TVP leci w kulki. O "dalekiej od obiektywizmu retoryce", czyli egzegeza Rakowieckiego

wPolityce.pl/tvp
wPolityce.pl/tvp

Rzecznik TVP Jacek Rakowiecki wydał w niedzielę oświadczenie dotyczące insynuacji, jakie w sobotni wieczór pod moim adresem wygłosił na antenie TVP Info Jarosław Kulczycki. Jest to tekst pod wieloma względami tak kuriozalny, że zdecydowanie powinien się zapisać w kronikach rzecznikowania. Cóż takiego pan rzecznik Rakowiecki napisał?

Wyrażamy ubolewanie z powodu incydentu, do którego doszło w sobotę w programie „Z dnia na dzień” w TVP Info. Niestosowne pytanie zadane przez prowadzącego program red. Jarosława Kulczyckiego, a także jego zbyt emocjonalne zachowanie w rozmowie z red. Łukaszem Warzechą było jednak próbą znalezienia ekwiwalentu dla dalekiej od obiektywizmu retoryki, która powinna cechować każdego niezależnego publicystę, zastosowanej przez red. Warzechę.

Ponadto jako przykłady mojej „dalekiej od obiektywizmu retoryki” pan Rakowiecki przywołał dwa moje twitterowe wpisy: o premier Kopacz („słabo myślący babsztyl”, za który zresztą przeprosiłem) oraz „aroganckie sukinsyny z WOŚP”, którego znaczenie zostało powszechnie opacznie zrozumiane.

Wiemy też na pewno, czego Rakowiecki nie napisał. Nie napisał mianowicie z całą pewnością słowa „przepraszam”.

Spróbujmy teraz dokonać egzegezy oświadczenia pana Rakowieckiego. Najpierw mamy więc ubolewanie, ale zaraz potem red. Kulczycki jest usprawiedliwiany, bo próbował znaleźć „ekwiwalent” dla „dalekiej od obiektywizmu retoryki, która powinna cechować każdego niezależnego publicystę”.

Trudno powiedzieć, co to jest „retoryka daleka od obiektywizmu” albo obiektywizmowi bliska. Retoryka to tylko narzędzie, może być ostra lub łagodna, ale nie obiektywna albo nie. Z kolei publicysta – o czym Rakowiecki powinien akurat znakomicie wiedzieć, bo jako dziennikarz był tego podręcznikowym przykładem – nie ma być „obiektywny”. Ma mieć poglądy, najlepiej wyraziste, i umieć je atrakcyjnie podać. Na tym polega jego praca.

Nie wiem natomiast, czy Jacek Rakowiecki czyta po napisaniu własne teksty. Chyba nie. Polecam mu ten prosty zabieg. Bo na razie z jego oświadczenia wynika, że prawdziwie niezależnego publicystę powinna właśnie cechować retoryka daleka od obiektywizmu (proszę raz jeszcze przeczytać ten fragment). Chyba że Rakowiecki napisał dokładnie to, co chciał. Tę wersję mógłby potwierdzać fakt, iż jego własna firma na gwiazdorskim kontrakcie zatrudnia Tomasza Lisa – człowieka, którego „retoryka” jest czystą egzemplifikacją kosmicznej odległości „od obiektywizmu”. Zerknijmy oto na blog redaktora Lisa.

Uroczy to był dzień w Warszawie. PiS-owcy gardłujący, że wolność, demokracja, wolność słowa są w Polsce zagrożone. Setki tysięcy Warszawiaków całkowicie ignorujących te żałosne jęki.

Przepraszam, że zawracam Państwu głowę panem Girzyńskim, ale trudno zignorować tak uroczy przypadek głupoty i tupetu. […] Dziś cwaniaczek Girzyński daje jednak dowody, że albo jest głupszy niż Hofman albo – w co akurat trudno uwierzyć – bardziej bezczelny.

Co tam jeszcze zabawnego będzie robił Duda, co jest jest obowiązkiem prezydenta? A, pamiętam, jak to powiedział Duda zadając kolejny sierpowy polszczyźnie – »uważanie na krzywdę ludzką«. Duda będzie miał »uważanie«, a ja już dziś mam »używanie«, bo muszę oddać kandydatowi Dudzie, że mało komu udaje się wypowiedzieć tyle bzdetów i banałów w 28 minut.

Załóżmy jednak, że Rakowiecki w mocno nieudolny sposób próbował wyrazić zastrzeżenia do ostrości moich sformułowań. Lub do wyrazistości moich poglądów. Jeśli tak było, to może powinien wziąć kilka lekcji czytelnej polszczyzny, najlepiej właśnie u redaktora Lisa, bo ten skupił się ostatnio na lingwistycznej analizie wystąpienia Andrzeja Dudy. Tyle że jeśli tak należy odczytywać oświadczenie Rakowieckiego, to TVP ma poważny problem – nie bardzo wiadomo, co tam jeszcze robi wspomniany Lis. Mogę się publicznie zobowiązać, że jeśli Lis z TVP wyleci, ja – jako gość tamtejszych programów publicystycznych – będę zawsze wyrażał się łagodnie i w sposób stonowany.

Kolejna kwestia to wniosek, jaki można z oświadczenia wysnuć. Ten mianowicie, że jeśli jakiś zaproszony gość stosuje (także poza studiem TVP) „daleką od obiektywizmu retorykę”, to TVP zastrzega sobie prawo, aby prowadzący (może w sposób mniej emocjonalny niż red. Kulczycki) zadali im pytanie, która partia im płaci. Oczywiście ocenę, kto stosuje retorykę możliwą do zaakceptowania, a kto nie, TVP pozostawia sobie. Może w tej sprawie będzie się zbierać jakieś specjalne konsylium.

Ważna jest przy tym uwaga, że liczy się także „retoryka” stosowana choćby w mediach społecznościowych. Pan Rakowiecki podał przecież przykłady moich twitterowych wpisów. Ten sam Rakowiecki, który na swoim facebookowym profilu pisał niedawno: „Gazeta.pl jest jednak niezawodnie tabloidowa: właśnie opublikowała fragmenty mojego prywatnego wpisu na FB na temat awantury na konferencji Wielkiej Orkiestry z udziałem p. Rachonia, nie podając, że to z prywatnego konta na FB i przedstawiając mój wpis jako stanowisko rzecznika TVP”.

No to jak to jest – można wpisy z mediów społecznościowych wykorzystywać jako argument w publicznych sporach czy nie?

Bo jeśli jednak można, to może pan Rakowiecki pochwali się innymi swoimi wpisami? Na przykład wklejonym zdjęciem talerza z wizerunkiem Jana Pawła II i podpisem „Karol, człowiek, który został talerzem”. Albo takim miłym passusem na temat Telewizji Republika:

Mała rzecz, a cieszy: TV Republika zanotowała znaczny, bo o jedną trzecią, spadek oglądalności między listopadem a styczniem […] Oczywiście, stacja pana Terlikowskiego ma nadal znacznie mniejszy zasięg, niż INFO czy Polsat News. ale mocny spadkowy »trynd« to coś optymistycznego w tych ponurych czasach. Oby tak dalej.

Czy aby przypadkiem retoryka rzecznika TVP nie jest „daleka od obiektywizmu”?

A teraz na chwilę serio – choć bardzo trudno zachować powagę, czytając bełkot rzecznika TVP. Jacek Rakowiecki uznaje zapewne sprawę za zakończoną. Jednak wyskok red. Kulczyckiego pokazał, co czeka w najbliższych miesiącach w publicznej telewizji wszystkich, którzy ośmielą się nie czapkować władzuchnie. Bardzo możliwe, że akcja była obliczona na to, żeby w czasie przedwyborczym zrazić do wizyt w programach TVP publicystów o niesłusznych poglądach. Otóż jestem zdania, że na to pozwolić nie można. TVP jest telewizją formalnie publiczną, utrzymywaną także z abonamentu widzów, którzy na widok Kulczyckiego lub Lisa mają ochotę wywalić telewizor przez okno. Dlatego właśnie trzeba tam bywać, tak aby dać widzom „ekwiwalent” (by posłużyć się ezopowym językiem Rakowieckiego) dla prorządowych dziennikarzy i publicystów.

Inna sprawa, że występ red. Kulczyckiego oraz oświadczenie Rakowieckiego dało do ręki potężny argument tym, którzy nie widzą powodu, aby abonament płacić. I, powiem szczerze, naprawdę trudno mieć o to do nich pretensję.

CZYTAJ WIĘCEJ: Andrzej Duda o ataku Kulczyckiego na Warzechę: Powinien się zastanowić od kogo on sam bierze pieniądze

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.