Portal Lisa nie wyciągnął chyba z Auschwitz żadnych wniosków. Wciąż żywi się nienawiścią i pogardą

fot. printscreen z naTemat.pl/wPolityce.pl
fot. printscreen z naTemat.pl/wPolityce.pl

W dniu tak wyjątkowej rocznicy, jak 70-lecie wyzwolenia niemieckiego obozu koncentracyjnego w Auschwitz, miejsca Zagłady ponad miliona ludzi, dokonywanej w sposób absolutnie bestialski, przykro pisać o ludziach, którzy z tragedii niewinnych cywili, w tym dzieci i kobiet, nie pojmują niczego. Mało tego, próbują wykorzystać tę rocznicę do własnych celów politykierskich, do walki ideologicznej, do dzielenia ludzi na lepszych i gorszych, do zaliczania części z nich do tych „gorszych” tylko dlatego, że inne mają spojrzenie na to, co w życiu i w Polsce najważniejsze.

O kim piszę? O człowieku, który pozwolił sobie na portalu Tomasza Lisa naTemat.pl na opublikowanie dziś tekstu tak kuriozalnego, że nawet najspokojniejsi publicyści z obu stron polityczno-medialnej barykady nazwali dziś rzecz po imieniu – „idiotyzmem” (Piotr Gursztyn) czy „paskudnym tekstem” (Michał Szułdrzyński). Mogą się państwo domyślać, jakie słowa mnie cisną się na usta i jakich użyłbym z pewnością, gdyby nie fakt, że dzień jest wyjątkowy. A jednak boli, że dziennikarz (pojęcie coraz bardziej względne) tak znany jak Lis pozwala sobie zamieszczać na swoim portalu teksty tak kuriozalnie dzielące Polaków, że aż obrzydliwe. Oto bowiem nadczłowiek o nazwisku Sikora publikuje dziś popołudniu artykuł wykorzystujący rocznicę wyzwolenia Auschwitz do kolejnej próby zmieszania z błotem publicystów, z którymi się portal Lisa nie zgadza. Mało tego – których portal Lisa nie rozumie ani trochę, ale nie dlatego, że różni się w ocenach rzeczywistości, Polski czy rządu Ewy Kopacz, ale dlatego, że nie kojarzy najprostszych faktów.

Pan Sikora postanowił bowiem napiętnować prawicowych publicystów za to, że ośmielili się w debacie publicznej podnieść temat niebywałego skandalu, jakim było niezaproszenie dzieci rotmistrza Witolda Pileckiego na uroczystości rocznicowe w Auschwitz. Młodzież na świecie może uczyć się o bohaterstwie Pileckiego, który sam, podkreślę – sam, na własną prośbę dał się zamknąć w obozie, by po pierwsze stworzyć tam namiastkę Ruchu Oporu, po drugie – móc opowiedzieć światu autentyczną, nie niemiecką prawdę o katach w nazistowskich mundurach, w słynnych „Raportach Pileckiego”. Zginął, skatowany po wojnie przez resortowych ojców i dziadków, a jego grobu do dziś nie odnaleziono. Dyrektor muzeum organizującego dzisiejsze obchody, narodowość polska, tłumaczy się z swego paranoidalnego zaniechania nie tylko głupio, ale i bezczelnie, więc nie powinien pełnić swojej funkcji ani godzinę dłużej. No, chyba, że jako oprowadzacz po obozie tych, którzy do prawdy o Auschwitz podejście mają cokolwiek sceptyczne. Nie można być dyrektorem tego miejsca i nie mieć o nim wiedzy wprost elementarnej, a tylko taki wniosek płynie ze słów pana Cywińskiego, gdy tłumaczy, że „przecież wszystkich nie mogliśmy zaprosić”.

Okazuje się jednak, że można tego dramatycznego dnia „popisać się” jeszcze bardziej. Wspomniany Sikora, człowiek chyba młody, więc strach pomyśleć, co z nim będzie, gdy ząb czasu jeszcze mocniej stępi mu wrażliwość, twierdzi, że „prawica wywieszając tę sprawę na sztandarach wcale nie walczy o pamięć o bohaterze, tylko cieszy się z kolejnej szansy do uderzenia w rząd”. Ani jednego cytatu, gdzież owe uderzenia w rząd znalazł, ani jednego choćby nazwiska potwierdzającego ogłoszony przez niego fakt, iż prawica „wykorzystuje rocznicę”. Piętnowanie całego środowiska na podstawie wyssanych z palca oskarżeń popartych wyłącznie nienawiścią. Nie przypomina to Państwu czegoś? Zwłaszcza dzisiaj?

Swój nadludzki tekst kończy pan Sikora słowami:

Wielu komentatorów, głównie związanych z prawicą wykorzystuje ten przykry incydent do walki z rządem, choć to nie Ewa Kopacz czy Bronisław Komorowski organizują obchody. Wykorzystują do tego fakt obecności w Auschwitz Rainera Hoessa, wnuka komendanta obozu Rudolfa Hoessa. Popisują się przy tym monstrualną dozą ignorancji, zupełnie nie zauważając faktu, jaki stosunek do dziadka ma Rainer Hoess. Drodzy prawicowcy, wstrzymajcie swoją nienawiść do rządu na te 24 godziny. Jutro nie zabraknie Wam okazji do ataków. Ale dzisiaj ciszej nad tymi prochami

— pisze wnuk Sikory, choć nie wiem, którego.

Gołym okiem widać, jak straszne braki w edukacji, charakterze i honorze musi mieć ten człowiek, skoro dzieci wielkiego polskiego bohatera są dla niego mniej ważne, mniej mu bliskie, mniej właściwe, by je zaprosić na uroczystości wyzwolenia Auschwitz – od potomka kanalii, która reprezentowała sobą wszystko, co najgorsze, znęcając się nad nieswoimi dziećmi w stopniu do dziś niewyobrażalnym. Co trzeba mieć w głowie, by wypisywać takie brednie, a na dodatek zarzucać tym, którzy na takie traktowanie II wojny światowej nigdy nie wyrażą zgody, że wykorzystują ten „przykry” dla Sikory „incydent” jako pretekst do walki z Platformą Obywatelską?

Trudno nie zauważyć, że medialnym cynglom redaktora Lisa nienawiść do ludzi myślących inaczej każe wypalać ogniem każdy temat, który – ich zdaniem – mógłby nieść przykre konsekwencje dla obecnej władzy. Tyle że tu chodzi nie o Kopacz, a o Pileckiego, panie Sikora. Nie spodziewam się, że odnajdzie pan różnice, więc podsunę pierwszą z brzegu: ona żyje, on nie. Reszty pan sobie i tak nie doczyta.

A ponieważ miałem kilka lat temu niebywały zaszczyt przeprowadzenia dłuższego wywiadu z dziećmi rotmistrza Witolda Pileckiego – panią Zofią i panem Andrzejem – czuję się zobowiązany to napisać: przepraszam Państwa z całego serca za głupotę dyrektora Cywińskiego i dehumanizm takich dziennikarzy jak pan Sikora z portalu Tomasza Lisa. Wybaczcie im, proszę, bo to – chcę wierzyć – nieliczne wyjątki potwierdzające regułę, iż bohaterstwo jest bohaterstwem, a brak wyobraźni – nieszczęściem tego, którego dotknął.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.