrodzeni za nie dziennikarze nie powinni podzielić się z funkcjonariuszami chwałą? I czy także ludzie służb zaangażowani w taśmy nie powinni dostać dziennikarskich dyplomów, a dziennikarze awansów w służbach? Tak byłoby fair bo teraz wygląda to na molestację. Nieładnie.

2. Wygląda na to, że wszyscy ci, którzy godzinami koczowali w redakcji „Wprost” w czasie próby pozyskania materiałów źródłowych przez prokuraturę, zostali nieźle wkręceni: myśleli, że bronią prasy przed złą władzą, a bronili koterii walczącej z drugą sitwą.

3. Jak w tym kontekście wyglądają inne sensacje, rzucane co tydzień na rynek, sprawy Durczoka z tego nie wyłączając? Czy w jakichś kręgach biznesowych, w jakichś komórkach służb, nie siedzą ich prawdziwi autorzy? Jakie interesy za tym stoją?

Moje zaufanie co do intencji i źródeł tych dzielnych śledczych jest w każdym razie żadne.

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych