Długopis, który wstrząsnął wyobraźnią dziennikarskiego światka. Prawie wszędzie odnotowano jego lot

fot. radiozet.pl
fot. radiozet.pl

Oto obrazek ilustrujący dość dokładnie stan umysłowy i psychiczny znacznej części mediów. Dobrze Wiecie których. Pani Monika O. utraciła kontrolę nad długopisem i nagle poleciał on w kierunku rozmówcy.

Niektórzy mówią, że jeszcze polityka, choć inni uważają go raczej za polityczną pijawkę lub sprzedajnego wazeliniarza. Należę do tej drugiej grupy, ale rzecz nie o tym. Długopis resortowej córy trafił bowiem w rozmówcę w chwili, gdy wypowiedział on nazwę konkurencyjnej radiostacji. Monika O. za incydent przeprosiła, tłumacząc sprawę przypadkiem, ale stał się on powodem licznych komentarzy, zarówno w prasie, jak i w przestrzeni antenowej, także internetowej. Poleciał w rozmówcę długopis – wielka rzecz! Tego jeszcze nie było. Cóż za przyczynek do barwnych i zabawnych dziennikarskich wprawek…

Gdy lecą, w kierunku innych oczywiście gości tego studia, ostre słowa, gdy trwa ustawiczny opór, uniemożliwiający tym gościom wypowiedzenie swych opinii, gdy atakuje się ich w trakcie wypowiadania racji, przerywa ledwo co rozpoczęte zdania – nie ma najmniejszych powodów do zajęcia się systemem pracy Moniki O. Dlaczego? Bo w tej części medialnego światka, choć czasem trzeba by powiedzieć półświatka, panują identyczne obyczaje.

Prawda ta jest tak oczywista, że nawet nie ma najmniejszej potrzeby przywoływania tu tytułów prasy ani nazw telewizyjnych i radiowych stacji. Można się założyć o milion złotych, że wszyscy tę zagadkę rozwiążą w mig i bezbłędnie. Nawet basujący Monice O.

Może to jest jakaś droga do popularyzowania także nielubianych przez mainstream dziennikarzy i ich redakcji? A gdyby tak Tomasz Terlikowski trzasnął na wizji durnego błazna z Biłgoraja, nie, nie tym, co kiedyś błazen przytaszczył do TVN Wystarczyłoby ołówkiem. Na przykład kopiowym. Wtedy rzuciłaby się na niego i zagraniczna prasa tego samego, co wzmiankowana, chowu. Ale by się działo!

Anegdota powiada, że Władysław Gomułka walnął kałamarzem w Józefa Tejchmę. Wówczas, gdy Tejchma zakomunikował, że właśnie przestał być I sekretarzem. I Gomułka odszedł. Na dozgonne chorobowe.

A ofiara tego żałosnego zamachu w studiu? Ma się wciąż dobrze. Ponoć stale coś mamrocze w zaciszu gabinetu Pani Premier, choć ostatnio pochwalił się ów wzorzec lizusostwa zatrudnieniem w jakiejś izraelskiej firmie wywiadowczej. Nie, to nie Mosad. Tam specjalistów od polerowania obuwia przełożonym nie potrzebują.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.